Z okazji długo wyczekiwanej premiery filmu "Druga strona wiatru" przyjrzałem się najlepszym dziełom jednego z najważniejszych i najlepszych reżyserów w dziejach kina. Orson Welles to nie tylko "Obywatel Kane", choć to dzięki tej produkcji twórca przeszedł do historii.
Obywatel Kane
Miejmy więc to za sobą i zacznijmy od "Obywatela Kane'a". O tym filmie właściwie nie trzeba nic pisać. Istna legenda, punkt odniesienia i symbol X muzy. Przez wielu uznawany za najlepszy film wszech czasów. I choć sam nie wiem, czy umieściłbym go na zaszczytnej pierwszej pozycji, to bez wątpienia znalazłby się w czołówce. "Obywatel Kane" wyprzedził swoje czasy co najmniej o 20 lat. Gdyby nie ten film, kino byłoby dziś w zupełnie innym miejscu. Zarówno formalnie jak i pod względem struktury narracji. Debiutanckie (!) arcydzieło Orsona Wellesa to film tak przełomowy i nowatorski, że nawet dziś ogląda się go bez poczucia obcowania ze „starym kinem”.
Wspaniałość Ambersonów
Filmografia Orsona Wellesa przypomina sinusoidę, z raz lepszymi, raz gorszymi momentami. Ale akurat sam początek jego kariery był fenomenalny. Po wyjątkowym arcydziele, "Obywatelu Kane", niedługo później w kinach pojawiła się "Wspaniałość Ambersonów". Film będący w cieniu "Obywatela...", niesłusznie, choć nie bez powodu, biorąc pod uwagę to, jaki wpływ miało debiutanckie dzieło Wellesa na X muzę. Jego drugi film nie był wprawdzie tak przełomowy, ale nie oznacza to, że brakło mu formalnego wyrafinowania, niestandardowych ujęć czy montażowych trików, które również wyprzedzały swoje czasy. I to nawet w obliczu tego, że "Wspaniałość Ambersonów" spotkała się z licznymi i bolesnymi cięciami oraz przemontowaniem ze strony producentów obrazu.
Dotyk zła
"Dotyk zła" przełomem formalnym już nie był, ale w gatunku czarnych kryminałów spokojnie można go zaliczyć do czołówki wszech czasów. Genialne zdjęcia i fantastyczna, nowatorska praca kamery nie były wcale przerostem formy nad treścią – pogłębiały opowiadaną historię oraz odzwierciedlały psychikę głównych bohaterów. A same postaci "Dotyku zła" były przy tym znakomicie napisane – obnażające zepsucie, korupcję i oszustwa – w filmie wprawdzie pośród policjantów, ale można je przenieść na całe społeczeństwo.
Proces
Sam Orson Welles uznał "Proces" za swój najlepszy film. Osobiście nie wysunąłbym aż tak odważnej tezy, ale rzeczywiście przyznaję, że adaptacja kultowego dzieła Franza Kafki to jedno z jego najlepszych dokonań. Nakręcony głównie w Jugosławii film w znakomitym stylu oddaje paranoję i mentalną duchotę oryginału. Świetny Anthony Perkins, wielkie, puste plany potęgujące poczucie samotności i absurdu oraz genialna praca kamery to tylko niektóre z licznych plusów tej produkcji. Nie jest to dokładne przeniesie fabuły z książki, są tu elementy (jak chociażby finał) kompletnie "niekafkowskie", ale nie zmienia to faktu, że "Proces" w reżyserii Wellesa to wielkie filmowe dzieło i świeże spojrzenie na klasykę literatury trudnej do sfilmowania.
Falstaff
Świat widział już niemało adaptacji sztuk Williama Shakespeare’a, w tym także prosto od samego Wellesa, ale to właśnie jego "Falstaffa" stawiam pośród najlepszych. Welles wcielił się w tytułową postać rubasznego, tchórzliwego i kochającego życie mocno otyłego rycerza, który ciągle wpada w kłopoty. Nakręcony w Hiszpanii, z brytyjską obsadą aktorów teatralnych "Falstaff", jak wiele filmów Wellesa, zachwyca od strony realizacyjnej. Szczególne wrażenie robią sceny batalistyczne. Oparte na krótkich ujęciach, dynamicznym montażu, z licznymi zbliżeniami. W tamtych czasach nikt tak nie filmował przez co w Ameryce został przyjęty dość chłodno. Po latach jednak te sekwencje stały się punktem odniesienia przy kręceniu współczesnych nam filmów akcji i wielkich widowisk.
F jak fałszerstwo
Pewnie niewielu z was zdaje sobie z tego sprawę, ale Orson Welles był jednym z pierwszych filmowców, który zręcznie bawił się formułą filmów dokumentalnych. "F jak fałszerstwo" to protoplasta mockumentów, który można traktować zarówno jako pełnoprawną eksperymentalną quasi-fabułę i klasyczny dokument w jednym. Welles jawi się w nim jako magik i bajarz. Pokazuje, jaka jest siła i magia obrazów oraz słów. To z jednej strony historia znanego fałszerza jak i przy okazji wykład z konstrukcji opowiadań oraz filmowy esej. Twórca zachwyca się w nim nad pięknem swojej ówczesnej ukochanej Oji Kodar, którą poznał podczas kręcenia "Procesu". Już same techniki montażowe, jakie wprowadził w życie Welles podczas kręcenia tej produkcji, to istny majstersztyk.
Otello
To nie jest idealny film. Jego seans może być wręcz nie do przyjęcia dla wielu widzów. "Otello" jest jednak fascynującym przykładem produkcji, która powstała pomimo ogromnych przeszkód logistycznych i finansowych. Na dobrą sprawę Orson Welles tak się uparł, że zrobił ten film pół-profesjonalnie i to widać, ze wszystkimi tego wadami i zaletami. Są tu i problemy ze światłem, i montażem, ale "Otello" jest dowodem wspaniałej pasji i miłości reżysera do kina. Widać w nim wielkość reżysera, który potrafił nawet w "polowych warunkach" wykreować całą masę fantastycznych kadrów. Pomimo licznych wad, warto dać mu szansę. Oczywiście mając na uwadze to, w jakich okolicznościach powstawał.