Zwycięzcę MasterChefa mogliśmy poznać przed finałem. Wszystkiemu winna... książka kucharska
Gdy wczoraj o 20:00 rozpoczynał się finałowy odcinek kulinarnego show MasterChef, niemal wszyscy wiedzieli już, kto został zwycięzcą trzeciej edycji programu. Wszystko przez to, że książka kucharska z przepisami Dominiki Wójciak trafiła do sprzedaży dzień wcześniej, niż powinna.
Własna książka kucharska jest, obok 100 tys. złotych oraz tytułu "polskiego MasterChefa", jedną z nagród, które otrzymuje zwycięzca programu. Na ogół znajduje się ona w sprzedaży dzień po finale, jednak tym razem ktoś nawalił i na półkach Empiku stała już od wczoraj. Wynik finałowego odcinka MasterChefa poznali więc wszyscy odwiedzający księgarnię, a krótko potem - cały Internet, bowiem zdjęcia przedstawiające tę wpadkę obiegły go lotem błyskawicy.
Mowa tu o wpadce, a nie skandalu, gdyż cały MasterChef, włącznie z finałem, został nagrany wcześniej i nawet nie udawał, że jest nadawany na żywo. Pojawiające się więc tu i ówdzie komentarze o blamażu TVNu i o tym, że program był ustawiony, rozmijają się z prawdą. Nawet gdyby faktycznie był ustawiony, wcześniejsza publikacja książki kucharskiej Dominik Wójciak nie jest na to żadnym dowodem. Ostatecznie musiała zostać zredagowana i wydrukowana tygodnie temu.
W gruncie rzeczy nie stało się nic strasznego, choć pewnie dla wielu widzów "emocjonujący finał" emocjonujący nie był. Winę za całą sytuację ponosi najprawdopodobniej pracownik Empiku (sieć księgarni i TVN wydali oświadczenia, w których informują, że starają się wyjaśnić co się stało). Nie pierwsza i zapewne nie ostatnia to tego typu wpadka. Przy okazji pierwszej edycji MasterChefa, jeszcze przed emisją ostatniego odcinka, na oficjalnej stronie programu znalazły się materiały, dzięki którym można było dowiedzieć się, kto jest zwycięzcą. Podobną, choć nieco mniejszą wtopę zaliczył w tym roku Polsat - po telewizyjnej premierze finału trzeciej edycji "Top Chefa", w aplikacji Ipla dostępny był wywiad z Marcinem Przybyszem, który go wygrał. Sam odcinek trafił do Internetu dopiero kilka dni później.