Polski Instytut Sztuki Filmowej zwalnia krytyków za... krytykę. Poszło o powstający film o Piłsudskim
Dość niepokojące sygnały docierają do nas z Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. Okazuje się, że tamtejsi krytycy filmowi, odpowiedzialni za opiekę literacką nad scenariuszami, zostali zwolnieni za to, że wykonywali swoją pracę, czyli skrytykowali scenariusz do filmu "Legiony".
"Legiony" w założeniu mają być ogromną polską superprodukcją, o rekordowo wielkim jak na rodzime warunki budżecie wynoszącym aż 28 mln zł. Film ma opowiadać o owianej legendą formacji Legionów Polskich, stworzonych przez Józefa Piłsudskiego. Akcja rozgrywać będzie się w latach 1914-1918. Rozpoczyna się od wymarszu Oleandrów, a finałem ma być bitwa pod Kościuchnówką.
Całkiem niedawno PISF przyznał "Legionom" niemałą, bo wynoszącą aż 4 mln zł dotację na dokończenie filmu. I to pomimo faktu, że dział literacki, składający się z pisarzy i krytyków filmowych, ocenił scenariusz "Legionów", delikatnie mówiąc, niezbyt pozytywnie.
Cytowana powyżej opinia Brylla jest ponoć najdelikatniejszą. Liczne zastrzeżenia wzbudził też niebezpiecznie zawyżony budżet, a konkretniej nieproporcjonalnie wysokie honoraria. Co nie jest oczywiście żadną nowością w przypadku wielkobudżetowych polskich filmów. Wystarczy przypomnieć casus najdroższego polskiego filmu wszech czasów, czyli kosztującego niecałe 80 mln zł "Quo Vadis".
Producent filmu "Legiony" Maciej Pawlicki (w jego CV znajduje się m.in. "Smoleńsk") dotację mimo tego uzyskał. Dyrektor PISF-u, Radosław Śmigulski, rozwiązał problem w bardzo szybki i skuteczny sposób – po prostu zwolnił 12 członków działu literackiego.
No tak, po co nam opinie ekspertów, którzy tylko przeszkadzają. Mają jakieś swoje uwagi, nie daj boże coś im się nie spodoba i trzeba się będzie tłumaczyć i hamować produkcję.
Wolność sztuki polega na wolności wyrazu, a nie wolności do popełniania słabych scenariuszy czy grafomańskich prób literackich. Jeśli zrezygnujemy z "grupy mędrców", którzy będą zwracać uwagę na braki w scenariuszach czy budżetowaniu, to nigdy nie stworzymy sprawnie działającej instytucji, która będzie wypuszczać dobre i wartościowe obrazy.
Polska kinematografia jest już i tak w dość słabym stanie i niezbyt dobrym miejscu na tle światowego kina. Takie działania, co gorsza jawne i wręcz obnoszące się, sprawiają, że PISF staje się platformą do produkcji historyczno-patriotycznych filmów ku pokrzepieniu narodu i władzy.
Instytucja ta, zamiast promować polską sztukę na świecie, zwróci się ku zamknięciu w hermetycznej puszcze, która tworzy z myślą o przypodobaniu się władzy. Tak samo jak niegdyś tworzono posągi i obrazy na dworach monarchów, którym chodziło o peany na cześć ich samych oraz dokonań swojego rodu.
Ale abstrahując już od tych naszych branżowych wojenek, "Legiony" na poziomie samego konceptu zapowiadają się na całkiem ciekawą produkcję. Mam nadzieję, że ciągle ma szanse na właściwe wykorzystanie swojego potencjału.
Nie ukrywam, że o ile będzie to dobrze napisane i nakręcone widowisko bitewne, to z niemałą chęcią pójdę na nie do kina. Tym bardziej, że marszałka Józefa Piłsudskiego ma zagrać nie byle kto, bo jeden z najbardziej charyzmatycznych polskich aktorów - Jan Frycz. Sama postać Piłsudskiego jest też na tyle ciekawa, że z pewnością zasługuje na film kinowy.
[AKTUALIZACJA] OŚWIADCZENIE PISF W SPRAWIE INFORMACJI PODANYCH PRZEZ „FAKT”
Jak więc widać muszę uderzyć się w pierś, gdyż stałem się ofiarą medialnej piramidy fake newsa. Wszystko ma swój pierwszy raz. Można z tego wywnioskować, że pomimo pewnych braków w scenariuszu, skrypt "Legionów" całkiem nieźle rokuje. O ile oczywiście uda się go sprawnie przenieść na duży ekran.
Dział literacki nie tyle przestaje istnieć co zostaje przeniesiony/wcielony do innego działu. Ernest Bryll nie został zwolniony, a PISF postanowił zmienić jego warunki zatrudnienia.
Jak widać cała sprawa była w toku, a dostępne doniesienia medialne (w tym i moje własne) opierały się na niesprawdzonych informacjach. Dostałem solidną nauczkę na przyszłość. Przepraszam wszystkich czytających za wprowadzanie w błąd.
Pozytywnym aspektem tej sytuacji jest to, że wiele wskazuje na to, iż "Legiony" rokują całkiem nieźle i jest spora szansa na w końcu udaną polską superprodukcję historyczną.