REKLAMA

Ten film sprawi, że poczujecie euforię. A potem was skopie. Obejrzycie go na VOD

Na platformy VOD z piskiem opon wjechali właśnie "Motocykliści". Oglądając film z Tomem Hardym, poczujecie zapach spalin, ubabrzecie się smarem i, przede wszystkim, zachłyśniecie się wolnością. Przynajmniej przez chwilę.

motocykliści co obejrzeć w weekend online
REKLAMA

Na przełomie lat 60. i 70. motocykliści byli w Stanach Zjednoczonych wrogiem publicznym nr 1. Oskarżano ich o najgorsze, mówiło się, że gardzą higieną osobistą, a do tego nic nie robią tylko piją, ćpają i gwałcą. Na ile była to prawda? Poczytajcie "Hell's Angels. Anioły Piekieł" Huntera S. Thompsona i dowiecie się, że media stanowczo przesadzały, podając kolejne sensacyjne doniesienia na temat degrengolady motocyklowych klubów.

Wizerunek motocyklistów jako ludowych diabłów utrwaliło też kino. "Dzikie Anioły" stały się takim hitem, że zapoczątkowały całe bikersploitation. A przecież kino eksploatacji odrzucało wszystko, czego nie mogło tłumaczyć na język seksu i przemocy. W kolejnych filmach cyklu zmotoryzowani bohaterowie jeździli po autostradach, łamali prawo, wdawali się w bójki, pili, ćpali, gwałcili i zabijali. Nawet "Swobodny jeździec", w którym bohaterowie na swoich dwukołowcach ruszają w poszukiwaniu prawdziwej Ameryki, nie zdołał tego zmienić.

REKLAMA

Motocykliści - gdzie obejrzeć film online?

Właśnie w tamtych czasach Jeff Nichols osadza akcję swojego filmu. Wbrew ówczesnym modom na swoich "Motocyklistów" spogląda jednak bardziej współczesnym okiem. No prawie. Dzisiaj, za sprawą "Synów Anarchii", kino postrzega co prawda bikerów jako gangsterów, ale jednocześnie celebruje ich kodeks moralny. Reżyser nie wiąże ich z przestępczością zorganizowaną, ale docenia ich odrębność, dostrzega w nich symbole społecznej transgresji, ludzi, którzy próbują wyrwać się z marazmu szarej codzienności.

Motocykliści - online - co obejrzeć?

"Motocykliści" opierają się na albumie ze zdjęciami Danny'ego Lyona. Nichols inspiruje się (bardzo luźno) losami klubu Outlaws. W narracji wyjętej żywcem z "Chłopców z ferajny" historię jego Vandals poznajemy z perspektywy Kathy, która pewnego dnia natyka się na nich w barze. Jest nimi zdegustowana i niechętnie zgadza się na przejażdżkę z Bennym. Gdy widzi, jak jego koledzy na swych potężnych suną za nimi po autostradzie, zaczyna przejmować ich postrzeganie świata. Bo reżyser zamierza nas tu zarazić ich pięknym snem o wolności.

Jak dowiadujemy się później, Johnny zakłada Vandals po obejrzeniu "Dzikiego" - swoją drogą uznawanego za pierwszy pełnoprawny film motocyklowy. Sam ma pracę i rodzinę, więc klub staje się dla niego odskocznią od codziennego życia. Należy do niego jednak też cała grupa wyrzutków, osób niepotrafiących się odnaleźć we współczesnym świecie. Zipco pięknie przecież opowiada, jak próbował zaciągnąć się do wojska i odradzał bratu iście na studia.

Przy burzliwych przemianach społecznych Vandals staje się ostoją stereotypowo pojmowanej męskości. Choć bohaterowie potrafią rzucać się z pięściami na członków innego klubu, to zaraz potem wspólnie wybierają się na piwo. Biada jednak temu, kto z nimi zadrze na poważnie. Bar potrafią spalić i patrzeć jak płonie, bo przecież policja się ich boi. Nichols pokazuje w ten sposób łamanie konwenansów, przekraczanie kolejnych granic. Chciałoby się, żeby był przy tym bardziej brutalny. Prezentując nam przemoc nieśmiało przecież zajeżdża w rejony bikersploitation i znajduje wszelkie powody, aby docisnąć gaz do dechy. Zamiast nas odstręczać, woli pozostać nostalgiczny.

"Motocykliści" są przepięknie przestylizowani, bo Nichols tęskni tu za światem, którego nigdy nie było. Serwuj nam on szybką przejażdżkę po obowiązujących na przestrzeni lat toposach kina motocyklowego. Buduje jednocześnie świat przedstawiony z powidoków rzeczywistości, odnosząc się do utartych mitów. Przecież Tom Hardy jako Johnny wygląda tu niczym grany przez Marlona Brando Dziki. Od Austina Butlera w roli Benny'ego czuć natomiast vibe Jamesa Deana i jego buntownika bez powodu. Każdym możliwym sposobem reżyser daje nam znać, że tworzy balladę o ludziach skłóconych ze światem.

Mamy do czynienia z pięknym snem o wolności. "Motocykliści" ogląda się jak album ze zdjęciami. Operator Adam Stone dba, aby wszystko było tu wysmakowane estetycznie. Wizualnie film prezentuje się wspaniale. Uwodzi na każdym kroku, dlatego tak łatwo dać się ponieść marzeniom Nicholsa. Niestety sam na koniec zauważa, to o czym mówił nam już "Swobodny jeździec" i kino motocyklowe lubi od tamtej pory powtarzać: że transgresja jest niemożliwa. Że jego bohaterowie podjęli nierówną walkę z rzeczywistością, od samego początku skazaną na porażkę.

Oglądanie "Motocyklistów" napełnia euforią, tylko po to, aby implementowane nam marzenia boleśnie zderzyć się z rzeczywistością. To film, który nas zachwyca, żeby w końcu zranić. Dlatego okazuje się tak mocnym seansem. Kiedy dystrybuowano go w kinach, nie spotkał się jednak z odpowiednim zainteresowaniem. Przy budżecie w wysokości 40 mln dol. na całym świecie zarobił jedynie 35 mln. Zasłużył na wiele więcej. Czemu? Jeśli przegapiliście go na wielkim ekranie, przekonacie się teraz o tym na VOD. Za dodatkową opłatą można go obejrzeć na kilku platformach.

Więcej o nowościach na VOD poczytasz na Spider's Web:

"MOTOCYKLISTÓW" OBEJRZYSZ NA:
Prime Video
MOTOCYKLIŚCI
Prime Video
Rakuten TV
MOTOCYKLIŚCI
Rakuten TV

REKLAMA

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA