Brytyjscy agenci specjalni ruszają do Stanów Zjednoczonych, ale Kingsman: Złoty krąg to nie koniec historii. Matthew Vaughn ma bardzo ambitne plany na przyszłość.
Nie da się ukryć, że Marvel wywrócił Hollywood do góry nogami. Teraz niemal każda wytwórnia chce mieć w swoim portfolio nie tylko znakomite filmy, ale też całe uniwersa dzielone przez bohaterów wielu różnych produkcji.
Matthew Vaughn chce, by podobnie rozwinęła się marka Kingsman.
Film o brytyjskich gentlemanach, którzy w tajemnicy i zawsze z nienagannym uśmiechem na twarzy bronią świata przed przestępcami, okazał się całkiem niezłym widowiskiem. Matthew Vaughn wykreował charyzmatycznych bohaterów, a do tego udało mu się zatrudnić do produkcji Kingsman: Tajne służby świetnych aktorów. W obrazie wystąpili m.in. Colin Firth i Taron Egerton.
Pierwsza część cyklu opartego fabularnie o niszowe komiksy, w których specjalni agenci przyjmują imiona Rycerzy Okrągłego Stołu, zebrała świetne noty i zarobiła na siebie. Sequel był nieunikniony. Już w ten weekend, po trzech latach od premiery pierwszej części, kontynuacja Kingsman: Złoty krąg, w której odwiedzimy Stany Zjednoczone, trafia do kin.
Kingsman może doczekać się kolejnego sequela i spin-offów.
Trzeba przyznać, że reżyser musi bardzo wierzyć w swoje nowe dzieło. Dopiero za kilka dni dowiemy się, czy pierwsza część to był jednorazowy ślepy strzał, czy też wytwórni Fox faktycznie uda się wykreować drugą markę na miarę X-Menów, ale Vaughn nie czeka na pierwszy prawdziwy sprawdzian Kingsmanów i opowiada o kolejnych projektach.
Mam ogromną nadzieję, że film okaże się bardzo dobry. Uniwersum Kingsman ma naprawdę spory potencjał i można opowiedzieć w tym świecie wiele wciągających historii. Matthew Vaughn, jak sam przyznaje w wywiadzie, chciałby brać udział w kolejnych projektach.
Jeśli wszystko pójdzie po myśli reżysera, to w pierwszej kolejności pojawi się następna kontynuacja.
Vaughn ma już ją w głowie, ale wraz z nią skończy się historia, którą chciał opowiedzieć. Potem jednak chętnie zająłby się spin-offami opowiadającymi o zupełnie nowych postaciach - mogą pojawić się w końcu nowi agenci. Nic nie stoi też na przeszkodzie, by seria dostała np. prequele i serial telewizyjny.
Kingsman obiera podobny kierunek, co seria John Wick. Łączy je coś więcej niż efektowe strzelaniny będące pokazem wirtuozerii choreografów. Twórcy oby cykli widzą przyszłość w filmach skupiających się na postaciach drugoplanowych.