„Mosul” to kolejny po „Tyler Rake: Ocalenie” świetny film akcji od Netfliksa i braci Russo
Składający się wyłącznie z arabskiej obsady „Mosul” po wieloma względami odróżnia się jednak od wspomnianego wyżej „Tylera Rake’a”. Przygotujcie się na naprawdę mocne kino tylko dla ludzi o emocjach ze stali.
OCENA
![Mosul - film z 2020 roku](/_next/image?url=https%3A%2F%2Focs-pl.oktawave.com%2Fv1%2FAUTH_2887234e-384a-4873-8bc5-405211db13a2%2Fsplay%2F2020%2F11%2Fmosul-film-netflix-recenzja.jpg&w=1200&q=75)
„Mosul” to nie tylko tytuł filmu, ale też i miasto leżące w północnej części Iraku. Produkcja Netfliksa opowiada o grupie mężczyzn, którzy po tym, gdy Państwo Islamskie odebrało im wszystko (łącznie z domami i rodzinami) organizują się w jednostkę bojową SWAT i postanawiają wyruszyć z misją przeciwko ISIS.
Wspomniałem już aż dwa razy przy okazji pisania o „Mosulu” o filmie „Tyler Rake: Ocalenie” głównie dlatego, że to również była produkcja Netfliksa, która powstała we współpracy serwisu z Joe i Anthonym Russo (dla niewtajemniczonych, to oni wyreżyserowali m.in. dwie ostatnie części „Avengersów”).
Poniekąd „Mosul” i „Tyler Rake” są też do siebie podobne, przynajmniej pod względem przynależności gatunkowej. Tym niemniej, to jednak zupełnie różnie produkcje.
Wprawdzie i tu i tu mamy do czynienia z jednostkami specjalnymi i scenami strzelanin w egzotycznej, z punktu widzenia zachodniego widza, scenerii, ale o ile „Tyler Rake” był klasycznie hollywoodzkim akcyjniakiem z „kompleksem białego zbawiciela”, który przybywa, by zaprowadzić porządek w potrzebującym kraju, tak „Mosul” większy nacisk kładzie na bohaterów i relacje między nimi.
Film w reżyserii Matthew Michaela Carnahana jest też o wiele bardziej skromny i surowy w warstwie realizacyjnej. Oczywiście nie brakuje tu wciskających w fotel strzelanin czy dramatycznych wydarzeń, ale są one przedstawione w sposób bliski realizmowi na tyle, na ile się da. Nie ma tu żadnego efekciarstwa, formalnej ekstrawagancji, scen na jednym ujęciu czy popisów kaskaderskich. Wymiany ognia są krótkie i konkretne – trwają tyle, ile trwać powinny. To rzadkie w tego typu kinie.
![Mosul Netflix 2020](https://ocs-pl.oktawave.com/v1/AUTH_2887234e-384a-4873-8bc5-405211db13a2/splay/2020/11/Mosul-Netflix-2020-1024x531.jpg)
Za kamerą stanął debiutujący jako reżyser Matthew Michael Carnahan, który dotąd znany był jako scenarzysta takich filmów jak „World War Z” czy „21 mostów”. Podszedł on do zadania na poważnie i z szacunkiem dla opowiadanej historii. Całość przedstawił nam w formie paradokumentalnej, co tylko pomaga skutecznie wciągnąć widza w środek akcji.
Jak też wspomniałem wyżej, twórcy filmu „Mosul” bardzo dużo uwagi poświęcili bohaterom i relacjom wewnątrz grupy.
Oczywiście nie ujrzymy w tym filmie pełnego portretu tych postaci, bo na to potrzebny byłby cały serial, natomiast spędzamy z nimi trochę czasu.
![mosul recenzja film 2020 netflix](https://ocs-pl.oktawave.com/v1/AUTH_2887234e-384a-4873-8bc5-405211db13a2/splay/2020/11/mosul-recenzja-film-2020-netflix-1024x532.jpg)
Udanym motywem fabularnym jest to, że w grupie SWAT pojawia się nowy członek, Kawa, tak więc na szybko, ale z dobrym efektem, niejako jego oczami także i my poznajemy resztę ekipy. Zobaczymy w niej m.in. to, że dowódca grupy w każdym pomieszczeniu, do którego trafi zaczyna sprzątać bałagan, jaki tam znajdzie, co można interpretować jako próbę poradzenia sobie z chaosem wokół bądź symbolicznego powracania na chwilę do życia przed wojną.
Sam Kawa przechodzi ciekawą i przekonującą przemianę w trakcie trwania filmu. Do tego powód i cel całej misji oddziału SWAT, który trzymany jest przed Kawą, a także i widzem w tajemnicy do samego końca, również robi wrażenie.
„Mosul” nie jest więc kolejnym pustym akcyjniakiem, tylko dobrym i mocnym kinem.
Twórcom udało się też sprawnie przemycić między kadrami obraz tragizmu konfliktu w Iraku i piekła, przez które przechodzą tamtejsi ludzie. O ile więc „Tyler Rake: Ocalenie” był atrakcyjną bajką dla dużych chłopców (aczkolwiek w swojej kategorii absolutnie mi się ten film podobał i nadal zaliczam go do jednego z lepszych akcyjniaków ostatnich lat), o tyle „Mosul” to jego trochę bardziej surowy i dojrzalszy kuzyn. Uplasowałbym go gdzieś pomiędzy „Helikopterem w ogniu”, a „Snajperem”.
Jeśli zastanawiacie się, czy go obejrzeć, to moim zdaniem nie ma się czego obawiać. Netflix, po dość kiepskich miesiącach, powoli zaczyna nadrabiać zaległości w ostatnich tygodniach 2020 roku. To już kolejna ich udana produkcja w ostatnim czasie, która prawdopodobnie znajdzie się pośród najlepszych filmów, jakie widziałem w ostatnich 12 miesiącach.