Brat prezydenta Kennedy'ego miał zamordować Marilyn Monroe. Były policjant mówi, że ma dowody
Marilyn Monroe to największa kobieca gwiazda złotej ery Hollywood, wokół śmierci której od dekad krążą najróżniejsze teorie. Według najnowszej z nich osobą odpowiedzialną za jej śmierć jest brat prezydenta USA Robert F. Kennedy. Dowody na to podobno były ukryte w policyjnym archiwum.
W czwartek 8 lipca na Zachodzie zadebiutuje książka „Bombshell: The Night Bobby Kennedy Killed Marilyn Monroe”. Jak sam tytuł wskazuje, czeka nas prawdziwa reporterska bomba, która ma szansę poruszyć całe amerykańskie społeczeństwo. Mowa przecież o oficjalnie uznawanej za samobójczą śmierci jednej z najbardziej ukochanych gwiazd Hollywood i słynnego polityka, który był młodszym bratem prezydenta USA. Zresztą Robert F. Kennedy też miałby olbrzymie szanse nim zostać, gdyby nie poniósł śmierci w skierowanym przeciwko niemu zamachu kilka lat później. Cała sprawa dotyka więc postaci do dzisiaj niezwykle ważnych dla wielu Amerykanów.
Autorem najnowszych rewelacji na ten temat jest Mike Rothmiller, były detektyw z komendy policji w Los Angeles. Jak podaje portal The Sun, Rothmiller ma za sobą sześć lat służby w elitarnej dywizji przeciwdziałającej zorganizowanym grupom przestępczym. Na ślad dokumentów poświęconym śmierci Marilyn Monroe detektyw miał natrafić jeszcze w 1978 roku, gdy przeszukiwał policyjne archiwum. Znalazł tam podobno fotokopie zaginionego pamiętnika aktorki, w którym miała zapisać szczegóły swojego romansu z Bobbym Kennedym i jego starszym bratem.
- Czytaj także: Kilka lat temu odnaleziono także nagranie pierwszej nagiej sceny z udziałem Marilyn Monroe.
Informacji o całej trójce było jednak więcej, bo policja w Los Angeles miała całymi miesiącami trzymać Monroe pod swoim czujnym okiem (założyli jej pluskwy w mieszkaniu i podsłuchiwali rozmowy telefoniczne). Przechowywane w archiwum dokumenty rzekomo udowadniają, że Robert F. Kennedy znajdował się w Los Angeles w dniu śmierci swojej kochanki. Mike Rothmiller twierdzi poza tym, że usłyszał też istotne zeznania od znajdującego się przy tym zdarzeniu aktora Petera Lawforda.
Robert F. Kennedy miał odwiedzić Marilyn Monroe i zatruć jej drinka. A policja LA potem zatuszowała ślady.
Tak w każdym razie zapewniał w swoim zeznaniu Lawford, którego Rothmiller spotkał w willi Hugh Hefnera. Kilka dni później obaj spotkali się na umówioną rozmowę w parku i po dłuższych namowach brytyjski aktor zgodził się ujawnić „prawdę” o wydarzeniach sprzed ponad 20 lat. W ciągu tygodnia poprzedzającego śmierć Marilyn Monroe obaj bracia Kennedy podobno przestali odbierać od niej telefony. Na co urażona gwiazda zareagowała groźbą, że ujawni szczegóły ich romansu, a to poważnie zaszkodziłoby karierze politycznej obu Demokratów. Lawford podobno zeznał, że przewiózł Bobby'ego Kennedy'ego z lotniska do domu Monroe i był świadkiem ich kłótni.
Pełniący wówczas funkcję prokuratora generalnego polityk miał obalić aktorkę na ziemię i kazać jej się zamknąć. Gdy Peter Lawford go odciągnął, Marilyn siadła na kanapie, a Kennedy zaczął przeszukiwać jej mieszkanie w poszukiwaniu pamiętnika. Później zaś dosypał coś do jej drinka i kazał wypić do końca. Następnie do środka weszło dwóch agentów, których zadaniem było zatuszowanie śladów zbrodni. W tym czasie Lawford pod przymusem odwiózł Kennedy'ego z powrotem na lotnisko.
„Bombshell: The Night Bobby Kennedy Killed Marilyn Monroe” może się okazać wielkim hitem lub całkowitą klapą. Zależy, czy książka zawiera dowody z archiwum.
Były detektyw twierdzi, że tak długo utrzymywał szczegóły zajścia w tajemnicy, ponieważ wcześniej nikt by mu nie uwierzył. Klan Kennedych cieszył się wówczas wielkim poważaniem, dodatkowo wzmocnionym przez tragiczną śmierć obu braci. Teraz wiemy zaś znacznie więcej o obu i różnych ciemnych sprawkach z ich życia. Czy to oznacza natomiast, że opowieść z książki napisanej przez Rothmillera wraz Douglasem Thompsonem jest prawdziwa? Niekoniecznie, bo jej najbardziej sensacyjna część opiera się na niemożliwych do udowodnia zeznaniach. Lawford od dawna nie żyje, więc ani nie potwierdzi, ani nie zaprzeczy słowom eks-policjanta.
Możemy być natomiast pewni, że przez następne miesiące powstaną kolejne szczegółowe analizy faktów opisanych w książce i dziennikarze z całego świata spróbują ustalić ich autentyczność. Marilyn Monroe po prostu jest zbyt ważna dla amerykańskiej historii, żeby tak to zostawić. Zwłaszcza, że w ostatnim czasie głośnym echem odbiła się też wypowiedź byłego managera Franka Sinatry, według którego słynny wokalista i aktor nigdy nie pogodził się ze śmiercią Monroe. Był też absolutnie przekonany, że zabitą ją, by ukryć przed światem sprawę romansu z Kennedymi.