REKLAMA

A koledzy mówili: dobra, tylko nie zmieniaj przerzutek!

Ameryko! Lance Vance Armstrong pokazał ci, że rower to nie tylko urządzenie w kącie pakerni, zaraz koło bieżni. Dowiedziałaś się też, że nie trzeba biegać z garnkiem na głowie za jajem ze świńskiej skóry, by by uprawiać widowiskowy sport. O say, can you see? Zachłysnęłaś się sukcesem Lance'a, ale jezioro marzeń wyschło - zastąpiło je jezioro cortyzonu.

A koledzy mówili: dobra, tylko nie zmieniaj przerzutek!
REKLAMA

REKLAMA

David Walsh stąpał Lance'owi po piętach już od początku zeszłej dekady. Irlandzki dziennikarz pierwszy wywiad z amerykańskim kolarzem przeprowadził w 1993 roku i wtedy był nim zachwycony. Pewność i pragnienie wygranej zamiast oklepanych frazesów o zaszczycie i traktowaniu pierwszego w życiu Tour de France jako treningu - tym kupił serce Walsha. Z czasem jednak spiżowy pomnik zaczął kruszeć pod wpływem wichrów wywoływanych symptomami dopingu.

Podobno na Tour de France doping to nic szczególnego. W czasach wielki sukcesów Armstronga brali wszyscy. Tylko, że Lance prócz bycia pierwszym na mecie, pragnął być pierwszym wśród osób, którymi się otaczał. Jego apodyktyczność i brak szacunku dla bliźnich szybko zaczął luzować więzy wspólnej tajemnicy. Na jaw zaczęły wypływać nieprawidłowości w które zamieszany był dr Ferrari. Betsy Andreu, żona jednego z kolegów z drużyny, dołożyła do ognia swoimi zeznaniami. Kariera kolarza pękła niczym łańcuch na wysokiej przerzutce podczas stromego podjazdu.

U Davida Walsha mało interesująca tematyka dopingu nabiera rozmachu jak 29-calowe koło. Literacka forma reportażu zdecydowanie pozytywnie wpływa na odbiór faktów, a wyczerpujące przedstawienie kulis i detali pozwala wskoczyć w wir wydarzeń każdemu - nawet tym, którzy kolarstwo znają tylko z reklam pewnego banku. Trafiła kosa na kamień - Walsh potrafił być czasem równie bezczelny, co (anty)bohater książki.

REKLAMA

Lektura dobra na deszcz, a na Woblinku tańsza o ponad dychę od wersji papierowej. Od tej pory dwa razy się zastanowisz, czym napełnić bidon. *)

*) Po soku owocowym zostaje nieprzyjemny zapach.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA