REKLAMA

Czas przestać mówić tylko o nadziejach widzów. Jak wypada serial Kruk. Szepty słychać po zmroku?

Serial Kruk. Szepty słychać po zmroku ruszył z kopyta. Po zakończeniu drugiego odcinka czas przestać rozmawiać o debiucie czy nadziejach i spróbować trzeźwo ocenić tę produkcję.

kruk canal+
REKLAMA
REKLAMA

Uwaga, materiał zawiera spoilery z obu dotychczasowych odcinków serialu Kruk. Szepty słychać po zmroku.

Pierwszy odcinek rozbudził apetyt na więcej i chociaż miał wiele wad – z jakością dźwięku na czele – to, gdy pojawiły się napisy końcowe, bardzo żałowałem, że to już koniec. Tym niecierpliwiej czekałem na drugi odcinek. I przyznam, nie zawiodłem się. Uczucie świeżości już co prawda minęło, a na wierzch wyszły kwestie, których wcześniej nie widziałem, ale serial Kruk. Szepty słychać po zmroku to naprawdę świetna produkcja.

Najmocniejszą stroną Kruka... są aktorzy.

 class="wp-image-146619"

Nawet nie chodzi o sam dobór obsady, a raczej o to, że w ich grze czuć profesjonalizm i luz. Zwłaszcza główni aktorzy pozwalają poczuć, że scenarzyści stworzyli interesujące postacie. Kapitalny Michał Żurawski dostał niełatwą rolę, raczej zwyczajne i mało ekscytujące dialogi, ale potrafi wokół siebie zbudować aurę bólu, tajemnicy, siły i pewności siebie.

Cezary Łukaszewicz, który wciela się w rolę jego przyjaciela z dzieciństwa, Sławka, to również trafny wybór castingowy, chociaż - jeśli potwierdzą się nasze spekulacje – o nim porozmawiamy przy innej okazji. Nie wspominając już o Andrzeju Zaborskim (komendant policji) czy Jerzym Schejbalu (dziadek zaginionego chłopca), bo to aktorzy, którzy niejednokrotnie udowodnili swoje umiejętności, a do powierzonych im ról pasują doskonale.

 class="wp-image-146616"

Serial Kruk. Szepty słychać po zmroku ocieka wręcz klimatem.

I w drugim odcinku ocieka dokładnie tak samo jak w pierwszym. Niby nie jest to zarzut, bo wnętrza i pozbawione  barw kadry naprawdę wspaniale budują klimat, nadając prowincji – co ciekawe również i Łodzi - tajemniczego, smutnego, monotonnego charakteru. Cóż, polskie miasta i miasteczka nie zawsze są piękne i twórcy serialu potęgują jeszcze to wrażenie. Dziwi i martwi jednak to, jak bardzo instrumentalnie traktuję się tu tę przestrzeń i klimat. Zwłaszcza w drugim odcinku było to widać, scena z jazdą konną była tak dziwna, że przecierałem oczy ze zdumienia. Podobnie z muzyką ludową, która bombarduje widza w naprawdę nieoczekiwanych momentach.

Fabularnie nie mam jednak zbyt wielu zarzutów. Rozpoczęła się właśnie sprawa zaginięcia chłopca, wnuka szefa lokalnego przestępczego światka. To tą sprawą reklamowano Kruka w materiałach promocyjnych i myślę, że to właśnie ona będzie kluczowa w rozwiązaniu wewnętrznych problemów bohatera. Bo wątków, historii i bohaterów pojawiło się tu naprawdę dużo. I pewnie łączy je wiele, jak to bywa w historiach dziejących się w małych miasteczkach. Wszystko jednak kręci się wokół Kruka i myślę, że kwestia dzieciństwa i obronienia dziecięcej niewinności będzie tu kluczowa.

Z tą trzeźwością osądu będzie trudno, bo w Kruku... gra bardzo wiele elementów, które zagłuszają obiektywny osąd.

 class="wp-image-146613"
REKLAMA

Mocni bohaterowie i naprawdę ciężki klimat tłumią trochę problemy tej produkcji. Kolejny lokalny mafioso, który ponad wszystko kocha rodzinę; kolejna grupa bezrozumnych karków, tym razem tylko kierowana przez oczytanego przywódcę... Wszystko to trąci trochę banałem, a i mam wrażenie, iż ta próba nawiązywania do współczesnych problemów na razie wygląda dość płytko. Chociaż tutaj daję kredyt zaufania.

Drugi odcinek serialu Kruk. Szepty słychać po zmroku oceniam naprawdę pozytywnie. Mimo wad, problemów, ciągle dość kiepskiego dźwięku. To naprawdę solidny thriller i już nie mogę doczekać się kolejnej niedzieli.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA