REKLAMA

6 dowodów na to, że Mumia już na starcie pogrąża Dark Universe

Mumia A.D. 2017 zgodnie z moimi obawami okazała się bardzo słabym filmem. Oto dlaczego, już na samym starcie, pogrzebała rodzące się dopiero Dark Universe.

Mumia
REKLAMA
REKLAMA

Finansowa klapa

Wyniki finansowe Mumii po pierwszym weekendzie - źródło Boxofficemojo.com

Tego w sumie można było się spodziewać. Nowa Mumia na pewno nie stanie się przebojem, który mógłby ponieść filmowe uniwersum potworów Universala. Wprawdzie globalnie, po pierwszym weekendzie, film zarobił prawie 175 milionów dolarów, ale w samej Ameryce zainteresowanie jest co najwyżej przeciętne (32 miliony dolarów na otwarcie). Film raczej się zwróci i zarobi co nieco (jego budżet to 125 milionów zielonych). Mimo wszystko to nie jest ten poziom sukcesu, na który mogłoby liczyć studio Universal powołując do życia Dark Universe.

Mumia mizernie wypada też w porównaniu z filmami z konkurencyjnych uniwersów. Pamiętajmy, że Universal przywraca do życia swoje klasyczne potwory, inspirując się (głównie dochodami) MCU czy DCEU. Zresztą, Mumia nie zajęła nawet pierwszego miejsca w box office w Ameryce. Podczas drugiego weekendu Wonder Woman była w stanie zarobić więcej pieniędzy niż film z Tomem Cruisem.

Show me the Mummy

Prawie jak Rihanna, czyli Sofia Boutella jako Mumia

Lekko szowinistyczna część mojej natury nie protestuje za bardzo, widząc na ekranie seksowną mumię, w którą wciela się piękna modelka i aktorka Sofia Boutella (znana głównie jako śmiertelnie niebezpieczna Gazela z Kingsman). Gdy jednak włącza mi się zdroworozsądkowe myślenie, to od razu uderza mnie to, jak bardzo prymitywne jest to zagranie. Ja rozumiem, że czymś trzeba gawiedź zainteresować, ale Mumia to, przede wszystkim, nastrojowy film grozy z horrorem w rodowodzie. Tymczasem, jej najnowsza filmowa inkarnacja wygląda bardziej jak średnio udany teledysk Rihanny.

Falstart

Jak tak dalej pójdzie, to niedługo czeka nas jedna z najgłośniejszych wizerunkowych wtop w Hollywood. Universal będzie musiał się wycofać ze swoich odrobinę przedwcześnie odkrytych planów. Całkiem niedawno studio ogłosiło już cały swój filmowy line-up wraz z obsadą głównych ról (Javier Bardem, Johnny Depp, Russell Crowe itd.). Już samo podejście studia pokazuje, że Universal kompletnie nie rozumie współczesnego widza i jego oczekiwań.

Russel Crowe, Javier Bardem, Tom Cruise, Johnny Depp i Sofia Boutella, czyli bohaterowie Dark Universe

Widz XXI wieku nie tylko nie jest zainteresowany postaciami potworów z XIX wieku, ale też nie chodzi do kina, by oglądać gwiazdy, tak jak to było jeszcze około dekady temu. Dziś ani Tom Cruise, ani Johnny Depp (jego kariera właściwie już się kończy), ani Brad Pitt nie przywiodą tłumów przed ekran. To nie lata 80. czy 90. kiedy to wystarczyło mieć w filmie Toma Cruise’a czy Julię Roberts i film stawał się hitem. Dziś ludzie chodzą oglądać franczyzy. Czasem skuszą się na jakiś ciekawy pomysł, ale zasadniczo rządzą roboty, czarodzieje, adaptacje komiksów i animacje. I dziwię się, że jedno z największych studiów filmowych w Hollywood, utrzymujące się tak długo w branży, jest tak bardzo do tyłu ze znajomością trendów.

Mumia, Dr Jekyll, Frankenstein, Niewidzialny człowiek – kto w ogóle chce oglądać dziś te postaci?

Nie trzeba być specjalnym znawcą i obserwatorem popkultury, by dojść do wniosku, że na powrót potworów ze studia Universal nikt specjalnie nie czekał. No bo kto tak naprawdę w XXI wieku, w erze Pokemonów, superbohaterów, szybkich, wściekłych i gwiezdnych wojen, z zapartym tchem podniecałby się Niewidzialnym człowiekiem czy Dr Jekyllem? Te postaci poruszały wyobraźnię masową gdzieś tak do połowy XX wieku. Potem, gdy pojawili się komiksowi superbohaterowie i rozwinęła się na dobre mitologia kina popularnego, potwory Universala odeszły do lamusa.

Mumia z 1999 roku stała się komercyjnym hitem, ale głównie ze względu na to, że była po prostu udanym wakacyjnym przebojem łączącym akcję z kinem nowej przygody. Nowej Mumii nawet to nie wyszło...

Tom Cruise

Zdezorientowany Tom Cruise w scenie z filmu Mumia

Tak, Tom jest jednym z głównych powodów, które czynią z Mumii słaby film. Stosunkowo rzadko mu się to zdarza, ale w tej produkcji wydaje się być nie na miejscu. Jego postać, Nick Morton, to zlepek klasycznych bohaterów granych przez Cruise’a na przestrzeni całej jego kariery. Tym razem jest jednak o wiele gorzej napisany. Cruise chyba sam czuł się nie do końca swobodnie w tym świecie, bo ewidentnie nie potrafi się w nim odnaleźć i kompletnie nie czuje konwencji. Pomimo całej mojej sympatii do dorobku i talentu Toma, nie jest on niestety aktorem uniwersalnym, a nowa Mumia dobitnie to pokazuje.

Dark Universe wcale nie taki mroczny

Mumia, jako film otwierający nowe uniwersum potworów Universala,  nie wie w jakim kierunku chce się udać, przez co całe uniwersum jest na razie kompletnie bezpłciowe. Ja widziałbym sens w powoływaniu do życia Dark Universe, gdyby rzeczywiście znalazł się na nie oryginalny i ciekawy pomysł, wyróżniający je z zalewu komercyjnych widowisk. Tymczasem Mumia ma w sobie rozmach kina akcji (scena w spadającym samolocie wygląda jakby została przepisana ze scenariusza któregoś Mission: Impossible), próbuje być też filmem przygodowym z elementami komedii, choć wszystkie te elementy są nieudolnie poprowadzone.

REKLAMA

Jednak przede wszystkim brakuje mi w tym filmie grozy. Skoro tworzymy uniwersum wywodzące się z filmów grozy/horrorów, a jego głównymi postaciami są potwory, to oczekiwałbym, że tym specyficznym wyróżnikiem pomiędzy Dark Universe a na przykład MCU, będzie mroczny, niemalże horrorowy klimat.

Niestety, twórcy Mumii uznali, że parę groźnych min i scen po ciemku załatwi sprawę. Cóż, nie załatwia. Jedyny pomysł jaki najwidoczniej mieli twórcy Mumii, to po prostu wrzucenie do jednego filmu kultowych postaci potworów, podobnie jak to miało miejsce z superbohaterami. Nie tędy droga.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA