Rian Johnson, reżyser wchodzącej wkrótce na ekrany kin nowej odsłony Gwiezdnych wojen, podzielił się informacją, którą wielu mogłoby nazwać mocnym spoilerem. Tyle że… większość z nas była bardzo nieuważna.
Muszę przyznać, że czytając o jednej z ostatnich wypowiedzi Riana Johnsona na temat fabuły filmu Ostatniego Jedi, parsknąłem śmiechem. Zaśmiałem się z własnej głupoty i nieuwagi wielu innych fanów Gwiezdnych wojen. Jak nietrudno się domyślić, chodzi o spekulacje na temat znaczenia tytułu nowej odsłony sagi. Kim jest Ostatni Jedi?
Oczywistym kandydatem wydaje się Luke Skywalker, jednak wielu twierdziło, że może chodzić o kogoś innego. Przecież nasz nie-tak-już-młody adept Jasnej Strony Mocy udał się na wygnanie, porzucając Ruch Oporu i jakiekolwiek działania mające wesprzeć walkę z Nowym Porządkiem. Może to Rey stanie się Jedi pod okiem Skywalkera? A może – jak debatują niektórzy – chodzi o Ostatnich Jedi? Jak się okazuje, myśleliśmy za dużo.
Kim jest ostatni Jedi? To Luke Skywalker, o czym wiedzieliśmy od pierwszych sekund filmu Przebudzenie Mocy.
Na co reżyser zwrócił naszą uwagę, udzielając wywiadu dla New York Timesa. W napisach otwierających film jasno jest napisane, że „Nowy Porządek (…) nie spocznie, dopóki Skywalker, ostatni Jedi, będzie zniszczony”. Potwierdził, że nie zamierza tu wprowadzać zamętu i że jego film, będący częścią większej sagi, w oczywisty sposób nawiązuje do poprzedniego epizodu. Luke jest sam na wyspie, z powodów których (jeszcze) nie znamy.
Jest to szczególnie zabawne, bowiem na temat znaczenia tytułu nowych Gwiezdnych wojen nie tylko debatowały grupki fanów na reddicie czy forach internetowych, ale również i poważne media branżowe. Cóż, a wystarczyło zapytać osobę odpowiadającą za nowy film. Najwyraźniej nikomu do tej pory nie przyszło to do głowy…