Jeśli nadal nie znudził wam się Liam Neeson, który biega ze spluwą i rozprawia się z bandziorami, a także z niezwykle przekonującym tonem głosu rozmawia przez telefon, to film "Pasażer" może okazać się udaną rozrywką.
OCENA
Bohaterem filmu jest Michael MacCauley (Liam Neeson), 60-letni pracownik sprzedający ubezpieczenia. Zostaje on nagle zwolniony z pracy, zaledwie 5 lat przed swoją emeryturą. Podczas podróży pociągiem podmiejskim z Nowego Jorku do domu dosiada się do niego tajemnicza kobieta i proponuje dziwną grę, której celem jest znalezienie konkretnej osoby, która również znajduje się w tym samym pociągu. W nagrodę ma otrzymać 100 tysięcy dolarów.
Reżyser, Jaume Collet-Serra, po raz kolejny umiejętnie snuje pełną napięcia historię zmieszczoną w zamkniętej, specyficznej przestrzeni.
Co ciekawe, "zamyka" on także przestrzenie otwarte, jakkolwiek to brzmi. O ile w "Non-Stop" akcja rozgrywała się w samolocie, tak w przypadku "Nocnego pościgu" oraz w "183 metrach strachu" Serra zamienia pozornie otwartą scenerię miasta albo morza w swoje pudełko, w którym zamknięci są jego bohaterowie.
W "Pasażerze" z jednej strony akcja rozgrywa się w ograniczonej przestrzeni pociągu, ale też spora jej część ma miejsce poza pociągiem i o jej przebiegu dowiadujemy się z rozmów telefonicznych i przekazów dziennikarskich. Czysto formalnie jest to ciekawy zabieg, w dodatku świetnie wykonany, choć niestety, jak to często bywa w tego typu filmach, scenariusz kuleje, a wręcz cierpi na solidne braki logiki.
Oczywiście podczas seansu dajemy się ponieść oglądanej przez nas historii i wydawać się może, że wszystko jest dobrze posklejane, ale tuż po wyjściu z kina dociera do nas jakie to wszystko było… głupie. I pełne scenariuszowych dziur.
Spora część widzów jest świadoma (przynajmniej mam taką nadzieję), że gdy wybiera się na tego typu film, to trzeba będzie wyłączyć szare komórki. Fabułę wypunktować trzeba za to, że jest słaba, ale nie jest ona tym, co zepsuje wam zabawę.
Bardziej przeszkadzał mi fakt, że oglądam starszego człowieka, który samodzielnie rozwiązuje kryminalną zagadkę w pociągu podmiejskim i stawia czoła kilku zbirom i... że jest nim znowu Liam Neeson.
W dodatku dość istotnym punktem filmu są jego rozmowy przez telefon. Skąd ja to znam?
Niby filmy o superbohaterach przyzwyczaiły nas już do abstrakcji na ekranie kinowym, ale nadal mam problem z oglądaniem bajek dla dorosłych w otoczce realizmu, bo jednak do takich filmów zaliczam "Pasażera".
Wprawdzie postać grana przez Neesona jest byłym policjantem, co ma uwiarygodnić jego sprawność, a do tego z filmowych bijatyk wychodzi on mocno poturbowany i nie zawsze zwycięsko, ale mimo wszystko, fakt, że w tym wieku jest w stanie przyjąć tyle ciosów (w ruch wchodzą pięści, noże, pistolety) wymaga od widza solidnego przymknięcia obu oczu.
A w samym finale twórcy obficie dali upust swojej fantazji i przygotowali na biednego Liama iście wybuchowe akcje i fajerwerki, w których to "Pasażer"odjeżdża do strefy abstrakcji. Ale nie ukrywam, że pomimo tego wszystkiego, ogląda się to przyjemnie.
Widziałem gorsze i głupsze filmy.
W dodatku sama intryga ewidentnie inspirowana jest filmami Hitchcocka i książkami Agathy Christie. I nawet jeśli nie należy do najmądrzejszych i najlepiej rozpisanych, to zapewnia niezłą zabawę. Ale to już naprawdę ostatni raz, gdy daję się nabierać na kopiącego tyłki i odbierającego telefony Liama Neesona.