Angelina Jordan, 8-latka z Norwegii, stała się ostatnio sensacją Internetu. Jej wykonanie Bang Bang (My Baby Shot Me Down) z repertuaru Cher, któro zaprezentowała w norweskim X-Factorze, stało się viralowym hitem. Po raz kolejny małe dzieci robią za małpki w cyrku, niestety.
Gwoli ścisłości - dobrze byłoby w pierwszym akapicie to wyjaśnić: kawałek, w pierwotnej wersji, został nagrany przez Cher - tą samą, która pod koniec lat '90-tych dała nam Auto-Tune'a w swoim kawałku Believe. Numer został napisany przez jej męża - i wieloletniego, scenicznego partnera - Sonny'ego Bono, i nagrany oraz wydany w 1966 roku.
Wersja Nancy, córki Franka Sinatry, ukazała się w kilka miesięcy później. Popadła w zapomnienie, aż nie odkurzono jej w 2003 roku, na ścieżce dźwiękowej do filmu Kill Bill Quentina Tarantino.
Ostatnio numer ten został przypomniany zaś przez Davida Guettę i wokalistkę Się - choć nie okazał się jakimś super-mega-wielkim przebojem.
Zapewne jednak to właśnie powyższy rework sprawił, że utwór ten wybrano do - klonowanego już na całym świecie chyba - talent show.
Fakt faktem, można jej pozazdrościć kontroli nad głosem, wyrobionej techniki i zdumiewającej - zwłaszcza na jej wiek (osiem lat!) - barwy głosu. Pytanie jednak, czy faktycznie takie akcje powinny mieć miejsce? Nie jest to pierwszy przypadek, gdy media zachwycają się małymi dziećmi i ich zdolnościami stricte rozrywkowymi, traktując je ni mniej, ni więcej, jak maskotki. Wystarczy choćby wspomnieć o, znanej z polskiego podwórka, Klaudii Kulawik, 11-latki, która podbiła serca widzów w pierwszej edycji polskiego Mam Talent, zajmując ostatecznie drugie miejsce ze swoim wykonaniem utworu Dziwny Jest Ten Świat Czesława Niemiena:
Przykładów jest jednak dużo więcej: choćby Connie Talbot, która pojawiła się w finale pierwszej edycji brytyjskiej wersji Mam Talent w 2007 roku, w wieku zaledwie… Sześciu lat. Zachwyciła wszystkich swoją barwą głosu i umiejętnością śpiewania - podobno nigdy profesjonalnie nie szlifowaną - i stała się ulubienicą Simona Cowella, autora formatu telewizyjnego oraz promotora muzycznego, odpowiedzialnego zarówno za serię …Got Talent, jak i X-Factor, oraz nagrała płytę, która w jej rodzimej, Wielkiej Brytanii pokryła się złotem, a w Tajwanie, Hong Kongu i Korei platyną.
Niestety, tego typu akcje nie zawsze kończą się pomyślnie. Przykładem może być tutaj choćby amerykańska wersja programu …Mam Talent, w której jeden z najsurowszych jurorów, kontrowersyjny prezenter radiowy Howard Stern, doprowadził 7-letniego rapera, Mir Money, do płaczu… Samym faktem, że nie przepuścił go dalej.
Również dla - wówczas 10-letniej - tancerki Hollie Steel udział w talent show nie był do końca usłany różami. Okupiony był sporą dawką stresu, nerwów, a nawet - okazjonalnego - pęknięcia i załamania się. Trudno jednak, przy takiej presji, jaka na niej ciążyła, się czemukolwiek dziwić.
Przykładów są dziesiątki, niemal z całego świata - bo i niemal na cały świat eksportowane zostały te formaty. Uwidacznia to ewidentny problem, jakim jest traktowanie młodych dzieci jako zwierzęta cyrkowe. Machina showbiznesowa jest bezlitosna - nie tylko ze względu na to, ile czasu pochłania i presję, jaka się z nią wiąże; ale również na brak uczuć i sentymentów - to w końcu showbiznes, a w biznesie, jak wiadomo, liczą się pieniądze i… Pieniądze. Nic więcej. Młodzi ludzie nie do końca są w stanie jeszcze to pojąć - więc wpuszczanie ich, w wieku jeszcze nawet nie nastoletnim, w tryby tej machiny, nie jest dobrym pomysłem. Wystarczy wspomnieć, co działo się z ludźmi, którzy zaczynali jako nastolatkowie: Justin Bieber, Selena Gomez, Demi Lovato, Amanda Bynes, Macaulay Culkin (OK, ten zaczynał wcześniej), Michael Jackson (OK, ten też, i - jak dobrze wiemy - nie odbiło się to najlepiej na jego psychice); Lindsay Lohan, Britney Spears, Miley Cyrus…
Niestety, opinia ta zdaje się nie być podzielana przez przemysł. Nie powinno to w sumie dziwić - płyty nagrywane przez dziecięce gwiazdy-maskotki sprzedają się w setkach tysięcy egzemplarzy, kupowane przez mało ogarniętych dorosłych, dla których tego typu forma jest "słodka", "rozkoszna" i "urocza", i nie wnikają oni w stres, wyrzeczenia życiowe, oraz efektywne odbieranie dzieciakom dzieciństwa, którymi to wszystko jest okupione. Podobnie sprawa się ma z wszelkimi innymi występami (tańce, gimnastyka), w wykonaniu dzieci. Simon Cowell, jeden z głównych współodpowiedzialnych za tą eksploatację - która za kilkanaście/kilkadziesiąt lat będzie zapewne wywoływała podobne pukanie się w czoło, jak eksploatowanie osób o innym niż biały kolorze skóry w przemyśle rozrywkowym Ameryki wczesnego, XX. wiek - zapowiedział zaś, że w X-Factor oficjalnie obniży minimalny wiek uczestników do 14 roku życia. W wielu innych krajach zaś The Voice, obecny też i w Polsce, ma nawet swoją dziecięcą edycję - The Voice Kids, w której biorą udział dzieci w wieku od 6 do 14 lat. Machina - wydaje się - nie do zatrzymania, ale warto mieć w pamięci, że to wciąż dzieci, a nie zwierzątka, ani makaki w cyrku. I nawet, jeśli z tych filigranowych istot wydobywają się głosy osób 4, 5 x starszych, to to wciąż są dzieciaki - i wartoby jednak nie wspierać tego pierdolnika.