REKLAMA

"Narcos" od Netfliksa, czyli słodko-gorzka lekcja historii narkotykowego bossa, Pablo Escobara - recenzja sPlay

Netflix nie próżnuje. Niedawno do oferty najpopularniejszego serwisu VOD świata dołączył kolejny świetny serial. “Narcos” to pięknie opowiedziana historia tragicznych wydarzeń w Kolumbii z końca ubiegłego wieku oraz kronika dochodzenia do władzy narkotykowego bossa Pablo Escobara i próby zniszczenia jego imperium przez amerykańskie DEA.

"Narcos" od Netfliksa, czyli słodko-gorzka lekcja historii narkotykowego bossa
REKLAMA
REKLAMA

“Narcos” wyprodukowane przez Netfliksa mogą od końca sierpnia oglądać wszyscy abonenci tej usługi VOD. Podobnie jak w przypadku innych produkcji pokroju House of Cards, Orange is the New Black i Daredevil, także i teraz do sieci w tym samym momencie trafił cały pierwszy sezon serialu składający się z dziesięciu epizodów.

Do Netfliksa można mieć za to spory żal, bo taki sposób dystrybucji dla wielu osób oznacza to zarwaną noc.

narcos

“Narcos” trzeba dać chwilę na rozkręcenie się, ale jak tylko intryga się na dobrze zawiąże to nie sposób oderwać się od ekranu. Wystarczy chwilę się zagapić odpalając serial wieczorem, a zaraz pokażą się końcowe napisy ostatniego odcinka i widza zastanie świt za oknem.

Idąc następnego dnia do pracy z workami pod oczami nie będzie się jednak miało poczucia zmarnowanego czasu. Przerażające jest jednak to, że w “Narcos” oglądamy sfabularyzowane wydarzenia, które miały miejsce w Ameryce Południowej w latach 80-tych ubiegłego wieku.

“Narcos” to gorzka lekcja współczesnej historii.

Historia przedstawiona jest z perspektywy młodego policjanta, który udał się do Kolumbii aby pracować w DEA i walczyć ze zdobywającymi potęgę narkotykowymi bossami - i to w czasach, gdy rząd Stanów Zjednoczonych nadal widział większe zagrożenie w komunistach.

Głównym bohaterem serialu jest tenże z początku nieco naiwny amerykański policjant Steve Murphy - w tej roli charyzmatyczny Boyd Holbrook. Sekunduje mu jego nowy partner nazwiskiem Javier Pena grany przez znanego z “Gry o tron” Pedro Pascala.

Obaj funkcjonariusze toczą z kartelami narkotykowymi nierówną walkę w skorumpowanej do cna Kolumbii.

narcos-1

“Narcos” ogląda się jak niemal każdy inny serial o walce kryminalistów z wymiarem sprawiedliwości. O tym jednak, że został on oparty na faktach, przypominają widzowi umieszczane co jakiś czas przebitki w postaci archiwalnych materiałów wideo z tamtych lat.

Chociaż z pewnością historia miejscami została podkoloryzowana, a świadków wielu przedstawionych wydarzeń od dawna nie ma już wśród żywych, to wiele ze śmierci i tragedii przedstawionych na ekranie faktycznie miało miejsce. To daje do myślenia.

Z perspektywy mieszkańców Polski serial równie dobrze mógłby być historią całkowicie zmyśloną, ale dla mieszkańców USA w Stanach gdzie Pablo Escobar i jego podobni znaleźli rynek zbytu to wciąż świeża i bolesna historia.

Dwóch agentów DEA to co prawda protagoniści serialu, ale show kradnie właśnie Pablo Escobar. Poznajemy go jako młodego ambitnego chłopaka, który zarabiając na handlu narkotykami wmówił kolumbijskiemu społeczeństwu, że jest współczesnym Robin Hoodem.

Serial z początku ma luźny ton, gdy w pierwszym odcinku przedstawia krok po kroku jak Escobar budował podwaliny pod swoje imperium szmuglując kokainę do Miami, gdy Amerykananie nie traktowali jeszcze zagrożenia narkotykami poważnie.

Z początku Pablo wykreowany przez twórców serialu i zagrany przez fenomenalnego Wagnera Mourę aż prosi się o to, żeby mu kibicować.

narcos-2

To przecież taki swojski chłopak, którego do rozpoczęcia kryminalnej kariery zmusiły realia kraju, w którym dorastał. Szybko jednak okazuje się, że po zdobyciu takiej ilości gotówki, że nie dało się wyprać i trzeba było ją zakopywać w ziemi, Pablo nabrał apetytu na coś więcej.

W późniejszych aktach obserwujemy powolny upadek Escobara i jego przemianę w bezwzględnego narkotykowego bossa, mordercę i finalnie - terrorystę. Staje się człowiekiem bez skrupułów o skrzywionej moralności, który jednocześnie jest przekonany o swojej wartości

“Narcos” można by momentami pomylić z produkcją HBO.

Serial jest pełen jest przemocy i seksu. Pokuszę się przy tym o stwierdzenie, że powinien on przypaść do gustu fanon Detektywa bardziej niż… drugi sezon serialu Nica Pizollatto. Relacja agentów Murphy’ego i Peny przypomina nieco detektywów Cole’a i Harta.

To co mile mnie zaskoczyło to fakt, że naprawdę wiele scen przedstawiających rozmowy mieszkańców Kolumbii nagrano po Hiszpańsku, a nie po angielsku. Kreacja bohaterów wliczając w to ubrania i fryzury z epoki również buduje klimat.

REKLAMA

Narcos pewnie nie będzie tym najbardziej medialnym serialem Netfliksa i nie przebije popularnością House of Cards, ale produkcja Chrisa Brancato, Carla Bernarda i Douga Miro bez dwóch zdań zapada w pamięć i trzyma w napięciu od początku do końca.

Cieszy też, że Netflix zapowiedział już drugi sezon Narcos, a ja już nie mogę się doczekać.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA