REKLAMA

Nowość Netflix: "Kasztanowy ludzik". Oceniamy skandynawski kryminał

Ostatnie piętnaście lat upłynęło na rynku książki pod znakiem skandynawskich kryminałów, a świat telewizji i VOD ochoczo z tej literatury korzystały. Jeżeli tego typu opowieści jeszcze wam się nie znudziły, to mam dobrą wiadomość. Serial "Kasztanowy ludzik" to pod każdym względem klasyczny skandynawski kryminał.

kasztanowy ludzik netflix seriale kryminalne recenzja
REKLAMA

Tematyka i estetyka skandynawskiego kryminału dawno przeniknęła do świata telewizji, dlatego na liście najlepszych seriali kryminalnych w historii znajdziemy mnóstwo tego typu produkcji. Trzeba sobie jednak otwarcie powiedzieć, że w 2021 roku możemy już mówić o pewnym zmęczeniu materiału. W ciągu ostatnich kilkunastu lat rynek zalało tyle książek i seriali ze Szwecji, Danii, Islandii i Norwegii, że odbiorcy musieli w pewnym momencie poczuć przesyt.

Oczywiście co bardziej odważni twórcy próbowali wlać trochę świeżości w skandynawskie kryminały, dlatego czasem przedstawiali okoliczności z perspektywy mordercy lub dodawali elementy thrillera psychologicznego. Czasem wychodziło to lepiej, czasem gorzej. A niekiedy po drodze kompletnie gubiły się oryginalne elementy i wychodziła nieskładna papka gatunkowa. Mówią to wszystko, by ustawić "Kasztanowego ludzika" w ramach szerszego problemu. Bo nowy serial Netfliksa ani nie próbuje niczego oryginalnego, ani nie popełnia błędu zbytniego odejścia od klasyki. Co można interpretować na dwa skrajnie odmienne sposoby.

REKLAMA

Kasztanowy ludzik Netflix - recenzja serialu kryminalnego:

Główną bohaterką duńskiej miniserii jest inspektor Naia Thulin. Kobieta samotnie wychowuje córkę, ale z powodu natłoku obowiązków i psychicznego wyczerpania słabo sobie z tym radzi. Co rusz wysługując się dawnych przyjacielem z policji, który dla jej małej dziewczynki jest przybranym dziadkiem. Trudna sytuacja dochodzi do punktu krytycznego, gdy Thulin zaczyna badać sprawę brutalnego zabójstwa na innej samotnej matce. Kobiecie ucięto jedną z dłoni i zostawiono obok dziwnego kasztanowego ludzika. Po zdjęciu odcisków palców z kasztanów policja dokonała szokującego odkrycia. Należą one bowiem do porwanej przed rokiem i rzekomo poćwiartowanej córki minister opieki społecznej Rosy Hartung.

Szybko okazuje się, że obie sprawy łączy coś więcej niż tylko obecność przerażających kasztanowych ludzików. Odnalezienie seryjnego mordercy nie będzie jednak możliwe bez współpracy Thulin z nowym niepokornym partnerem i odrobiny szczerości ze strony pogrążonej w żałobie pani minister. Scenarzyści prowadzą intrygę dosyć sprawnie, powoli i z namysłem dostarczając kolejnych tropów swoim bohaterom. Nie jest to fabuła na tyle skomplikowana, by realnie zaskoczyć widzów ostatecznym rozwiązaniem.

Nie uważam się za jakiegoś świetnego detektywa, który za każdym razem byłby w stanie właściwie wskazać mordercę, ale tutaj nie miałem z tym większego problemu i to na długo przed finałowym odcinkiem. Jednocześnie trzeba pochwalić twórców "Kasztanowego ludzika", bo ani na moment nie tracą z oczu swoich celów. Mądrze dawkują emocje, utrzymują suspens na odpowiednim poziomie i sprawnie włączają w historię kryminalną wątki społeczne. Wszystko zostaje tu przeprowadzone z dużą wprawą, ale niewielką finezją. W trakcie oglądania serialu Netfliksa trudno nie oprzeć się wrażeniu, że całą tę fabułę już się gdzieś widziało. I to nie jeden raz.

REKLAMA

"Kasztanowy ludzik" nie ma za grosz oryginalności. To sprawny serial, który oglądaliśmy wszyscy po wielokroć.

W jakimś sensie wasza ocena duńskiej produkcji będzie zależeć od tego, jak bardzo macie dosyć klasycznych skandynawskich kryminałów. Jeżeli nie przeszkadza wam powrót do typowej opowieści o mordercy mszczącym się za dawne krzywdy i systemie opieki społecznej, który zawiódł dzieci z nizin społecznych, to będziecie się przy "Kasztanowym ludziku" całkiem dobrze bawić. Serial unika większych wpadek scenariuszowych czy aktorskich, choć trochę zbyt często korzysta z retrospekcji dla pokazania kluczowych elementów łamigłówki. Nie jest to jakiś większy problem. Czy będzie to jednak kryminał, który zwali was z nóg? Zdecydowanie nie. Raczej coś na leniwe popołudnie bez pomysłu na jakiś bardziej ekscytujący serial.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA