Większość dzieł Salvatore`a to przeciętne powieści, którym daleko do pierwszych dwóch trylogii. Z książki na książkę akcja staje się coraz bardziej odpychająca, a główny bohater coraz nudniejszy, żeby nie powiedzieć; irytujący. Fani narzekali na to już od dawien dawna. Na całe szczęście autor przeżywa najwyraźniej jakąś tendencję zwyżkową, bowiem dwie najnowsze jego książki... czyta się z nieukrywana przyjemnością!
R.A Salvatore postanowił odejść na chwilę od głównego wątku jego sagi o wojowniku-drowie. Było to posunięcie bardzo słuszne, przemyślenia przeklętego elfa z książki na książkę stawały się coraz mniej atrakcyjne, żeby nie powiedzieć; po prostu nudne. To co na początku zachwycało, stało się wręcz wyeksploatowane, nic więc dziwnego, że pan Rober postanowił zmienić nieco koncepcję swojej nowej powieści. Co ciekawe, operacja wyszła mu bardzo udanie, dawno już nie czytałem z takim zaciekawieniem jego dzieł. Może nie jest to poziom pierwszej trylogii, trudno przecież dorównać niemal ideałowi fantasy. Mimo to Sługa Reliktu jest najlepszym przykładem, że Salvatore dalej żyje i co ważniejsze, ma głowę pełną niewykorzystanych pomysłów.
Największa zmiana dotyczy postaci samego bohatera. Znanego drowa Drizzta Do`Urdena zastąpił jego największy przeciwnik, tajemniczy skrytobójca Aremis Entreri. Sytuacja jest o tyle ciekawa, że Artemis jest niemal zupełnym przeciwieństwem dobrego drowa. Zabójczy, nieobliczalny i chciwy stanowi niemal odbicie osobowości Drizzta. Jedyne, co łączy tych dwóch mężczyzn to niespotykana umiejętność władania śmiercionośnymi broniami. Wraz z Artemisem autor wprowadza do książki również całą gamę postaci pobocznych. Spotkamy starych znajomych Entreriego z przeszłości, jego zagorzałych przeciwników jak i cichych przyjaciół. Wszyscy oni mają jakąś rolę do odegrania, z każdym z nich łączą też Artemisa pewne uczucia.
Świat widziany przez mordercę zdaje się być o wiele ciekawszy, niż widziany przez drowa wojownika. Nie ma tutaj podziału na doskonałą biel i czerń, tak jak u Drizzta, brakuje również jego idyllicznych wartości i walki za dobro. Mamy za to masę szarości, większe i mniejsze zło, chciwość, żądze, zdrady i kłamstwa oraz jesteśmy świadkami prawdziwej kruchość ludzkiego życia. Entreriego poznajemy gdy wraca do swojego rodzinnego miasta; Calimportu.
Na miejscu nic nie wydaje się być takie jak dawniej. Pod nieobecność najlepszego skrytobójcy Wybrzeża Mieczy władza w ogromnym, portowym mieście uległa diametralnej zmianie. Artemis postanawia odbudować swoją reputację oraz siłę, niestety, nie on jeden. Po Calimport postanawia sięgnąć siła mroczniejsza, niż zabójca mógłby sądzić. Wszystko okazuje się być tylko częścią większego planu, który przygotowały istoty z najciemniejszych podziemnych zakamarków Faerunu. Podmrok postanawia poszerzyć swoje tereny i siłą zagarnąć ludzie miasto na powierzchni. Artemis... po raz pierwszy czuje strach.
Nasz antybohater od początku idzie do celu po trupach, nie ma tutaj miejsca na wszystkie przemyślenia, którymi tak często uraczał nas Drizzt w swoich "pamiętnikach". Artemis jest konkretny, nie mamy tutaj zbyt wielu rozważań na temat jego moralności, w książce cały czas dominuje akcja, która jest zaiste wspaniale przedstawiona. Autor nie ma najmniejszych problemów z przelaniem swoich wizji na papier, wszystko jest w Słudze Reliktu klarowne i przejrzyste. Z łatwością wyobrazimy sobie każdą walkę czy nietypowe miejsca, zbliżone wyglądem do terenów egotycznej Azji. Nie ma żadnych problemów z odbiorem tej powieści.
Ktoś mógłby zarzucić książce, że ciężko zrozumieć bądź utożsamić się z głównym bohaterem. W końcu bezwzględny morderca nie na czegoś takiego jak głos sumienia, uśmierca swoje ofiary bez cienia grymasu na twarzy i tym podobne. Nic bardziej mylnego! Dzięki Słudze Reliktu poznajemy Artemisa Entreriego jako osobę zupełnie inną, niźli mogło się to nam wydawać, niemal jako tego samego biednego chłopca, którym był wiele lat temu na brudnych ulicach Calimportu. Entreri, pomimo całej swojej siły, renomy i zręczności ciągle jest niczym zaszczuty pies, jego życie to z kolei jedna wielka ucieczka. Wszystkim tym dzieli się z czytelnikiem, poznajemy również garstkę (albo jeszcze mniej) przyjaciół Entreriego oraz skrawki jego przeszłości. Dla fanów serii...naprawdę smakowity kąsek!
Sługa Reliktu to taka książka z Drizztem w roli głównej, jakich wiele już powstało. Wystarczy odwrócić wszystko o 180 stopni. W Słudze wszystko jest bardziej brutalne, nie ma tutaj miejsca na wartości, w które wierzy dobry drow. Sługa pokazuje jakie życie jest naprawdę, co musisz zrobić, aby przeżyć oraz czego samo życie wymaga od ciebie. Wszystko jest tutaj podłe, brudne i niesprawiedliwe...jak w życiu. Zdecydowanie najbardziej "mroczna" książka z całego dorobku autora. Nie będę już wspomniał o najlepszej okładce ze wszystkich dzieł Salvatore`a ;). Dla fanów pozycja obowiązkowa. I pomyśleć, że to dopiero pierwsza część wspanialej trylogii. Już nie mogę się doczekać, kiedy ISA wyda kontynuację. Gorąco polecam. Jak dla mnie 8/10!