Dwa lata po wydaniu debiutanckiego krążka, "Spadochron", który szybko zdobył status złotej płyty, Mela Koteluk wraca z nowym repertuarem. Dziś, 17 listopada 2014, premierę ma jej nowy album, "Migracje". "Migracje" to trzynaście nowych kawałków, a wśród nich single "Fastrygi" i "Żurawie Origami", które promowały płytę. Nowy krążek Koteluk od razu trafił do kilku serwisów streamingowych, a więc jego brzmieniem możemy cieszyć się już teraz, bez konieczności wychylania nosa na deszcz.
Premiera "Migracji" została zresztą zaplanowana na doskonały czas. Utwory Koteluk, ich teksty, muzyka stanowią idealną odtrutkę na szaro-bury listopad. Swobodne, nieco melancholijne, ale mieniące się refleksami słońca, ciepłe, takie są wszystkie jej kawałki, które sprawiają, że jest nam tęskno. Tęskno za czym? Za latem, za drugim człowiekiem, za wolnością, za własnym miejscem. Ale nie jest to tęsknota przykra, ale taka, która daje nadzieję na, można by powiedzieć banalnie, lepsze jutro. Które być może nie nastąpi po 24 godzinach, ale kiedyś na pewno. Kiedyś, kiedy minie brzydki i deszczowy listopad. Bo przemijanie nie jest takie złe.
Twórczość Meli Koteluk nie bez powodu wielokrotnie była porównywana do działalności artystycznej Kasi Nosowskiej czy Moniki Brodki. I na tej płycie słychać echo utworów tych piosenkarek. Kryje się to w lekkiej manierze, w tekstach, w podobnym klimacie. I na pewno nie jest to żaden zarzut w stosunku do młodej, acz brzmiącej dojrzale artystki. Dodałabym tam jeszcze świadomą bądź nie inspirację Czesławem Mozilem, Renatą Przemyk, Korą Jackowską i wczesną Republiką. Jednym słowem jest dobrze i druga płyta piosenkarki pokazuje, że trzeba będzie definitywnie skończyć z porównywaniami, a powiedzieć głośno: Mela Koteluk na swój własny styl i jej twórczość jest wyrazista.
Moimi faworytami "Migracji" są zdecydowanie: Tragikomedia, Stan Dusz, Pobite Gary, Żurawie Origami, To nic, Migracje czy Jak W Obyczajowym Filmie. Na uwagę zasługują też utwory instrumentalne, Zmienne Tętno i Duszno, a szczególnie właśnie ten ostatni. W utworach Meli Koteluk wspaniała jest inspiracja dzieciństwem, muzyką lat. 80. i 90. XX wieku. To odwołanie do beztroskich chwil, ale przedstawienie znanych elementów w nieco innej konwencji widać zwłaszcza w Pobitych Garach i Migracjach. Cała płyta jest spójna i Koteluk chce się po prostu słuchać. To przyjemny powiew świeżości, coś w czym można się zatopić jak w kakao z pianką.
"Migracje" Meli Koteluk pachną ciepłą ziemią, chłodnym powietrzem, które zwiastuje wiosnę. Są jak pranie na wietrze, jak sklep z zabawkami struganymi w drewnie i malowanymi przez starszą babcię, jak taniec bosymi stopami na polanie pełnej stokrotek, jak deszcz w upalne popołudnie. Jak coś, co kojarzy się z pięknem i dobrocią. Jak coś, co daje nadzieję. Są pozytywne, bo ileż można siedzieć w jednym miejscu? Dobrze, że wróciłaś.