Miasto skarbów udowadnia, że polska telewizja w końcu odchodzi od seriali o gotowaniu zupy
Miasto skarbów to nowy serial kryminalny TVP, który stanowi kolejny mały krok dla ludzkości, ale zdecydowanie większy dla rozwoju polskiej telewizji.
Akcja Miasta skarbów, serialu który zadebiutuje na antenie TVP już jesienią, rozgrywa się w Krakowie, w środowisku złodziei dzieł sztuki oraz tropiących ich policjantów ze specjalnej jednostki miejscowej policji.
Głównymi bohaterkami są Alicja, którą gra Aleksandra Popławska, będącą genialną historyk sztuki oraz Ewa (wciela się w nią Magdalena Różczka), wielce utalentowana malarka. Alicja, która wróciła z Warszawy do rodzinnego Krakowa, rozpoczyna współpracę z policją jako ekspertka pomagająca im tropić złodziei dzieł sztuki.
Języczkiem uwagi ma być wątek Ewy, która z kolei działa wewnątrz jednej z czołowych grup rabujących drogocenne artefakty.
Dostajemy więc zabieg dramaturgiczny, opierający się na starciu dwóch sióstr działających w przeciwstawnych obozach.
Choć fabuła zapowiada się na daleką od trywialności, to nie jest też specjalnie oryginalna. Nadal daleko nam do poziomu konceptu na miarę Breaking Bad, Lost czy Westworld. Tym niemniej, widać ewidentnie, że polskie telewizje starają się (w końcu!) wyjść z rowu produkcji obyczajowych, w których jedynymi zwrotami akcji są miłosne zdrady bądź uszkodzenie roweru księdza tropiącego zbrodnie w Sandomierzu, a nośnikami dramaturgii staje się przesolona zupa i śmierć w kartonach.
Oczywiście trochę ironizuję, ale właściwie od premiery Klanu w 1997 roku polska telewizja była owładnięta przez "subkulturę" gospodyń domowych.
Krok w stronę seriali kryminalnych na dobrym poziomie realizacyjnym i fabularnym, to dobry kierunek, choć oczywiście daleko nam jeszcze do pułapu, jaki osiągnięto na Zachodzie, i nie mam tu na myśli tylko Stanów. Ostatnie lata obrodziły w mnóstwo świetnych seriali z Wielkiej Brytanii ("Broadchurch"), Skandynawii ("Most nad Sundem"), Francji ("Powracający"). Choć oczywiście prym nadal wiodą produkcje made in USA.
Produkcje amerykańskie osiągnęły już mistrzostwo nie tylko w samej konstrukcji formalnej i fabularnej, ale przede wszystkim w wychodzeniu poza tradycyjne pojmowanie formatów telewizyjnych oraz gatunkowych.
Najlepszym tego przykładem jest Westworld, będący na pierwszy rzut oka westernem. Jednakże szybko w trakcie trwania serii przepoczwarza się w dystopijne sci-fi, dramat psychologiczny i traktat filozoficzny o człowieczeństwie, świadomości.
Polskie seriale, nawet gdy starają się śmielej podchodzić do formy, tak jak nieszczęsne Belle Epoque, ciągle zamknięte są w starych schematach i czterech kwadratowych ścianach formatów serialowych, które w Ameryce królowały w latach 70. i 80.
Nawet wystawne widowisko TVN-u, pomimo, że prezentowało się wizualnie naprawdę dobrze, to pod względem konstrukcji było tradycyjnie rozumianym i schematycznym do bólu kryminałem w ciekawszej niż zwykle otoczce. Do tego z kiepskim scenariuszem i nijakimi, fatalnie napisanymi postaciami. Całość była też sztucznie efekciarska, ale mimo wszystko uważam, że Belle Epoque to krok w dobrym kierunku.
Produkcje takie jak Belfer czy Wataha również, choć nie mają zbyt świeżej formuły, dają nadzieję na lepsze serialowe czasy na polskiej ziemi. Pokazują one przede wszystkim to, że warto robić zwyczajnie dobre polskie seriale, nie traktujące widza jak idiotę, który pochłonie przy mielonym byle chłam, który do niedawna wciskała mu rodzima telewizja.
Polski widz również doceni dobre aktorstwo, produkcję i przede wszystkim wciągający, angażujący i trzymający w napięciu scenariusz.
Czekam jedynie, aż zrobimy kolejny krok naprzód i wyjdziemy poza schemat produkcji kryminalnych. Po sukcesach ostatnich seriali HBO i CANAL+ telewizje zaczynają się ścigać ze sobą w tym, by pokazać, że i one potrafią zrobić dobre telewizyjne kryminały.
"Korona królów" może być ciekawym ćwiczeniem z wysokobudżetową produkcją kostiumową. Tylko dział PR-u TVP powinien wylecieć na bruk po tym, jak pozwolili na to, by w materiale Teleexpresu trafiło do świadomości publicznej to smutno-żałosne zdjęcie z produkcji. Żadna szanująca się stacja telewizyjna czy studio filmowe nie pozwoliłoby sobie na taki strzał w stopę, nawet jeśli miałby to być nieudany żart.
Miasto skarbów, obawiam się, będzie w najlepszym wypadku dobrą pozycją kryminalną.
Liczę, że choć ten wątek przygodowy związany z poszukiwaniem skarbów i dzieł sztuki będzie ciekawie rozwinięty. Natomiast nie spodziewam się wybitnego dzieła, które zapisze się historii polskiej popkultury i poruszy świadomość masowego widza.
I trochę chyba w tym jest problem. Polscy twórcy nadal obawiają się, albo nie potrafią stworzyć czegoś przełomowego i to już na samym tylko poziomie konceptu. Pytanie tylko, czy takich mamy obecnie twórców, czy na tyle słaby rynek telewizyjno-filmowy, który tą kreatywność blokuje?