Kruk. Szepty słychać po zmroku: tajemnica Sławka ujawniona, ale kto stoi za porwaniem?
Jesteśmy już na półmetku. Trzeci odcinek serialu Kruk. Szepty słychać po zmroku odpowiada na parę istotnych pytań, ale zostawia też widzów z nowymi wątpliwościami. Akcja gna do przodu. Coraz więcej elementów układanki zaczyna do siebie pasować.
Uwaga, w tekście znajdują się spoilery z trzech pierwszych odcinków serialu Kruk. Szepty słychać po zmroku.
Jesteśmy w połowie tej mrocznej historii, która łączy przeszłość z teraźniejszością, i kilka zagadek mamy już za sobą. Jedną z najistotniejszych, która frapowała widzów od samego początku, była tożsamość Sławka. Wiedzieliśmy, że Adam Kruk, czyli tytułowy bohater, i Sławek są przyjaciółmi z dzieciństwa i razem wychowywali się w domu dziecka. Razem też, jak mogliśmy się domyślić z otwarcia serialu, byli molestowani przez dorosłych mężczyzn zapraszanych przez Krzysztofa Sadko, kierownika domu dziecka.
Szybko okazało się, że Kruk, który był od dawna ofiarą pedofilii, w sprawę wmieszał Sławka.
Nastoletni Adam, chcąc choć raz uniknąć wieczoru, podczas którego stanie mu się krzywda, do pokoju Sadko wysyła swojego młodszego kolegę. Ten nie wie, co go tam czeka. Dopiero w trzecim odcinku widzimy pokłosie całej sytuacji. Sławek jest wstrząśnięty i rozgoryczony. Ma świadomość, że Kruk wysłał go tam jak na ścięcie. W kolejnych scenach dowiemy się, że chłopczyk odebrał sobie życie, podcinając żyły.
Wiemy więc już, że Sławek tak naprawdę nie istnieje. Jest tylko wytworem wyobraźni Kruka.
Jego wyrzutem sumienia, prześladuje go jak senna mara, bo Kruk wie, że poniekąd odpowiada za życie tego niewinnego chłopca. W ostatnich scenach widzimy Kruka tak, jak widzą go inni ludzie - bez Sławka, rozmawiającego samego ze sobą. Ten widok potęguje tylko świadomość tego, jak bardzo Kruk jest chory i jak bardzo nieprzewidywalny. Zresztą jego zachowanie na policji, kiedy wdaje się w bójkę, ponieważ chce porozmawiać z oskarżonym o porwanie małego Morawskiego, też uświadamia to widzowi.
Kolejną ważną sprawą trzeciego odcinka jest bowiem próba znalezienia tego, kto odpowiada za porwanie małego Morawskiego.
Pod koniec drugiego epizodu Kruk trafia do tajemniczej chaty pośrodku niczego. Tam atakuje go mężczyzna. Okazuje się, że to Bogdan Wasiluk, ojciec Szymona, korepetytora zaginionego chłopca. W jego domu Adam, któremu udaje się pokonać mężczyznę, znajduje rzeczy należące do chłopca. Są to koc w kratę, który zniknął z domu Morawskich wraz z Rafałkiem oraz medalik dzieciaka. Wasiluk nie chce się przyznać do porwania, nie jest jednak w stanie obronić się przed zarzutami. Policja zatrzymuje mężczyznę, który jeszcze nie wie, że będzie przesłuchiwany przez Kaponowa. A ten chcąc się zrehabilitować Zygmuntowi Morawskiemu, jest zdolny do wszystkiego.
Głównym pytaniem, jakie trapi teraz widzów jest więc - kto odpowiada za porwanie chłopca?
Możliwości jest sporo, bo i - jak się okazuje - historii oraz wątków, jakie łączą różne postaci, jest niemało. Wasiluk z Morawskim znają się od dawna. Podobnie jak Krzysztof Sadko. Mężczyźni przed laty zamieszani byli w sprawę śmiertelnego pobicia jednego mężczyzny (na razie nie wiemy kogo i czy jest to w ogóle istotne). Wasiluk wziął na siebie winę Sadko, a Morawski mu za to zapłacił. Potem jednak Wasiluk się rozmyślił. O wszystkim wiedział szef białostockiej policji, Tylenda. Czy więc Wasiluk odpowiada za porwanie chłopca? Powstaje też pytanie, dlaczego Morawski był skłonny zapłacić za to, żeby Sadko nie poniósł winy?
A może to syn Wasiluka, Szymon, porwał chłopaka?
Jest bezpośrednio związany z rodziną Morawskich, udziela zaginionemu Rafałkowi korepetycji. Jest szansa, że to przeszłość dogania Morawskiego i że sprawa pobicia ze skutkiem śmiertelnym jeszcze tak naprawdę się nie zakończyła. I właściwie Szymon miałby swój motyw w całej tej historii. Przez to, że Wasiluk poszedł do więzienia, Szymon stracił ojca, jedynego rodzica, jakiego miał. Być może chce ukarać Morawskiego, mimo że jest z nim blisko związany. I mimo że nienawidzi własnego ojca.
Istotne informacje o samym porwaniu małego Rafałka zdobyliśmy już w trakcie pierwszego odcinka serialu.
Podczas otwarcia Kruka. Szepty słychać po zmroku jesteśmy świadkami wydarzeń, które miały miejsce już po tym, jak chłopczyk wrócił do domu. Podczas urodzin Zygmunta Morawskiego, jego dziadka, ten trafia na niego i dźga go szpikulcem w okolice brzucha. Mężczyzna upada, słychać krzyk matki chłopca. Wcześniej widzimy, że Zygmunt dostał paczkę z prezentem. W środku są perfumy i życzenia, ale podpis jest niewyraźny, trudno zgadywać od kogo jest podarunek. Morawski otwiera buteleczkę, wącha ją i skrapia się zapachem. Niewidomy Rafałek węsząc, trafia na dziadka i zadaje mu ciosy.
Bardzo możliwe, że oprawca to ta sama osoba, która wysłała perfumy. Co więcej, sama ich używa, bo Rafałek skojarzył ten zapach z czymś złym. Wysoce prawdopodobne więc, że za porwanie odpowiada ktoś, kto jest bardzo blisko związany z Morawskimi. Możemy być pewni, że to nie Rosjanin, pobity prawie na śmierć, odpowiada za zaginięcie chłopca.
Wiele jeszcze tajemnic przed nami i zagadek do rozwiązania.
Na razie jednak interesująco wszystko się ze sobą splata. Trochę żałuję, że sprawa Sławka i Kruka była dość oczywista od pierwszego odcinka, ale cieszę się, że wyjaśniła się już teraz i nie jest to tajemnica na cały sezon. A porwanie małego chłopca zaczyna być coraz bardziej ekscytujące. Tym bardziej, że coś czuję, iż zamieszane w nie osoby mają związek z osobistą tragedią Kruka.