„Bardzo lubię moją postać. Podoba mi się jego bezwzględność” - wywiad z Jamesem McAvoyem
W serialu HBO „Mroczne materie” James McAvoy wciela się w postać Lorda Asriela. Aktor opowiada o swojej roli oraz pracy z niezwykle bogatym materiałem, jakim jest proza Philipa Pullmana.
James McAvoy - wywiad
Kim jest Lord Asriel?
James McAvoy: Lord Asriel Belacqua jest arystokratą, który świetnie zapowiadał się w młodości, ale popełnił niewybaczalny błąd z udziałem, powiedzmy „innego członka obsady”. Zarówno on, jak i ona zostali za to surowo ukarani. Straciłem wszystkie moje ziemie. Wszystko, co miałem odebrało mi Magisterium, czyli kościół. Moje życie uległo diametralnej zmianie. Jestem teraz 40-latkiem, który nienawidzi i kwestionuje sens zorganizowanej religii, podważa jej doktrynę, wiarę i cele. Przez niemal 13 lat walczyłem o sprawę, w którą wierzyłem.
Próbowałem obalić Magisterium. Chciałem także dowiedzieć się, czym jest naprawdę duchowość i jak bardzo została wypaczona w naszym świecie przez zorganizowaną religię. Jestem także najbliższym żyjącym krewnym Lyry Belacqua. Oddałem ją pod opiekę uczonych z Kolegium Jordana, prosząc ich, by „zapewnili jej bezpieczeństwo”, bo wiem, że przy mnie go nie znajdzie. Pozostawiłem ją pod ich kuratelą, a sam wiodę swoje nędzne życie. Od czasu do czasu odwiedzam ją i przywożę prezenty, opowiadam jej niesamowite historie z mroźnej Północy o pancernych niedźwiedziach, czarownicach i dziwnych stworach. Wydają się być fantastycznymi istotami, ale w naszym świecie są jak najbardziej prawdziwe. Słuchając moich historii, Lyra zaczyna marzyć o wielkiej przygodzie, o poznawaniu rzeczy nowych i innych niż otaczający ją świat.
Lord Asriel jest kultową postacią. Czy nie miałeś tremy przyjmując tę rolę?
Nie, niczym się już nie denerwuję. Jestem na to za stary! Bardzo cieszyłem się, że będę mógł zagrać Lorda Asriela, czyli zrobić coś, co z perspektywy popkultury wydaje się być bardzo odważnym i ryzykownym posunięciem, bo w trylogii znajdziemy bardzo zdecydowane podglądy na temat zorganizowanej religii. Doskonale ilustrują to przekonania mojego bohatera. Asriel jest przeciwny religii. Uważa, że zorganizowana religia nas uwstecznia, że jest formą opresji i przemocy wobec ludzi. Mój bohater ma bardzo skrystalizowane w tej kwestii poglądy, co mnie bardzo cieszy, bo jest to obecnie rzadkie.
Bardzo lubię moją postać. Podoba mi się jego bezwzględność, urok i radość z życia. Kocha życie bardziej niż większość ludzi, których znam. Lord Asriel symbolizuje nadzieję. Gram człowieka żyjącego w świecie, w którym magia istnieje na równi z nauką i teologią, co jest naprawdę fajne. I zupełnie nie przejmuję się kultowym statusem mojego bohatera, bo go uwielbiam. Mam dużo szczęścia, że mogę grać w tym serialu.
Jak opisałbyś fantastyczny świat, w którym toczy się akcja „Mrocznych materii”?
To nie jest baśniowy świat, jak we „Władcy Pierścieni”. Nie zrozum mnie źle, uwielbiam „Władcę Pierścieni”, uwielbiam baśnie i mity, ale nasz serial nie jest w nich całkowicie zanurzony. Ważniejsza jest w nim duchowość i pytania o przedstawiony w jasny sposób świat. I znowu nie zrozum mnie źle, w „Harrym Potterze” mamy bardzo jasno nakreślony świat, ale nasza rzeczywistość jest mniej wymyślna. Philip Pullman jest odważnym i bezkompromisowym pisarzem. Nawet wtedy, kiedy prowadzi rozwój wydarzeń w niewiarygodnym kierunku i bardzo zagalopuje się w swojej wyobraźni, jest na tyle wytrawnym narratorem, że widzowie chcą nadal towarzyszyć w podróży Lyrze, Rogerowi i Willowi, żeby dowiedzieć się, co się naprawdę dzieje, dlaczego wszyscy są przerażeni i bardzo się boją, choć powinni cieszyć się, że żyją. Lyra wyrusza w podróż, żeby dowiedzieć się, czym jest Pył, czym jest Magisterium, czym jest władza, przejąć kontrolę nad swoim życiem... To wątek bardzo bliski nam wszystkim. Utożsamiali się z nim czytelnicy książek i mam nadzieję, że podobnie będzie z widzami.
Jak nazywa się dajmon Lorda Asriela i co nam o nim mówi?
To śnieżna pantera o imieniu Stelmaria. Jej żywiołem są skalne półki, strome granie zawieszone nad przepaścią. Stelmaria zawsze spogląda na szczyt, próbuje się na niego wspiąć, by upolować kryjącą się tam zwierzynę. Jak wskazuje jego dajmon, Asriel też czegoś szuka, na coś poluje. Na początku nie wiemy co to jest, ale w końcu staje się jasne, co chce zdobyć. Wyznaczył sobie bardzo ambitny cel. Plan, który będzie realizować w sezonie drugim i trzecim jest tak śmiały, że wydaje się być niewykonalny. Lubi samotność, co doskonale wyraża Stelmaria.
Jak wspominasz współpracę z lalkarzami, którzy ożywiali na planie dajmony?
Gram od 20 lat i często zdarzało mi się występować w scenach, w których towarzyszą mi rzeczy wyimaginowane i nierzeczywiste. Ożywiane przez lalkarzy modele zwierząt były dla nas nieocenioną pomocą. Mogliśmy odgrywać z nimi przećwiczone podczas prób sceny. Na planie była więc i Stelmaria i ja, czyli towarzyszący jej aktor. Nie musiałem sobie niczego wyobrażać, podobnie, jak montażysta i spec od grafiki komputerowej. Każdy z nich mógł dopowiedzieć sobie zupełnie coś innego, co skończyłoby się tym, że reżyser wyciąłby w końcu całą scenę. Bardzo podoba mi się, że gramy jak symbiotyczny duet.
Czy kostium Lorda Asriela pomógł ci lepiej wczuć się w twoją rolę?
Lord Asriel żyje w epoce, w której mężczyzna nie wychodzi z domu bez krawata. Nawet, jeśli nie ma na sobie garnituru, to krawat musi być. Nawet, jeśli wybiera się w góry, musi zawsze być pod krawatem. Lord Asriel ma w sobie wojskowy sznyt, pomimo, że jest teologiem i naukowcem. Jest także poszukiwaczem przygód i odkrywcą, a jego wygląd odzwierciedla jego zainteresowania teologią, nauką i wojskowe zacięcie.
Czy Jackowi Thorne’owi udało się skondensować tak gęstą od treści powieść w scenariuszach zaledwie ośmiu odcinków?
Scenariusze są fantastyczne. Philip jest bardzo tajemniczym pisarzem, co uważam za jeden z jego głównych atutów. Po mistrzowsku opowiada historię, ale nie podaje nam na tacy ułożonych w kolejności chronologicznej informacji. Nigdy nie możemy być pewni, czy za nim nadążamy.
Taka konstrukcja fabuły sprawia, że powieść staje się jeszcze ciekawsza dla czytelnika, ale jest trudna w realizacji w przypadku biernych form rozrywki, takich jak film i telewizja, gdzie widzimy tylko tyle, ile zobaczymy na ekranie. Nie mamy czasu, by puścić wodze wyobraźni ani analizować poszczególne kwestie. Nie mamy czasu, bo wydarzenie goni wydarzenie. Kiedy przestajemy nadążać, gubimy się. To była dodatkowa trudność w warstwie narracyjnej, ale Jack jest świetnym scenarzystą i moim zdaniem spisał się na medal.
Gdybyś mógł mieć swojego dajmona, to jakby wyglądał i jakbyś go nazwał?
To pewnie byłoby jakieś stworzenie z gór. Na przykład, piękny górski lis. Nie wiem czy w górach żyją lisy, ale pewnie są gdzieś takie lisy na świecie. Mój dajmon nazywałby się Atena.
Wywiad powstał we współpracy z HBO Polska.