„Piłsudski” pokaże terrorystę, zapaleńca, miłośnika kobiet i patriotę. Rozmawiamy z twórcami filmu
Kino historyczne jest w naszym kraju niezwykle popularne. Do tej pory większość biograficznych filmów o wielkich postaciach robiono jednak w sposób mało atrakcyjny dla masowego odbiorcy. Twórcy zbliżającego się filmu „Piłsudski” zapewniają jednak, że mają inne założenia. Ich dzieło ma koncentrować się na niezwykłym życiu młodego człowieka.
Józef Piłsudski, jeden z najsłynniejszych i najbardziej kontrowersyjnych polityków nie tylko dwudziestolecia międzywojennego, ale w całej naszej historii, to postać pod wieloma względami idealna dla kina. Oddanie pełni sprawiedliwości człowiekowi, który podjął tak wiele ważnych dla losów milionów ludzi decyzji (często niezadowalających dla wielu skrajnie różnych środowisk) jest jednak zadaniem trudnym. Jeśli w ogóle możliwym.
Dlatego podejście twórców „Piłsudskiego” musiało być inne. Od początku realizacji projektu mówili oni w mediach o nastawieniu na bohatera innego niż znany z podręczników sędziwy marszałek. Film Michała Rosy miał być znacznie bardziej energiczną, żywotną historią o niepokornym człowieku, którego działania na początku XX w. często zahaczały wręcz o terroryzm. A wszystko dlatego, że odzyskanie przez Polskę niepodległości było dla niego niemal obsesją. Takie nastawienie do postaci Piłsudskiego musiało też pociągnąć za sobą zmiany w samej strukturze filmu, który nie mógł być leciwą biografią biorącą kolejne znane historie z całego życia polityka. Na temat „Piłsudskiego” padały nawet porównania do westernu i to takiego obfitującego w sceny akcji:
Granie człowieka takiego jak Józef Piłsudski wymagało jednak odpowiedniego aktora.
Było to w pewnym sensie zadanie niemożliwe. Bo jak znaleźć kogoś, kto zadowoliłby każdego widza, gdy mowa o takiej postaci? Początkowo twórcy myśleli o zatrudnieniu Dawida Ogrodnika, ale finalnie do tego nie doszło. Michał Rosa podkreśla, że w pewnym momencie zmienił też koncepcję związaną z wiekiem ekranowego Piłsudskiego. Musiała go zagrać osoba niepozbawiona pewnej młodzieńczej energii, ale też starsza i mająca większe doświadczenia życiowe. Film rozgrywa się w latach 1901-1914 (z krótkim epizodem z 1918), więc urodzony w 1867 roku Ziuk nie był już wtedy wcale młodzieniaszkiem:
Twórcom „Piłsudskiego” od samego początku zależało na tym, żeby pokazać sceny z życia bohatera, które wydają się atrakcyjne z punktu widzenia współczesnego widza. A jednocześnie wymykają się szkolnym rygorom uczenia o historii, przez co są często nieznane.
Symbolem takiego nastawienia jest historia z komiksem o Piłsudskim drukowanym na amerykańskich batonikach Milky Way.
W trakcie dwudziestolecia międzywojennego zamieszczono tam zbiór pt. „Pięćdziesiąt największych ucieczek z więzienia”. Pośród nich znalazła się opowieść właśnie o Józefie Piłsudskim, który w 1901 roku przy pomocy dawnych kompanów dokonał brawurowej ucieczki ze szpitala psychiatrycznego w Sankt Petersburgu. Mimo, że ta opowieść dotarła aż do USA, jest słabo kojarzona przez współczesnych Polaków.
Borys Szyc przyznał, że sam przed rozpoczęciem prac nad rolą nie znał wielu faktów związanych z wczesną działalnością polityczną Piłsudskiego. Jednocześnie warto pamiętać, że „Piłsudski” to film historyczny, ale jednak fabularyzowany, dlatego ścisłe trzymanie się każdego szczegółu biograficznego nie było priorytetem. Dla samego aktora znacznie bardziej istotne było poznanie nawyków, zwyczajów i osobistych zachowań Józefa Piłsudskiego. Choć pewien charakterystyczny dla tego człowieka element musiał ulec znacznej modyfikacji:
„Piłsudski” w równej mierze co filmem akcji ma też być romansem. Dlatego w produkcji nie mogło zabraknąć znanych aktorek.
Magdalena Boczarska wcieli się w Marię Piłsudską, pierwszą żonę Józefa i znaną sympatyczkę socjalistów. W dużej roli na ekranie pojawi się również Maria Dębska, która zagra Aleksandrę Szczerbińską. To niezwykle ciekawa postać, zdecydowanie wymykająca się często używanemu i upraszczającemu stwierdzeniu „kochanka i późniejsza druga żona marszałka”. Występująca w tej roli aktorka podkreśla, że o Szczerbińskiej należałoby uczyć w szkołach:
Oprócz wymienionych już osób, w produkcji Rosy zagra też długa lista aktorów młodego pokolenia. Będzie to dla nich okazja do pokazania na dużym ekranie licznych przyjaciół, współpracowników i przeciwników politycznych Piłsudskiego. W filmie zobaczymy m.in. Jana Marczewskiego (Walery Sławek), Józefa Pawłowskiego (Aleksander Sulkiewicz), Tomasza Schuchardta (Aleksander Prystor), Kamila Szeptyckiego (Kazimierz Sosnowski) oraz Marcina Hycnara (Witold Jodko-Narkiewicz).
Choć będą to w większości role drugoplanowe i epizodyczne - siłą rzeczy główna część filmu skupiona jest na tytułowym bohaterze - to mają pokazać walkę o niepodległość jako działanie szerszej grupy zaangażowanych osób, a nie tylko pojedynczego lidera.
Twórcom zależało, żeby film robił wrażenie wizualne. Dlatego postarali się o wysokiej jakości kostiumy, scenografię i efekty specjalne.
Problemem polskiego kina historycznego często w przeszłości był niewystarczający budżet, który ograniczał możliwości pokazania niektórych wydarzeń. Jedynymi producentami „Piłsudskiego” są PISF i Studio Filmowe „Kadr”, a mimo to udało się wyłożyć prawie 6 mln złotych na zrobienie filmu. Wszystko po to, żeby zatrudnić odpowiednich fachowców, nie tylko wśród aktorów. Zresztą to właśnie zdjęcie charakteryzacji Borysa Szyca w długiej brodzie jako pierwsze zwróciło uwagę opinii publicznej na film Rosy. Aktor zdradził zresztą w rozmowie z mediami, że podczas pierwszego wystąpienia jako Piłsudski miał na sobie rekwizyt z innego znanego filmu historycznego, mianowicie tupecik noszony przez Bruno Ganza do roli Adolfa Hitlera (!) w „Upadku”.
Reżyser filmu chwali się, że do pracy kostiumografów i scenografów nie było właściwie żadnych większych zarzutów od strony historycznej. A wielu widzów nawet bardziej zainteresuje informacja, że „Piłsudski” ma szansę zapisać się w historii polskiej kinematografii również od strony technicznej. Według słów Rosy do kręcenia sceny na nieistniejącym w dawnym kształcie placu Grzybowskim wykorzystano ogromną przestrzeń green screenów:
Oczywiście dopiero podczas prawdziwego seansu filmu dowiemy się, czy wszystkie te szumne zapowiedzi i ambitne plany znajdą potwierdzenie w rzeczywistości. Podczas zorganizowanej niedawno konferencji prasowej dystrybutor pokazał kilkunastominutową sklejkę z różnych scen „Piłsudskiego”. W większości pokazano jednak dosyć statyczne ujęcia, które nie różniły się zbytnio od standardu kina historycznego (więcej akcji znalazło się w opublikowanym teaserze). Być może zostało to jednak zrobione, żeby nie popsuć niespodziewanych wrażeń z obejrzenia pełnego obrazu.