REKLAMA

Najlepsze filmy Tima Burtona

Choć złote lata ma już za sobą, to jego filmy ciągle poruszają wyobraźnię i zabierają widza w inne światy. Z okazji premiery filmu "Osobliwy dom Pani Peregrine" wybrałem najlepsze filmy Tima Burtona.

Najlepsze filmy Tima Burtona
REKLAMA
REKLAMA

Edward Nożycoręki z 1990 roku

Opus magnum Burtona i jeden z moich ulubionych filmów w ogóle. Piękna i smutna zarazem współczesna baśń o niedokończonym tworze szalonego naukowca, który nie może znaleźć swojego miejsca we współczesnym świecie amerykańskich przedmieść. To też jedna z najlepszych ról Johnny’ego Deppa. Ewidentnie wzorowana na gwiazdach kina niemego, twórczości Charlie’ego Chaplina, Bustera Keatona – w dużej mierze bazująca na mimice. Czysto formalnie to jeden z najbardziej burtonowskich filmów Tima; kapitalnie grający na kontrastach „normalnych” ludzi z przedmieścia i totalnego outsidera, który pragnie tylko miłości, a spotyka się z wrogością i brakiem akceptacji.

Powrót Batmana z 1992 roku

Pierwszy "Batman" to film kultowy, który na dobrą sprawę rozpętał na nowo szał na poważne, wysokobudżetowe adaptacje komiksów, ale osobiście wyżej stawiam "Powrót Batmana". Sukces poprzednika sprawił, że Burton mógł sobie tym razem ostro pofolgować z wyobraźnią, co dało światu jeden z najbardziej stylowych filmów w historii. Mroczna opowieść miesza się tu z gotycką wizją świata; czarnym humorem i narracyjną ekstrawagancją. Drapieżnie seksowna Michelle Pfeiffer, której Kobieta-Kot wygląda jakby żywcem została wyjęta z podziemia sado-maso oraz kapitalny i psychotyczny Danny DeVito jako nieobliczalny Pingwin wraz z całą swoją ferajną jak dla mnie spokojnie wygrywają z Jokerem z poprzedniego filmu. "Powrót Batmana" to też jedna z moich ulubionych adaptacji komiksu, choć adaptacją w sumie nie jest do końca – to bardziej autorska wizja Burtona, z wykorzystaniem postaci DC.

Sok z żuka z 1988

"Sok z żuka" to pierwszy film, w którym wyobraźnia Burtona mogła w pełni wybrzmieć. I od razu dała światu jedną z najbardziej bujnych abstrakcji rodem z przedziwnych koszmarów. "Sok z żuka" to nadal moim zdaniem rola życia Michaela Keatona. Od strony scenografii, kostiumów, imponującej inscenizacji i niezwykłej wyobraźni budowy świata przedstawionego "Sok z żuka" był czymś czego kino mainstreamowe (i nie tylko) swego czasu nie widziało. Biorąc pod uwagę, że to raptem drugi film w karierze Burtona, jest wręcz imponującym fakt jak bardzo ekstrawaganckie i odważne jest to dzieło łączące istny lunapark dziwactw i szaleństwa zmieszany z czarną komedią i dziwaczną przypowieścią.

Ed Wood z 1994 roku

Życie i twórczość „najgorszego reżysera w historii kina” to temat idealny na film i aż dziw bierze, że dopiero Tim Burton na początku lat 90. wziął go na warsztat. Z drugiej strony, Tim Burton jest idealnym wręcz twórcą, który potrafił płynnie wejść w kolorową psychikę i wyobraźnię Wooda. Poza tym, jeszcze zanim świat pokochał dziwaczną wyobraźnię Burtona, reżyser ten borykał się długie lata z niezrozumieniem i pozycją outsidera, co z pewnością ułatwiło mu większą empatię uzasadniającą ten wybór. "Ed Wood" to film o pasji, afirmacji sztuki, potędze wyobraźni i sile twórczości pomimo tego, że nikt wokół go nie rozumiał i nie doceniał. Gdyby nie doza talentu, łut szczęścia i fakt, że wyobraźnia Burtona tak szeroko została przyjęta i zdołała zadomowić się w popkulturze, bardzo prawdopodobnym jest, że Tim podzieliłby losy Eda Wooda. Pamiętajmy, że na samym początku swojej drogi zawodowej, Burton pracował w… Disneyu, skąd został zwolniony ze względu na to, że jego mroczne, gotyckie wizje nie pasowały do rodzinnego i przyjaznego dzieciom wizerunku koncernu.

Batman z 1989 roku

Gdyby nie ten film, dzisiejsze kino superbohaterskie wyglądałoby zupełnie inaczej. To wówczas był bardzo odważny film. Sam angaż Michaela Keatona w roli Bruce’a Wayne’a był na tyle kontrowersyjny, że nawet w prasie ekonomicznej wieszczono temu filmowi finansową katastrofę. A jednak się udało. Keaton, choć nie jest typowym kandydatem do roli superbohatera, stworzył kreację, której nie dało się nie lubić. Jack Nicholson w roli Jokera absolutnie dał światu jedną z najlepszych kreacji w swojej karierze. A mroczne, gotyckie wizje Burtona idealnie wpasowały się w realia zepsutego Gotham City i mitologii Batmana. Mimo wszystko, jako adaptacje rozumiane dosłownie, wolę trylogię Batmana od Christophera Nolana, ale za to "Batmana" Burtona uważam po prostu za znakomity film.

Gnijąca Panna Młoda z 2005 roku


Animacja poklatkowa to jedna z najbardziej żmudnych i imponujących dziedzin kina. Wiedząc jak ona powstaje, mam niezmiernie dużo szacunku dla całego procesu i uwielbiam oglądać jego efekty na dużym (i małym) ekranie. A jeszcze dodatkowo gdy mamy do czynienia z wyobraźnią Burtona, tym razem jeszcze mniej ograniczoną ramami wyobraźni, nietrudno się domyślić, że przed naszymi oczyma ukaże się niezwykły spektakl mrocznej przypowieści, w której żywi przeplatają się z umarłymi; miłość ze smutkiem, a komedia z filmem grozy.

Wielka przygoda Pee-Wee z 1985 roku

Fabularny debiut Tima Burtona to film dość nietypowy na tle jego dokonań w pierwszej fazie twórczości. To pełna optymizmu bajka o dziwaku i dużym dziecku w jednym. Film utrzymany jest w stylistyce kreskówkowej, pełen kolorów, lekkości i bezpretensjonalności. To też całkiem niezła zaprawa formalna dla Burtona, który udowodnił, że jest szalenie sprawnym filmowcem z wyobraźnią wychodzącą daleko poza utarte schematy oraz nie bojącym się artystycznego ryzyka. A przy tym wszystkim posiadł umiejętność łączenia z finezją autorskiej twórczości z byciem przystępnym dla masowej widowni, a to naprawdę wielka i rzadka sztuka.

Marsjanie atakują z 1996 roku

To jeden z pierwszych filmów jakie zobaczyłem na dużym ekranie na sali kinowej w moim rodzinnym mieście. Żeby było zabawniej, poszedłem na "Marsjanie atakują" z… wycieczką szkolną w podstawówce. Miny nauczycielki, która po seansie wychodziła z sali nie zapomniałem do dziś dnia. Dziwię się, że film ten nie stał się kasowym hitem. To z jednej strony wielkie widowisko o inwazji obcych (a w czasie premiery było to bardzo na topie), a z drugiej pastisz owych widowisk i czarna komedia w jednym. Do tego Burtonowi udało się zebrać chyba najbardziej imponującą obsadę w swojej karierze – Annette Bening, Pierce Brosnan, Glenn Close, Michael J. Fox i Jack Nicholson. Wszyscy oni biorą udział w pełnym absurdów spektaklu z wielkomózgowymi kosmitami, którzy w strachu przed ziemskim gołębiem pokoju zaczęli siać rzeź.

Jeździec bez głowy z 1999 roku

REKLAMA

Niewiele jest filmów, które tak bardzo pasowały do Tima Burtona jak "Jeździec bez głowy". Rozgrywający się na przełomie XIX wieku gotycki horror, w którym Ichabod Crane prowadzi śledztwo mające rozwikłać zagadkę tajemniczych morderstw. Jeździec bez głowy to w dużej mierze przerost formy nad treścią, ale ja mimo wszystko wciągnąłem się w tę opowieść, no i owa forma jest naprawdę wspaniała. A Depp, w roli neurotycznego detektywa-dziwaka to również strzał w dziesiątkę.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA