Netflix nie mówi hasta la vista popularnej serii sci-fi. Na platformę zmierza jej animowany spin-off

W te wakacje Netflix co chwilę podgrzewa atmosferę. A tu reanimuje zapomnianą serię z Eddiem Murphym ("Gliniarz z Beverly Hills: Axel F"), tam każe nam się żegnać ze swoimi hitowymi serialami ("Wikingowie: Walhalla"), a jeszcze gdzie indziej dorzuca do pieca streamingową konkurencją dla kinowych blockbusterów ("Związek"). Platforma nie zna litości. Od cieszenia się ładną pogodą odciąga nas nawet 6. sezonami kultowego serialu ("Lost. Zagubieni"). Każdy, kto planował najbliższe dni spędzać głównie poza domem, za chwilę znowu oberwie poniżej pasa.

Po "Terminatorze: Genisys" wydawało się, że "Terminator" jest już martwy. Film co prawda wielką klapą nie był, bo przy 155 mln dol. budżetu zarobił ponad 440 mln, ale twórcy i tak liczyli na więcej. Oni postawili na serii krzyżyk, co Netflix postanowił wykorzystać. W końcu wiadomo, że tytuły osadzone w popularnych uniwersach przyciągają użytkowników (patrz: "Wednesday" - aktualnie najpopularniejszy serial anglojęzyczny w historii usługi). Dlatego platforma zdecydowała się zrealizować własną animację osadzoną w świecie, nad którym Skynet już niedługo ma przejąć kontrolę.

"Terminator Zero" rozgrywa w Japonii lat 90. i śledzi losy Malcolma Lee - naukowca, który próbuje stworzyć sztuczną inteligencję, mogącą konkurować ze Skynetem. W 1997 roku, kiedy zbliża się Dzień Sądu, główny bohater orientuje się, że jego i trójkę jego dzieci goni nieznany cyborg-zabójca. W tym samym czasie z 2022 roku do jego świata przybywa żołnierz, aby ich chronić.

Trailer wygląda dobrze, nie? Istnieje spora szansa, że hypetrain się nie wykolei. Netflix pokazał już przecież, że z animowanymi serialami osadzonymi w obcych uniwersach radzi sobie całkiem nieźle. Oby "Wyspa Czaszki" nie była w tym wypadku wyjątkiem potwierdzającym regułę, bo prócz "Terminatora Zero" w tym roku na platformie pojawi się jeszcze jedna tego typu produkcja. "Tomb Raider: Legenda Lary Croft" zadebiutuje w serwisie w październiku.

W nadchodzącym tygodniu prócz "Terminatora Zero" na waszą uwagę zdecydowanie zasługuje jeszcze "Kaos". Dlaczego? Gra w nim Jeff Goldblum. Popularny i powszechnie uwielbiany aktor wciela się w Zeusa, który popada w paranoję. Olimpem wstrząsają kolejne kataklizmy, a trójka śmiertelników musi zmierzyć się z przeznaczeniem i zmienić przyszłość ludzkości. Brzmi to tak interesująco, że po seansie na pewno nie będziecie ciskać piorunami w Netfliksa.

Choć przyszły tydzień na Netfliksie zapowiada się fantastycznie, nie zabraknie też odrobiny grozy. 30 sierpnia na platformie pojawi się "Wybawienie", nowy film bezkompromisowego Lee Danielsa. Twórca kontrowersyjnego "Hej, Skarbie" tym razem serwuje nam horror. W dodatku oparty na faktach. Fabuła śledzi losy matki, która zostaje zmuszona do walki o życie, wiarę i dusze swoich dzieci. Jej nowy dom rodzinny okazuje się bowiem nawiedzony przez demoniczne siły. Znając dotychczasowe dzieła reżysera, możemy spokojnie założyć, że produkcja będzie zbyt niepokojąca, żeby spać po niej spokojnie. Nie tylko was przerazi, ale da też nieźle do myślenia.

Więcej o nowościach Netfliksa poczytasz na Spider's Web: