REKLAMA

Nowy hit Netfliksa to kit. "Nowy Eden" robi z widza zakładnika niczym sekta w serialu z bohaterów

"Nowy Eden" to teraz numer jeden na Netfliksie. Nowy hiszpański serial łączy w sobie dramat i science-fiction, korzystając ze wszystkich chwytów, nawet tych niedozwolonych, by przyciągnąć uwagę publiczności. Twórcy założyli chyba, że widz jest jak pelikan i łyknie to, co podsuną mu pod dziób, bez jakiejkolwiek refleksji. Może mieli rację, skoro "Nowy Eden" tuż po premierze stał się przebojem, ale ja wiem jedno: to najgorszy serial, jaki możecie sobie zafundować.

OCENA :
2/10
nowy eden recenzja netflix opinie
REKLAMA

Powiedzieć, że "Nowy Eden" nie przejmuje się widzami, to nie powiedzieć nic. Serial nie przejmuje się nawet logiką własnego świata przedstawionego, bo chodzi tu tylko o to, by szokować. Jeśli narzekaliście na to, że produkcje Netfliksa coraz częściej wyglądają jak pisane przez algorytm, to "Nowy Eden" udowodnia, że mieliście rację.

Widzę to tak: w sobotę do Joaquína i Guillermo przychodzi ktoś z Netfliksa i mówi: Chłopaki, potrzebujemy serialu, mamy wolne miejsce na piątek. Tak mija pierwszy dzień. W niedzielę odpoczywają. Tak mija drugi dzień. W poniedziałek piszą scenariusz. Tak mija trzeci dzień. We wtorek, środę i czwartek są zdjęcia, a w piątek premiera. No ludzie, to się mogło udać tylko z boską pomocą. "Nowy Eden" boski jest jednak tylko w tytule.

REKLAMA

Nowy eden - recenzja serialu Netfliksa. To nowy hit serwisu

Nowy Eden - opinie / Netflix

Każdy kolejny odcinek serialu "Nowy Eden" oglądałam z rosnącym niedowierzaniem. Kiedy tylko przeczytałam opis produkcji, wiedziałam, że ta z miejsca stanie się hitem. Netflix Original garściami czerpie ze - nazwijmy to - sprawdzonych pomysłów, które widzieliśmy już nie raz w serwisie, ale i u konkurencji. Czego tu nie ma? Jest tajemnicza wyspa, jest tajemnicza organizacja, jest tajemnicza impreza i tajemniczy napój. Wszystko tu jest tak tajemnicze, że sekrety "Nowego Edenu" zaskoczyły chyba samych twórców. Ale po kolei.

W "Nowym Edenie" poznajemy Zoę. To młoda dziewczyna, która wychowuje się ze swoją jeszcze młodszą siostrą. Ich rodzice nie są razem - matka próbuje radzić sobie z uzależnieniem od heroiny, a ojciec ciągle jest w trasie. To na Zoi spoczywa odpowiedzialność za rodzeństwo, mimo że w gruncie rzeczy sama jest jeszcze dzieckiem. Pewnego dnia bohaterka otrzymuje dziwnego SMS-a, w którym ktoś pyta, czy jest zadowolona ze swojego życia. Jak się domyślacie - nie jest. Z miejsca więc przyjmuje zaproszenie na wielką nieustającą imprezę, która ma promować też nowy smak napoju. Zoa razem z setką innych ludzi ląduje w imprezowym autobusie (koszmar, przeżyłabym to tylko po położeniu na moją twarz gazy nasączonej chloroformem), a potem na rajskiej wyspie. Tam zabawa trwa do upadłego i to dosłownie - Zoa razem z kilkoma innymi osobami zostaje odurzona napojem i uwięziona na wyspie. Trafiają do sekciarskiej fundacji Nowy Eden. Jej założyciele zrobią wszystko, by przekonać nowych przybyszów, że trafili do najlepszego miejsca na świecie i zatrzymać ich w swoich szeregach.

Fabuła Nowego Edenu brzmi ekscytująco? No jasne. Tylko, że twórcy chyba też skosztowali tajemniczego napoju.

nowy eden opinie
Nowy Eden - fot. NIETE/NETFLIX

Uwaga! W tym miejscu zaczynają się spoilery z serialu "Nowy Eden". Jeśli chcesz zmarnować kilka godzin życia, wróć tu po obejrzeniu odcinków.

Zacznijmy od tego, że cała ta intryga jest grubymi nićmi szyta. Nowy Eden to banda szaleńców. Jego założyciele - Astrid (Amaia Salamanca jest jak hiszpańska Sharon Stone) i Erik - chcą uchronić siebie i innych wybrańców przed katastrofą klimatyczną i nadciągającym końcem świata. Stworzyli samowystarczalną społeczność, a przy tym korzystali z bardzo zaawansowanych technologii. Do swojej sekty, bo naprawdę trudno to inaczej nazwać, rekrutują, a raczej porywają, ludzi samotnych, porzuconych, dotkniętych traumą. Wychodzą z założenia, że takie osoby łatwiej będzie zatrzymać, bo i tak nie mają do czego wracać. Sprytne. Tylko czemu to ma służyć?

Po pierwsze, jaki jest sens w organizowaniu imprezy, o której przedostają się informacje do mediów, bo ta jest połączona z promocją napoju, jeśli chcemy zrekrutować w szeregi sekty tylko kilka osób? Jeśli wszystkich 100 uczestników zostało na nią zaproszonych, dlatego że wpasowują się w typ wyrzutka i nieszczęśliwca, to może lepiej byłoby wnikliwie przyjrzeć się tym kilku i ich zaprosić bezpośrednio, korzystając z podstępnych sztuczek? Od momentu imprezy do wyboru kilku nowych osób mija kilkanaście, może kilkadziesiąt godzin. W jaki sposób i dlaczego wybrano akurat te osoby? Nie wiadomo. Po drugie, czy mająca takie wpływy organizacja nie jest w stanie bez porwania zachęcić do uczestnictwa w swoich strukturach naprawdę zainteresowanych takim stylem życia? Po trzecie, po co im aż tyle nowych osób, skoro już są problemy i konflikty wśród tych żyjących tam na co dzień? Po czwarte, jeśli dysponują tak rozwiniętą technologią, dlaczego, zamiast na odcisk linii papilarnych albo skanowanie twarzy, do super strzeżonych pomieszczeń wchodzą za pomocą plastikowych kart, które - O C Z Y W I Ś C I E - bohaterowie raz po raz gubią, a inni bez problemu z nich korzystają. Co za brednie!

Po piąte, po szóste, po siódme i po setne: po co to wszystko? Pretekstowa fabuła robi z mózgu sieczkę jak niebieski napój Nowego Edenu. Widz ponosi koszt emocjonalny, czasowy, ale nie dostaje nic w zamian. Pytania się mnożą, ale odpowiedzi na nie brak. Nawet na te najbardziej podstawowe, które jasno wskazują, że nie ma w tym świecie żadnych zasad, wynikających z przemyślenia uniwersum i próby stworzenia spójnej rzeczywistości. Ach, no tak, ale wtedy trzeba by było siąść na spokojnie, synek, i się zastanowić. Przeanalizować, czy coś ma sens. Wymyślić, jak dojść z punktu A do punktu B. A przecież można krzyknąć "hurra!" i lecieć na imprezę. Czego nie rozumiesz?

Nowy Eden to kwaśny szejk z seriali Netfliksa i nie tylko

nowy eden opinie netflix
Nowy Eden - opinie o serialu - fot. LUCIA FARAIG/NETFLIX

"Nowy Eden" to miks wszystkiego tego, co już znamy, ale w najgorszym wydaniu. Mamy więc motyw tajemniczej i w teorii rajskiej wyspy jak w "Niebiańskiej plaży" czy serialu Amazona pt. "Dzicz". Mamy grupę nieznajomych sobie osób, które muszą wspólnie stawić czoła nowej sprawie, mając na nią inne spojrzenie, jak w "Domu z papieru". Jest też motyw zamknięcia i odurzania jak w "Dziewięciorgu nieznajomych", a także wykorzystane tropy, zaczerpnięte z reality show, w których grupa uczestników musi przetrwać na wyspie, a potem ktoś ma "oddać fartucha" czy jakoś tak. Słowem: to wszystko już było sto pięćdziesiąt razy, tylko lepiej, ciekawiej. Gdzieś przeczytałam, że "Nowy Eden" miał być jak połączenie "Euforii" i "Squid Game". Ludzie, co wy pijecie? Przecież to ma niebieski kolor.

REKLAMA

Czy warto obejrzeć Nowy Eden?

nowy eden netflix original
Nowy Eden - recenzja - fot. LUCIA FARAIG/NETFLIX

Tylko jeśli chcecie zmarnować kilka godzin. Niestety, "Nowy Eden" Netfliksa to serial z gatunku tych, nad którymi załamiecie ręce. Mało jest tu momentów tak złych, że aż śmiesznych. Serial robi z widza zakładnika - ten ogląda kolejne odcinki w nadziei, że przecież nie, to nie może być aż tak głupie, by na końcu przekonać się, że ta była płonna. Nic się nie wyjaśnia i jasne jest, że zakładnikami będziemy dalej, bo furtka do 2. sezonu "Nowy Eden" została otwarta, mimo że z wyspy nikt nie powinien uciec. Tak to się będzie ciągnąć w nieskończoność, jeśli tylko uda się utrzymać zainteresowanie widzów, którzy karmieni będą kolejnymi absurdami i tajemnicami bez wyjaśnienia. Ale przecież chodzi tylko o to, żeby tak zmęczyć nas zwrotami akcji, abyśmy nawet nie mieli siły zapauzować serialu. Nowe odcinki w końcu włączą się same.

Serial "Nowy Eden" zobaczysz na Netflix Polska. Tylko na własną odpowiedzialność.

* Zdjęcie główne: LUCIA FARAIG/NETFLIX

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-12T14:58:03+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T09:18:57+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T20:11:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T15:59:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T14:50:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T10:25:14+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T09:23:45+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T20:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T16:31:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T15:36:59+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T14:30:18+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T13:28:41+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T12:16:20+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T10:48:37+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Serial akcji Netfliksa ma naprawdę mocne sceny mordobicia. Ale czy to wystarcza?

Kino i streaming na przestrzeni ostatniej dekady odmieniają Johna Wicka przez wszystkie przypadki - ze skutkiem czasem przyzwoitym, a zazwyczaj rozczarowującym. Oglądając serial „Zero litości” nie sposób nie odnieść się do serii, która zrewolucjonizowała kino akcji - to kolejna produkcja, w której sekwencje brutalnych potyczek stanowią sedno. Jak wyszło tym razem?

zero litości serial netflix opinie recenzja
REKLAMA

„Zero litości” to kolejna adaptacja popularnego webtoonu: tym razem mowa o „Plaza Wars: Mercy for None” autorstwa Oh She-hyung i Kim Kyun-tae. Głównym bohaterem jest Nam Gi-jun (So Ji-sub) - były gangster, kluczowy członek potężnej grupy przestępczej Beomyeongdong, który dekadę wcześniej przeszedł na „emeryturę”, okaleczając się. Specjalnie przeciął sobie ścięgno Achillesa, by odciąć się od brutalnej rzeczywistości i chronić swojego młodszego brata, Gi-seoka.

Beomyeongdong z czasem rozpadło się na rywalizujące frakcje: Joowon i Bongsan. W czasie nieobecności Gi-juna jego brat, Nam Gi-seok, piastował wysokie stanowisko w strukturach drugiej ekipy i był typowany na jego następcę.

Po 11 latach spokojnego życia na kempingu Gi-jun dowiaduje się, że Gi-seok został brutalnie zamordowany, rzekomo przez grupę nastolatków zaangażowanych przez aplikację „The Graveyard” („Cmentarz”). Początkowo jako zleceniodawcę wytypowano syna grupy Bongsan, jednak ostatecznie śledztwo ujawnia, że za wszystkim stoi ktoś zupełnie inny. Tak czy inaczej: zawiązano spisek, a Gi-jun decyduje się wrócić - rusza na samotną odwetową krucjatę, zamierzając wyeliminować wszystkich współodpowiedzialnych. 

REKLAMA

Zero litości - opinia o serialu Netfliksa

„Zero litości” jest dokładnie tym, czym się wydaje - prostą jak drut opowieścią o zemście, kryminałem akcji, kinem z akcentami noir. Tworem, który z jednej strony prowadzi do częściowej satysfakcji z wymierzonej sprawiedliwości, ale i przypomina, że wcale nie musiało tak być, że wspólne marzenia braci o „normalnym życiu” były na wyciągnięcie ręki, a ścieżkę autodestrukcji należało porzucić bez względu na wszystko. Wybrany przez protagonistę sposób zamknięcia tego pełnego krwi cyklu nienawiści utwierdza tezę, że zemsta to ślepa droga bez świateł na końcu.

Zero litości
REKLAMA

Było? No pewnie, że było. Tym razem jednak mówimy o popularnych motywach rozwleczonych na aż siedem epizodów. Historia napędzana jest wprawdzie nie tylko zemstą, lecz także lojalnością czy, z drugiej strony, destrukcyjną siłą władzy. Czy to wystarcza, by uczynić śledzenie tego niekrótkiego mordobicia i uczynić seans satysfakcjonującym?

Jeśli jesteś fanem gatunku: owszem, powinno wystarczyć... przez pewien czas. Ale po kolei. Początkowo łatwo się zniechęcić: pierwszy epizod cierpi na brak kontekstu, bo widz wrzucony jest w sam środek gangsterskiego konfliktu i może mieć problem, by się w nim odnaleźć. Minie trochę (ale niespecjalnie wiele) czasu, zanim zorientujemy się w tej rzeszy poważnych mężczyzn w ciemnych garniturach. Im bardziej jednak Gi-jun zbliża się do rozwiązania intrygi, tym jaśniejszy staje się układ sił, relacji i zależności.

Umówmy się jednak: najważniejsza jest tu przemoc. A ta jest odpowiednio soczysta. Tak, „Zero litości”, prosty i bardzo dosłowny serial pełen walk, zdrad i groźnie łypiących spode łba facetów żądnych krwi, oferuje świetnie zrealizowane sceny potyczek (i w ogóle świetnie wygląda!). Sposób, w jaki Gi-jun rozprawia się z kolejnymi legionami wrogów, robi wrażenie (sekwencja w kafejce to chyba najmocniejsza inscenizacja w całej produkcji, mniam). Dlatego też przez długi czas ogląda się to wszystko z niemałą frajdą - problem pojawia się wówczas, gdy orientujemy się, że twórcy nie podstawiają protagoniście żadnych przeciwników, którzy mogliby sprawić, że poczujemy zagrożenie, wyższą stawkę, niepewność. Gi-jun wydaje się niezniszczalny, a kolejne walki stają się coraz dłuższe i, siłą rzeczy, przewidywalne do bólu. Tak bardzo, że aż zaczynają nużyć. Okej, co jakiś czas pojawiają się „więksi” oponenci, ale żaden z nich nie wydaje się realnym wyzwaniem. Nasz gangster niemal nie odnosi ran, ba, nie męczy się zanadto, a napięcie i cała frajda ulatują w eter. 

Pierwszorzędna realizacja i świetne aktorstwo (w produkcji widzimy naprawdę zdolnych koreańskich artystów) to za mało. Gdyby całość zamknąć w dwóch godzinach - byłby to naprawdę przyzwoity seans. Jednak w tym wypadku obawiam się, że szkoda czasu: zwłaszcza, że poza zgrabnie sportretowaną przemocą, niewiele jest tu elementów godnych uwagi - ani głębi, ani ciekawych wniosków. A gąszcz mało emocjonujących zdrad i pseudo-moralnych dylematów nie zrobi na nikim wrażenia.

Czytaj więcej:

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-12T14:58:03+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T09:18:57+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T20:11:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T15:59:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T14:50:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T10:25:14+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T09:23:45+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T20:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T16:31:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T15:36:59+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T14:30:18+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T13:28:41+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T12:16:20+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T10:48:37+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Stranger Things: o czym opowie serialowy spin-off serialu? Netflix ujawnia

Choć 5. sezon „Stranger Things” zakończy historię Jedenastki i spółki, to wcale nie oznacza, że wraz z finałowym odcinkiem pożegnamy się na dobre z Hawinks w stanie Indiana. Już w przyszłym roku Netflix zaprezentuje fanom zupełnie nową odsłonę tego uniwersum pt. „Stranger Things: Tales From ’85”. Dotychczas nie znaliśmy niemal żadnych szczegółów dotyczących produkcji, jednak podczas prezentacji streamingowego giganta podczas festiwalu animacji w Annecy (Francja) nareszcie uchylono rąbka tajemnicy.

stranger things spin-off o czym
REKLAMA

Podczas festiwalowej prezentacji Netflix zaprezentował fanom dwuminutowy fragment nowej produkcji oraz wyemitował nagranie od braci Duffer. Twórcy bardzo oszczędnie dawkowali informacje - było jasne, że to jedynie przedsmak tego, co ma dopiero nadejść. Przypomnę, że wyczekiwany spin-off popularnej serii - „Stranger Things: Tales From ’85” - będzie serialem animowanym.

Podsumujmy, czego udało się dowiedzieć dziennikarzom zagranicznych serwisów na wspomnianej imprezie.

REKLAMA

Stranger Things: Tales From ’85 - o czym opowie serial Netfliksa?

Zacznijmy od oficjalnego opisu fabuły produkcji, którym wreszcie podzielił się z fanami Netflix:

Za animację odpowiada studio Flying Bark. Serial powstaje w technice CGI - nie jest rysowany ręcznie. Początkowo projekt miał przypominać jeden do jednego klasyczną sobotnią animację, lecz kiedy twórcy zorientowali się, że ich nowe dzieło obejmuje przecież grozę i śmierć, zdecydowali się na bardziej realistyczne odwzorowanie postaci. Punktem wyjścia do pełnych modeli CGI (w stylu „Spider-Man Uniwersum” i „Arcane”!) była fanowska grafika autorstwa Meybis Ruiz Cruz. Jedną z pierwszych prób było przekształcenie domu Byersów w trójwymiarowy obiekt - wykonano go w sierpniu 2023 r. Do pracy nad projektowaniem potworów zaproszono Carlosa Huantego.

Dziennikarz Collider podkreśla jednak, że jego zdaniem materiał wydawał się kierowany raczej do młodszej widowni.

Premiera serialu jest zaplanowana na 2026 r., czyli już po premierze finałowej odsłony głównej serii.

REKLAMA

Czytaj więcej:

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-12T09:18:57+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T20:11:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T15:59:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T14:50:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T10:25:14+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T09:23:45+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T20:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T16:31:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T15:36:59+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T14:30:18+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T13:28:41+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T12:16:20+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T10:48:37+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T18:03:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T16:43:01+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T15:44:00+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA