Skoro stary Cartoon Network omówiony, trzeba iść za ciosem. Tym razem wstąpimy na grunt bardziej znany, tzn. kreskówki z Nickelodeon i Polsatu z końca lat 90-tych i początku XXI wieku. Dla wielu pozostające w cieniu RTL7, a dla mnie będące ciekawą alternatywą dla bajek, którymi wszyscy dookoła się ekscytowali.
Nickelodeon / Fantastic
Na pierwszy ogień idzie legendarny już Nickelodeon, a właściwie to kanał Fantastic. Przez tyle lat żyłem w ignorancji i niewiedzy, że my - dzieciaki wychowani w latach 90-tych – nigdy tak naprawdę nie mieliśmy swojego Nickelodeon. Przy okazji kompletowania mojej listy, dowiedziałem się, że telewizja Fantastic emitowała tylko programy wyprodukowane przez Nickelodeon, a co najdziwniejsze, telewizja Fantastic istniała tylko przez dwa lata, od 1999 do 2001 roku - co całkowicie kłóci się z moimi wspomnieniami. Albo moja pamięć mnie zawodzi albo wikipedia mnie okłamuje, bo dla mnie dzieciństwo to oglądanie bez końca tych „dziwnych” kreskówek z pomarańczowym logiem u góry ekranu…
Rocko’s Modern Life
Skoro już wspomniałem o „dziwności” tych kreskówek, to ciężko nie przytoczyć tu przykładu Rocko i Jego Świat. Sympatyczna czołówka nie zwiastowała tego, co prezentował ten serial animowany – może oprócz sceny, gdzie pies zjada resztki mózgu swojego właściciela. Ta amerykańska produkcja ewidentnie odstawała od reszty bajek z tamtych lat swoimi historiami, które w zasadzie zrozumieć mógł wyłącznie dorosły obywatel kraju cywilizacji zachodniej.
Z pozoru wszystko wydaje się „dziecięce” - nasz bohater Rocko to kangur-imigrant mieszkający ze swoim psem Spunky w USA w mieście O-Town, przyjaźniący się z przygłupim wołem Hefferem i żółwiem-nerdem Filbertem - ale każdy odcinek jest wręcz napakowany odniesieniami do wydarzeń z historii bądź typowych problemów dorosłych (wredny kapitalizm).
W odcinku A Sucker For The Suck-O-Matic jest scena, w której Heffer przełącza kanały telewizyjne, na jednym z nich reporter mówi o zabójstwie prezydenta (nawiązanie do JFK). W tym samym epizodzie są też odniesienia do Star Treka i Obywatela Kane’a. Z kolei w odcinku Canned Rocko podejmuje się pracy przy seks telefonie. Prawda jest jednak taka, że dziecko nie zauważy tutaj nic złego (w końcu wyrosłem na normalnego człowieka), a dorosły będzie mieć taką samą frajdę z oglądania, jak jego pociecha.
KaBlam!
KaBlam! to nie jest typowa kreskówka, a raczej jedyny w swoim rodzaju animowany show, w którym zawarte są różne krótkometrażowe filmiki. Prowadzącymi są Henry i June, rodzeństwo zapowiadające kolejne programy, do których należała m.in. wykonana metodą poklatkową seria Action League Now! – marzenie każdego dziecka, gadające plastikowe figurki z supermocami (pamięta może ktoś Szambonurka?), Prometheus and Bob – kosmita Prometeusz próbuje nauczyć jaskiniowca Boba korzystać z technologii, z marnym skutkiem, a poza tym Angela Anakonda, Life With Loopy oraz Sniz & Fondue
O ile w Rocko i Jego Świat odniesień do popkultury było mnóstwo, to program KaBlam! był nimi wręcz przeładowany, a do tego jeszcze nietypowe formy animacji i wszechobecny meta-humor, nic dodać nic ująć.
Prawdziwe Potwory
Prawdziwe Potwory to kreskówka opowiadająca o zmaganiach trojga uczniów/potworów – królikopodobnego Ickisa, wyglądającej jak laska cukrowa Oblimy i włochatego Krumma z oczami w dłoniach – uczęszczających do szkoły straszenia, w której zajęcia prowadzi The Gromble – potwór wyglądający jak animowana, zmutowana wersja dra Frank N. Furtera z Rocky Horror Picture Show. Co ciekawe, Tim Curry użyczył głosu potworowi Zimbo, który jest asystentem Grobmle’a.
Kiedy myślicie o animowanych potworach pewnie przychodzi wam do głowy film pełnometrażowy Monsters.inc, ale szczerze mówiąc Prawdziwe Potwory biją te disneyowskie, milusie postacie na głowę. Mroczny klimat i często gęsto obrzydliwe sceny zaskarbiły sobie moje uznanie na długi czas.
The Angry Beavers
Może nie byłem super fanem serii o Wściekłych Bobrach - zawsze kojarzyła mi się ona z filmem Głupi i Głupszy tyle że w bobrowej wersji - ale często z przyjemnością oglądałem tę kreskówkę w zastępstwie wyżej wymienionych. Chociaż fabuła i animacja nie powalały na kolana, to do tej pory pozytywnie wspominam historie rodzeństwa bobrów – mądrzejszy Norbert (ciemne futro) i głupszy Daggett – które zawsze było w centrum jakichś dziwnych (a przy tym bardzo różnorodnych) wydarzeń.
Jak widzicie, pozwoliłem pominąć sobie świetną kreskówkę Hey Arnold! i Pełzaki, ponieważ uważam, że w przeciwieństwie do reszty bajek z Nickelodeon, te produkcje są bardzo dobrze znane. Brakuje także Ren & Stimpy, też dosyć popularnej kreskówki - której szczerze nienawidziłem, jako dziecko nie odnajdywałem po prostu w niej nic śmiesznego, ten stan trwa do dzisiaj zresztą.
Polsat
Na samym początku lat 90-tych jedyne kreskówki jakie dzieci mogły oglądać, to te emitowane w Wieczorynce na TVP. W 1994 pojawiła się długo wyczekiwana alternatywa, Polsat wkroczył do domów w całej Polsce i zdobył niesamowitą popularność u dzieciaków na długo przed RTL7 i na równi z powstałą w mniej więcej tym samym czasie Polonią 1. Oprócz hitów jak Motomyszy z Marsa, Pokemon, Czarodziejki z Księżyca, He-Man, Spider-man: TAS i Batman Przyszłości, istniało wiele świetnych kreskówek, choć trochę już zapomnianych.
Reboot
Do jednych z tych bardziej oryginalnych należał bez wątpienia Reboot – pierwszy w historii serial animowany, w całości wyprodukowany przy użyciu CGI, na rok przed wypuszczeniem Toy Story. Na początku lat 90-tych kreskówka w 3D bez wątpienia była bardzo ryzykownym przedsięwzięciem. Jednak twórcy Reboota (m.in. Ian Person oraz Gavin Blair – odpowiedzialni za teledysk Dire Straits Money For Nothing) podjęli wyzwanie i stworzyli dzieło wyjątkowe jak na tamte czasy. Prawa do emisji kreskówki zostały sprzedane stacji ABC oraz kanadyjskiej stacji YTV.
Fabuła serialu przedstawia zmagania głównych bohaterów (Boba, Enzo i Dot Matrix) z grami, które uruchamia Użytkownik komputera. Gdy grę wygra postać grana przez Użytkownika, cześć miasta (Mainframe),w której toczyła się rozgrywka, zostaje zniszczona wraz z jej mieszkańcami. Oprócz zagrożeń z zewnątrz, trójka przyjaciół musi też stawić czoła dwóm wirusom – Megabajtowi i jego bliźniaczej siostrze Hexadecimal. Jak na tamte czasy taki opis fabuły brzmiał po prostu fantastycznie. Po 20 latach trochę kreskówka trochę się zestarzała, ale i tak – still a better story than Twilight.
Beast Wars (Kosmiczne Wojny)
Nigdy nie byłem fanem serii Transformers, nie znałem nazw Autobotów i Deceptikonów, ale jako dziecko lat 90-tych wiedziałem, że Beast Wars są cool. Animacja komputerowa pasowała tej kreskówce jak ulał, chociaż i tak większą uwagę zwracałem zawsze na ciekawą fabułę. Siłą rzeczy roboty przeistoczone w zwierzęta muszą się podobać, a jak jeszcze ze sobą walczą, to już w ogóle super. Denerwował mnie tylko fakt, że Autoboty, a raczej ich potomkowie Maximale muszą wybierać swój wygląd spośród takich „słabych” ssaków, podczas gdy Predacony (młodsze wcielenie Deceptikonów) upodobniały się do potężnych gadów. I tak o to Optimus Prime (w wersji BW) jest gorylem, a Megatron (w wersji BW) jest tyranozaurem...
Może nie napiszę, że Beast Wars było genialne, ze względu chociażby na pojawiające się czasami tandetne dialogi, to i tak miło sobie powspominać, tym bardziej że filmy o Transformersach, w mojej skromnej opinii, głowy nie urywały.
Voltron
Wielkich mechów walczących z obcą cywilizacją/potworami nigdy dość, dlatego Voltron, Generał Daimos czy Power Rangers albo Neon Genesis Evangelion cieszyły się ogromną popularnością. Najłatwiej dotrzeć do umysłu dziecka, a przy tym sprzedać większą ilość zabawek, jeżeli za podstawę fabuły przyjmie się walkę olbrzymiego robota z najeźdźcami na biedną Ziemię - sukces jest gwarantowany.
Kapitan N (Captain N: The Game Master)
Chyba jedna z ciekawszych propozycji dzisiaj, przynajmniej w teorii. Każdy kto miał w domu „pegasusa” marzył któregoś dnia aby wejść do świata swojej ulubionej gry i stać się jej bohaterem, prawda? Przynajmniej ja tak miałem, dlatego Kapitan N na długie lata został w mojej pamięci, ale nie dlatego że była to genialna kreskówka, wręcz przeciwnie. Moje marzenia zostały zniszczone, gdy zobaczyłem jak wygląda Megaman, który w animowanej wersji stał się… zielonym malutkim ludzikiem/gnomem! Mimo, że fabuła wydawała się dosyć interesująca – przepowiednia mówi o przybyciu wielkiego bohatera (Kapitana N) do Videolandii, który uratuje krainę postaci z gier wideo od czystego zła w postaci Matki Mózg – to już wykonanie kreskówki było okropne. Wszystkie występujące w niej postacie znacznie różniły się od swoich "nesowych" pierwowzorów i to w taki sposób, że po prostu nie da się tego wybaczyć.
Ufozaury (Dinosaucers)
Nie dość, że głównymi bohaterami są dinozaury, to jeszcze są to dinozaury z kosmosu, lepiej być nie może! Trochę mi zajęło czasu szukanie Ufozaurów, ponieważ pierwsza kreskówka z tymi prehistorycznymi gadami jaka przychodziło mi do głowy była seria Extreme Dinosaurs z RTL7 albo Denver Ostatni Dinozaur. Dinosaucers są jednak starszą kreskówką, jej produkcja zaczęła się w 1987 roku, co widać po charakterystycznej kresce z tamtych lat oraz zabójczo elektryzującej czołówce. Jeżeli komuś nie przeszkadza typowo dziecięcy charakter dialogów i dowcipów, to gorąco polecam, w końcu to dinozaury na miłość boską!
Godzilla: The Series
Pamiętacie średnio udany, amerykański remake Godzilli z 1998 roku? Jeśli tak, to ta kreskówka na pewno wam się nie spodoba. W tej wersji Godzilla, to tak naprawdę dorosły syn „oryginalnej” amerykańskiej Godzilli, który zostaje wychowany przez dr Tatopoulosa, po tym jak jego (siejąca zniszczenie) matka została zabita. Tym samym „dobra” Godzilla staje się obrońcą USA, wraz z grupą kilku śmiałków zwalcza inne mniej przyjazne potwory oraz kosmitów. Podobieństwo tego animowanego stwora do wersji kinowej z 1998 nie jest przypadkowe, kreskówka jest kontynuacją wydarzeń z filmu, przez co wygląd gada jest taki, że fani japońskich filmów będą co najmniej kręcić nosem.
To chyba tyle z ciekawszych rzeczy, które miały do zauferowania kanały Nickelodeon i Polsat w tamtych latach. Jeżeli jakiejś pozycji brakuje jest to spodowane w większości przypadków zanikami mojej pamięci (za co przepraszam), słabym poziomem kreskówki albo zbyt dużą jej popularnością. W przyszłym artykule zapraszam na wspomnienia z RTL7.