REKLAMA

Jeśli nie wiecie, od czego zacząć czytanie prozy Olgi Tokarczuk, to mam pewien pomysł

Polskie media – niestety też społecznościowe, i piszę „niestety”, bo widzę też poziom tych komentarzy – obiegła wiadomość o literackim Noblu dla Olgi Tokarczuk. I jeśli chcielibyście wiedzieć, o co cały ten hałas, to spieszę z pomocą.

bieguni tokarczuk nobel
REKLAMA
REKLAMA

Chociaż giełda noblowskich nazwisk wybucha w Polsce co roku z ogromną intensywnością, to dopiero tym razem można było powiedzieć, że coś jest na rzeczy. Olga Tokarczuk w zeszłym roku zgarnęła The Man Booker International Prize (rzecz jasna również dzięki tłumaczniu Jennifer Croft), w tym roku nagrodę Laure-Bataillon za „Księgi Jakubowe”. Trzeba przyznać, że jej twórczość dostała silnego, ale też zasłużonego, międzynarodowego impetu.

I chociaż dzisiaj, pytając znajomych, czy mogą mi pożyczyć jedną z powieści, której nie czytałem, usłyszałem, że jestem „sezonowcem” (co mnie trochę zabolało), to wiem, że są osoby, które polskiej noblistki jeszcze nie znają. I ten „efekt Nobla” wręcz uwielbiam. Chociaż nagrodzie towarzyszą najróżniejsze kontrowersje, zarzuty o upolitycznienie, to sam, dzięki właśnie szumowi w pobliżu nagrodzonego nazwiska, trafiłem na autorów, którzy zostali ze mną na dłużej. Choćby na Alice Munro, po którą zapewne nigdy bym nie sięgnął.

I jeśli miałbym doradzić jedną książkę, po którą koniecznie musicie sięgnąć, to byliby to „Bieguni”.

Czytałem ją wiele lat temu, chwilę przed tym, jak otrzymała nagrodę Nagrodę Literacką Nike i zwyciężyła w głosowaniu czytelników. I to jedna z niewielu powieści, do których po jakimś czasie wróciłem.

Tytułowi bieguni, to prawosławna sekta, która wierzyła, że można uciec przed złem i reprezentującym go diabłem tylko poprzez ruch, ciągłą zmianę miejsc, unikanie gromadzenia przedmiotów. I taką samą potrzebę ruchu widzi Tokarczuk współcześnie, w dzisiejszych nomadach, biegunach właśnie. Nagrodzona powieść to miks bardzo różnych historii osadzony w odmiennych miejscach, czasach, opowiadający o bardzo różnych ludziach, których łączy jedno – podróże.

booker 2018 class="wp-image-153258"

Oldze Tokarczuk udaje się tutaj nie tylko pokazać ludzką tendencję do przemieszczania się, ale pyta o to, co ciągnie ludzi do życia w ruchu.

Jednocześnie wielość perspektyw, które bardzo precyzyjnie szkicuje autorka, jest zbieżna z tym, jak dzisiaj postrzegamy świat. W całym chaosie i kakofonii najróżniejszych punktów widzenia, zdań, argumentów trudno jest znaleźć prawdę czy jakąkolwiek stałość. A „Bieguni” korespondują z tym doświadczeniem, zarówno formą, jak i tematem.

REKLAMA

Schodząc jednak trochę na ziemię: tę powieść czyta się świetnie. Nie tylko język jest bardzo klarowny, czysty, ale też budowanie opowieści z wielu różnych historii sprawia, że można czytać ją z doskoku, drobnymi fragmentami. To zabawne, ale znaczną jej część przeczytałem... w podróży właśnie, bo tak konstrukcja nadaje się do tego doskonale.

Jeśli od czegoś chcecie zacząć przygodę z Tokarczuk, to „Bieguni” będą idealni. Zwłaszcza że nie jest to powieść – powiem to wulgarnie – przesadnie obszerna. A jednocześnie jest głęboka i stanowi prawdziwy popis warsztatu, niesamowitej wyobraźni i zdolności do obserwacji – napawajmy się tym zwrotem – polskiej noblistki.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA