Współczesne próby cenzury w kulturze nie umywają się do prawdziwych mistrzów w tej dziedzinie
W samym środku obchodzonego globalnie Tygodnia Książek Zakazanych w Polsce rozpętała się burza wokół filmu Kler. Niektóre środowiska szybko odwołały się do starych metod radzenia sobie z nieprzyjemnymi tematami. Ich próby cenzury nie mogły się jednak umywać do prawdziwych mistrzów w tej dziedzinie.
Specjalnie dla nich - wszystkich domorosłych cenzorów z TVP i miast Ostrołęki, Grodziska Mazowieckiego czy Ełku - przygotowałem poradnik małego cenzora. Bo jeśli już tak chętnie odwołują się do wzorców wykorzystywanych przed laty, to przynajmniej mogą to robić skuteczniej. Do tej pory jedyne co osiągnęli, to darmowa reklama dla dystrybutora.
Wycinanie jednej z dwóch wypowiedzi Wojciecha Smarzowskiego podczas gali zamknięcia festiwalu filmowego w Gdyni? Nieudolna amatorszczyzna. Opóźnianie premiery filmu w mniejszych ośrodkach? Niewielkie przełożenie na zablokowanie Kleru przy dużych stratach własnych. Obrzydzanie tematu w nadziei na wywołanie powszechnego oburzenia wśród widzów? Zdecydowanie kontrskuteczna technika. Polacy już nieraz pokazali, że kontrowersje i naruszanie interesów (prawdziwych bądź wyimaginowanych) grup trzymających władzę, niezwykle mocno przyciąga do kina. A przecież istnieją znacznie lepsze metody cenzurowania dzieł kultury.
Pozwanie dzieła i autora
Najlepszą metodą wykluczenia niepokornego autora jest niedopuszczenie do publikacji jego dzieła. Dawniej było to prostsze niż obecnie, ale już papież Leon X walczył z nadmiarem szkodliwych pism, które rozpleniły się dzięki wynalazkowi druku. W czasach internetu jest to jeszcze trudniejsze, ale nawet dzisiaj istnieją pewne metody. Jeżeli znajdzie się ktoś, kto zechce film lub książkę upublicznić, to wystarczy pozwać wydawcę, autora oraz samo dzieło. Ulissess Jamesa Joyce'a przez lata walczył przed amerykańskim sądem o uznanie swej nieobsceniczności . Kler wydaje się doskonale podpadać pod polski artykuł o obrazie uczuć religijnych. Jedyny problem to fakt, że trzeba udowodnić dlaczego obraża konkretną osobę, a przeciwnicy filmu wprost przyznają, że go nie widzieli... i nie mają zamiaru zobaczyć.
Zmasowane ataki medialne
Od dawna wiadomo, że Wiadomości TVP nie są mistrzem, jeśli chodzi o subtelność przekazu. Nigdy nie można było im jednak odmówić samozaparcia. Tymczasem główne wydanie dziennika informacyjnego przygotowało zaledwie jeden duży materiał o filmie Smarzowskiego. To zdecydowanie za mało, by przekonać nieprzekonanych, a ryzykuje się ponadto zainteresowanie osób nieznających wcześniej tematu. Dobra cenzura to taka, która najpierw w zmasowany sposób niszczy z każdej możliwej strony, a dopiero potem doprowadza do samobiczowania lub całkowitej likwidacji.
Szkodliwe dla młodzieży
Argument społecznej szkodliwości zawsze jest używany w cenzurze ideologicznej, ale jako taki ma nie najwyższą skuteczność. Może działać na zasadzie zakazanego owocu. Znacznie lepszym sposobem, wykorzystywanym również w demokratycznych państwach, jest ograniczanie dostępności ze względu na wiek. Niemożność obejrzenia filmu w kinie przed ukończeniem 18. roku życia, jeżeli pilnie egzekwowana, jest świetnym sposobem choć częściowego wykluczenia dzieła. Innym jest podniesienie ceny. Z obu metod w przypadku filmu Kler skorzystało choćby kino w Świdniku.
Sprowadzenie przeciwnika na poziom porno
Inną metodą obrzydzenia dzieła jest sprowadzenie go na poziom estetycznie ohydny. Tematy tabu kuszą, ale przeciętny odbiorca wcale nie chce żyć ze świadomością, że podziwia dzieła z najniższej półki. Wielbiciele Botoksu Patryka Vegi wcale nie walczyli z argumentami o stereotypach i kłamliwości przedstawienia służby zdrowia. Sprzeciwiali się jednak zdaniom, że to fatalny i nędznie zrobiony film. Pokazanie, że rzekome dzieło sztuki jest tandetne i bardziej nadaje się do publikacji w szmatławym pisemku pornograficznym (coś podobnego przydarzyło się na początku choćby Lolicie) jest dobrą metodą odrzucenia od niego ludzi.
Zaprzeczenie istnienia
Jeżeli wszystkie te metody nie przynoszą skutku (albo są niewystarczające), to konieczne jest przejście na następny poziom. Całkowita likwidacja dzieła lub autora w przeciwieństwie do pozostałych działań, które są w pełni publiczne, musi zostać wykonana po cichu. Masowe, publiczne palenie książek szybko zaczęło generować za duża zainteresowanie, a mogło się też wiązać z nieprzechylnymi reakcjami. Dlatego autorytarny czy totalitarny aparat państwowy takie sprawy załatwiał najczęściej pod osłoną nocy.