REKLAMA

Nowy hit Netfliksa to kit. "Nowy Eden" robi z widza zakładnika niczym sekta w serialu z bohaterów

"Nowy Eden" to teraz numer jeden na Netfliksie. Nowy hiszpański serial łączy w sobie dramat i science-fiction, korzystając ze wszystkich chwytów, nawet tych niedozwolonych, by przyciągnąć uwagę publiczności. Twórcy założyli chyba, że widz jest jak pelikan i łyknie to, co podsuną mu pod dziób, bez jakiejkolwiek refleksji. Może mieli rację, skoro "Nowy Eden" tuż po premierze stał się przebojem, ale ja wiem jedno: to najgorszy serial, jaki możecie sobie zafundować.

nowy eden recenzja netflix opinie
REKLAMA

Powiedzieć, że "Nowy Eden" nie przejmuje się widzami, to nie powiedzieć nic. Serial nie przejmuje się nawet logiką własnego świata przedstawionego, bo chodzi tu tylko o to, by szokować. Jeśli narzekaliście na to, że produkcje Netfliksa coraz częściej wyglądają jak pisane przez algorytm, to "Nowy Eden" udowodnia, że mieliście rację.

Widzę to tak: w sobotę do Joaquína i Guillermo przychodzi ktoś z Netfliksa i mówi: Chłopaki, potrzebujemy serialu, mamy wolne miejsce na piątek. Tak mija pierwszy dzień. W niedzielę odpoczywają. Tak mija drugi dzień. W poniedziałek piszą scenariusz. Tak mija trzeci dzień. We wtorek, środę i czwartek są zdjęcia, a w piątek premiera. No ludzie, to się mogło udać tylko z boską pomocą. "Nowy Eden" boski jest jednak tylko w tytule.

REKLAMA

Nowy eden - recenzja serialu Netfliksa. To nowy hit serwisu

Nowy Eden - opinie / Netflix

Każdy kolejny odcinek serialu "Nowy Eden" oglądałam z rosnącym niedowierzaniem. Kiedy tylko przeczytałam opis produkcji, wiedziałam, że ta z miejsca stanie się hitem. Netflix Original garściami czerpie ze - nazwijmy to - sprawdzonych pomysłów, które widzieliśmy już nie raz w serwisie, ale i u konkurencji. Czego tu nie ma? Jest tajemnicza wyspa, jest tajemnicza organizacja, jest tajemnicza impreza i tajemniczy napój. Wszystko tu jest tak tajemnicze, że sekrety "Nowego Edenu" zaskoczyły chyba samych twórców. Ale po kolei.

W "Nowym Edenie" poznajemy Zoę. To młoda dziewczyna, która wychowuje się ze swoją jeszcze młodszą siostrą. Ich rodzice nie są razem - matka próbuje radzić sobie z uzależnieniem od heroiny, a ojciec ciągle jest w trasie. To na Zoi spoczywa odpowiedzialność za rodzeństwo, mimo że w gruncie rzeczy sama jest jeszcze dzieckiem. Pewnego dnia bohaterka otrzymuje dziwnego SMS-a, w którym ktoś pyta, czy jest zadowolona ze swojego życia. Jak się domyślacie - nie jest. Z miejsca więc przyjmuje zaproszenie na wielką nieustającą imprezę, która ma promować też nowy smak napoju. Zoa razem z setką innych ludzi ląduje w imprezowym autobusie (koszmar, przeżyłabym to tylko po położeniu na moją twarz gazy nasączonej chloroformem), a potem na rajskiej wyspie. Tam zabawa trwa do upadłego i to dosłownie - Zoa razem z kilkoma innymi osobami zostaje odurzona napojem i uwięziona na wyspie. Trafiają do sekciarskiej fundacji Nowy Eden. Jej założyciele zrobią wszystko, by przekonać nowych przybyszów, że trafili do najlepszego miejsca na świecie i zatrzymać ich w swoich szeregach.

Fabuła Nowego Edenu brzmi ekscytująco? No jasne. Tylko, że twórcy chyba też skosztowali tajemniczego napoju.

nowy eden opinie
Nowy Eden - fot. NIETE/NETFLIX

Uwaga! W tym miejscu zaczynają się spoilery z serialu "Nowy Eden". Jeśli chcesz zmarnować kilka godzin życia, wróć tu po obejrzeniu odcinków.

Zacznijmy od tego, że cała ta intryga jest grubymi nićmi szyta. Nowy Eden to banda szaleńców. Jego założyciele - Astrid (Amaia Salamanca jest jak hiszpańska Sharon Stone) i Erik - chcą uchronić siebie i innych wybrańców przed katastrofą klimatyczną i nadciągającym końcem świata. Stworzyli samowystarczalną społeczność, a przy tym korzystali z bardzo zaawansowanych technologii. Do swojej sekty, bo naprawdę trudno to inaczej nazwać, rekrutują, a raczej porywają, ludzi samotnych, porzuconych, dotkniętych traumą. Wychodzą z założenia, że takie osoby łatwiej będzie zatrzymać, bo i tak nie mają do czego wracać. Sprytne. Tylko czemu to ma służyć?

Po pierwsze, jaki jest sens w organizowaniu imprezy, o której przedostają się informacje do mediów, bo ta jest połączona z promocją napoju, jeśli chcemy zrekrutować w szeregi sekty tylko kilka osób? Jeśli wszystkich 100 uczestników zostało na nią zaproszonych, dlatego że wpasowują się w typ wyrzutka i nieszczęśliwca, to może lepiej byłoby wnikliwie przyjrzeć się tym kilku i ich zaprosić bezpośrednio, korzystając z podstępnych sztuczek? Od momentu imprezy do wyboru kilku nowych osób mija kilkanaście, może kilkadziesiąt godzin. W jaki sposób i dlaczego wybrano akurat te osoby? Nie wiadomo. Po drugie, czy mająca takie wpływy organizacja nie jest w stanie bez porwania zachęcić do uczestnictwa w swoich strukturach naprawdę zainteresowanych takim stylem życia? Po trzecie, po co im aż tyle nowych osób, skoro już są problemy i konflikty wśród tych żyjących tam na co dzień? Po czwarte, jeśli dysponują tak rozwiniętą technologią, dlaczego, zamiast na odcisk linii papilarnych albo skanowanie twarzy, do super strzeżonych pomieszczeń wchodzą za pomocą plastikowych kart, które - O C Z Y W I Ś C I E - bohaterowie raz po raz gubią, a inni bez problemu z nich korzystają. Co za brednie!

Po piąte, po szóste, po siódme i po setne: po co to wszystko? Pretekstowa fabuła robi z mózgu sieczkę jak niebieski napój Nowego Edenu. Widz ponosi koszt emocjonalny, czasowy, ale nie dostaje nic w zamian. Pytania się mnożą, ale odpowiedzi na nie brak. Nawet na te najbardziej podstawowe, które jasno wskazują, że nie ma w tym świecie żadnych zasad, wynikających z przemyślenia uniwersum i próby stworzenia spójnej rzeczywistości. Ach, no tak, ale wtedy trzeba by było siąść na spokojnie, synek, i się zastanowić. Przeanalizować, czy coś ma sens. Wymyślić, jak dojść z punktu A do punktu B. A przecież można krzyknąć "hurra!" i lecieć na imprezę. Czego nie rozumiesz?

Nowy Eden to kwaśny szejk z seriali Netfliksa i nie tylko

nowy eden opinie netflix
Nowy Eden - opinie o serialu - fot. LUCIA FARAIG/NETFLIX

"Nowy Eden" to miks wszystkiego tego, co już znamy, ale w najgorszym wydaniu. Mamy więc motyw tajemniczej i w teorii rajskiej wyspy jak w "Niebiańskiej plaży" czy serialu Amazona pt. "Dzicz". Mamy grupę nieznajomych sobie osób, które muszą wspólnie stawić czoła nowej sprawie, mając na nią inne spojrzenie, jak w "Domu z papieru". Jest też motyw zamknięcia i odurzania jak w "Dziewięciorgu nieznajomych", a także wykorzystane tropy, zaczerpnięte z reality show, w których grupa uczestników musi przetrwać na wyspie, a potem ktoś ma "oddać fartucha" czy jakoś tak. Słowem: to wszystko już było sto pięćdziesiąt razy, tylko lepiej, ciekawiej. Gdzieś przeczytałam, że "Nowy Eden" miał być jak połączenie "Euforii" i "Squid Game". Ludzie, co wy pijecie? Przecież to ma niebieski kolor.

Czy warto obejrzeć Nowy Eden?

REKLAMA
nowy eden netflix original
Nowy Eden - recenzja - fot. LUCIA FARAIG/NETFLIX

Tylko jeśli chcecie zmarnować kilka godzin. Niestety, "Nowy Eden" Netfliksa to serial z gatunku tych, nad którymi załamiecie ręce. Mało jest tu momentów tak złych, że aż śmiesznych. Serial robi z widza zakładnika - ten ogląda kolejne odcinki w nadziei, że przecież nie, to nie może być aż tak głupie, by na końcu przekonać się, że ta była płonna. Nic się nie wyjaśnia i jasne jest, że zakładnikami będziemy dalej, bo furtka do 2. sezonu "Nowy Eden" została otwarta, mimo że z wyspy nikt nie powinien uciec. Tak to się będzie ciągnąć w nieskończoność, jeśli tylko uda się utrzymać zainteresowanie widzów, którzy karmieni będą kolejnymi absurdami i tajemnicami bez wyjaśnienia. Ale przecież chodzi tylko o to, żeby tak zmęczyć nas zwrotami akcji, abyśmy nawet nie mieli siły zapauzować serialu. Nowe odcinki w końcu włączą się same.

Serial "Nowy Eden" zobaczysz na Netflix Polska. Tylko na własną odpowiedzialność.

* Zdjęcie główne: LUCIA FARAIG/NETFLIX

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA