„Od nowa” to mroczniejsza wersja „Wielkich kłamstewek”. Recenzujemy nowy serial z Nicole Kidman i Hugh Grantem
Mroźny Nowy Jork (niedługo przed pandemią), małżeństwo z wyższych sfer i… tajemnicze morderstwo. „Od nowa” korzysta ze starych chwytów, ale skutecznie trzyma widza przyklejonego do ekranu.
OCENA
„Od nowa” opowiada o małżeństwie Fraserów. Grace (Nicole Kidman) jest poważaną terapeutką, a Jonathan (Hugh Grant) onkologiem dziecięcym. Mieszkają razem z synem Henrym (Noah Jupe) w jednym z nowojorskich apartamentów. Wszystko wydaje się być niemal idealne, gdy nagle ich życiem wstrząsa potworna zbrodnia.
To już kolejny serial, którego współproducentką jest Nicole Kidman. I kolejny udany projekt spod jej skrzydeł. Choć skłamałbym, gdybym stwierdził, że „Od nowa” jest równie dobry jak pierwszy sezon „Wielkich kłamstewek”. A o tym serialu wspominam nie tylko dlatego, że i tam Kidman pełniła rolę producentki, ale też dlatego, że zarówno jej rola w „Od nowa” jak i jeden z przewodnich tematów nowej serii HBO są do siebie podobne. Jest to zarzut tylko częściowy. Bo oczywiście byłoby lepiej, gdyby twórcy nie wchodzili parę razy do tej samej rzeki, próbowali czegoś nowego itd. Ale mimo wszystko tematyka zbrodni i mrocznej strony klasy uprzywilejowanego to rzecz cały czas pojemna i zręcznie flirtująca z widzem.
„Od nowa” to taka bardziej mroczna i poważna wersja „Wielkich kłamstewek”, tyle że w wersji klasycznego już wielkomiejskiego thrillera.
Nie znajdziecie tu żadnych bardziej wymyślnych eksperymentów z formą, zabawy motywami bądź eksperymentów z nastrojem. Całość jest jednorodna. Może to co niektórych rozczarować, ale, pomimo drobnych scenariuszowych słabych stron, ogląda się to wszystko naprawdę świetnie. „Od nowa” wciąga z ogromną siłą i nie pozwala się oderwać.
Całość skonstruowana jest wedle idealnej serialowej formuły. Polega ona na kończeniu każdego odcinka solidnym cliffhangerem, który nie tylko jest naprawdę nieoczekiwany i sprawia, że chcemy oglądać dalej, ale też kompletnie zmienia tor serii i tego, jak wyglądać będzie kolejny epizod. Te zwroty akcji robią lwią część roboty, jeśli chodzi o zaangażowanie widza.
Nicole Kidman jako Grace chwilami gra na podobnych nutach jak wtedy, gdy wcielała się w Celeste w poprzednim swoim projekcie z HBO, ale są to tak mistrzowsko wygrywane nuty, że ja to mogę oglądać bez przerwy. Aktorka posiada niezwykłą i rzadką umiejętność odgrywania ról, które są jednocześnie wrażliwe i dały się „złapać” na zbytniej ufności i słabości, ale przy tym potrafią pokazywać wyjątkową siłę i hart ducha.
Najciekawszą rolę w „Od nowa” ma do zagrania Hugh Grant, który wprawdzie w pierwszym odcinku wydaje się być typową postacią graną przez aktora w poprzednich filmach (czyli sarkastyczny, trochę urokliwy niczym szczeniak, trochę przemądrzały dupek, facet w średnim wieku), ale później pokazuje się z zupełnie innej aktorskiej strony. I robi niemałe wrażenie.
Na drugim planie świetnie radzi sobie też młody Noah Jupe, wcielający się w syna postaci Kidman i Granta. Jest on dopiero na początku swojej aktorskiej przygody, a już ma na koncie wiele ciekawych projektów, natomiast rola w „Od nowa” należy do jego jak dotąd najbardziej udanych, złożonych, dojrzałych i rozbudowanych.
Jak zawsze ucztą jest też oglądanie Donalda Sutherlanda, który w „Od nowa” wciela się w ojca Grace.
Pomiędzy wspomnianymi wyżej cliffhangerami na końcu każdego odcinka twórcy trochę nierówno rozpisali tę opowieść, bo gdzieniegdzie, pomimo tego, że „Od nowa” ma tylko 6 odcinków, czuć jest dłużyzny bądź niepotrzebne rozciągnięcia niektórych wątków. Mam wrażenie, że całość o wiele lepiej sprawdziłaby się w tym przypadku jako pełnometrażowy film.
Sam motyw kryminalny też nie jest specjalnie nowatorski, podobnie jak przyglądanie się pod lupą ludziom z wyższych sfer wielkiego miasta, którzy skrywają swoje mroczne tajemnice.