W ubiegłym tygodniu trochę kręciłem nosem na pilotażowy odcinek "Marco Polo" - zarzucałem mu między innymi nudę, scenariuszowy chaos i płaską konstrukcję postaci. Po seansie całego pierwszego sezonu moje odczucia względem tego serialu uległy diametralnej zmianie - nie jest to dzieło wybitne, ale bardzo przyzwoita produkcja przygodowa, którą warto obejrzeć.
W zasadzie wszystkie wady, które przeszkadzały mi w pilocie, rozmywają się z każdym kolejnym odcinkiem i to począwszy już od drugiego. Jest coraz lepiej, coraz intensywniej i coraz bardziej ciekawie, aż do naprawdę ekscytującego finału, który budzi wielkie emocje. Wszystkie wątki, które na wstępie wydają się być ograne i banalne, z czasem zaczynają nabierać głębi, podobnie zresztą jak bohaterowie, w pierwszym odcinku jawiący się jako jednowymiarowe, nieciekawe kukiełki.
Akcja serialu rozgrywa się w XIII wieku. Syn weneckiego kupca, Marco Polo, zostaje oddany w charakterze zakładnika Kubilajowi, wielkiemu chanowi mongolskiemu, wnukowi słynnego Czyngis-chana, w zamian za możliwość korzystania z Jedwabnego Szlaku. Kubilaj, słynący z otwartości na inne kultury, jest pod wrażeniem błyskotliwości i talentów językowych Marco, umieszcza go na swoim dworze, powierzając mu rolę obserwatora i doradcy. Wielki chan szykuje się do inwazji na Chiny.
Mniej więcej do połowy, czyli do piątego odcinka, jest tylko nieźle - potem akcja nabiera rozpędu i "Marco Polo" rozkręca się na dobre, momentami naprawdę porywając.
Interesująco poprowadzony jest rozwój głównego bohatera, który swoimi decyzjami szybko zaskarbia sobie sympatię widzów, ale równie - jeśli nawet nie bardziej - atrakcyjnie wypadają inne postaci, jak choćby kanclerz Jia Sidao, Tysiąc Oczu, książę Jingim czy sam wielki chan, Kubilaj. Na uwagę zasługują także kreacje kobiecych bohaterek. Choć raczej nie grają tu pierwszych skrzypiec, nie stanowią też jedynie tła i wcielają się istotne dla fabuły role.
"Marco Polo" to naprawdę wielowątkowa, świetnie rozłożona na poszczególne odcinki fabuła, którą śledzi się z fascynacją. I to nie dlatego, że jej twórcy posiłkują się tanimi chwytami w stylu cliffhangerów, ale z tego powodu, że jest ona zwyczajnie zajmująca i absorbująca. I to zarówno w szerszej skali - planowanych podbojów Kubilaj-chana, jak i tej węższej, czyli wydarzeń na jego dworze.
Nie bez znaczenia pozostaje też obłędna scenografia i - co tu ukrywać - dalekowschodnia egzotyka, olśniewająca sama w sobie. Również efektowne pojedynki kung-fu, choć może nieco przesadzone, ogląda się rewelacyjnie.
Koniec końców trudno jest mi się do czegokolwiek przyczepić - oczywiście przy założeniu, że traktujemy "Marco Polo" jako serial przygodowy, bardzo luźno oparty na kanwie historycznych wydarzeń. Historyk próbujący poddać tę opowieść naukowej analizie zapewne wyrwałby sobie wszystkie włosy z głowy. Na szczęście ambicją Netfliksa nie było raczej stworzenie dzieła wiernego faktom, a dostarczającego widzom rozrywki - i to udało się znakomicie.