Dawny Kuba funkcjonował w oparciu o pizzę, burgery, nieregularny sen i dużo, dużo kofeiny. Ale te czasy już minęły.
OCENA
Wielu ludzi, żeby poprawić sobie humor, lubi się objadać dobrymi, ale niezbyt zdrowymi rzeczami. Niestety, ma to zgubny wpływ na sylwetkę, dlatego tej metody nie polecam.
Aktorka odgrywająca rolę Stephanie Tanner w serialu Pełna Chata porównała sitcomy z tej rodziny do swego rodzaju odpowiednika "comfort food". Odpalamy sobie serial, żeby zapomnieć o troskach dnia codziennego i przez 20 minut poczuć się lepiej. Coś w tym jest.
Ale większość sitcomów, szczególnie tych nowych, działa w taki sposób, że już po 5 minutach czujemy zażenowanie, zniecierpliwienie i wyrzuty sumienia z powodu marnowanego czasu.
Ten problem nie dotyczy Pełniejszej Chaty.
Trzeci sezon serialu trzyma poziom poprzednich dwóch i przy okazji potwierdza, że Pełniejsza Chata jest godnym sukcesorem Pełnej chaty. Na razie mam za sobą 9 pierwszych odcinków. Obejrzałem w jeden weekend i pewnie zobaczyłbym nawet więcej, gdyby nie pomysł, by drugą transzę trzeciego sezonu sprezentować nam dopiero w grudniu.
To nie jest wybitny serial, nie umywa się do sitcomowego mitu Friends. Ale w swoim specyficznym gatunku i specyficznej formule "sitcomu familijnego" sprawdza się doskonale. Cały czas cieszą liczne nawiązania do przeszłości. Nowa ekipa dzieciaków jest przesympatyczna. Serial w dużej mierze ciągnie na swoich barkach niejaki Elias Harger (gra Maxa Fullera - średniego wiekiem chłopca). Aktor ma wielki talent komediowy i sam jestem ciekawy, co z niego wyrośnie, na pewno to właśnie on ma zadatki na zrobienie kariery porównywalnej z tą, którą zrobiły słynne siostry Olsen.
Trzeci sezon Fuller House jest jak comfort food, niezbyt wartościowy, niespecjalnie ubogacający, ale czujesz się po tym lepiej. Moim zdaniem na jesienną chandrę jest to strzał w dziesiątkę, choć oczywiście nie jestem w stanie powiedzieć czy osoby, które nie wychowały się na oryginalnej Pełnej Chacie, poczują klimat serialu i docenią poupychane tu i ówdzie smaczki.