„Piłsudski” to film, na który najprawdopodobniej pójdziesz z nauczycielką. Widzieliśmy nowe wcielenie Borysa Szyca
Historia Marszałka to z całą pewnością temat na film. Pytanie brzmi, czy twórcy ostatniego są na tyle dojrzali, aby człowieka tak ważnego dla polskiej mitologii narodowej potraktować uczciwie i opowiedzieć o nim bez belferskiego tonu? Widzieliśmy film „Piłsudski” z Borysem Szycem.
OCENA
Spośród nazwisk, które ukształtowały nasze myślenie odzyskaniu niepodległości, Józef Piłsudski z pewnością zajmuje pierwsze miejsce. Oczywiście jest to związane z zasługami dla odzyskania niepodległości, ale również z tym, jak trudno mówić o złożonych procesach historycznych bez centralnych wydarzeń czy postaci. Inaczej mówiąc, często wysiłki wielu ludzie przypisywane są tym, którzy przetrwali długi proces kształtowania się pamięci.
Z Piłsudskim jest jednak o tyle inaczej, że jego niepodległościowa legenda musi konkurować z wydarzeniami politycznymi II Rzeczpospolitej, czyli z przewrotem majowym czy potężnym wpływem na demokratyczny ład dopiero kształtującego się państwa. I zazwyczaj, gdy trwają dyskusje oceniające Ziuka, pojawiają się stanowiska jasno oddzielające drogę do niepodległości od późniejszej działalności politycznej, a także tego, jakie miała ona konsekwencje w przyszłości.
W podobny sposób Marszałka traktuje film Michała Rosy.
Opowiada on o życiu Ziuka od ucieczki ze szpitala psychiatrycznego w Petersburgu - gdzie późniejszy Komendant trafił, gdyż udawał chorobę psychiczną - aż do odzyskania przez Polskę niepodległości. Wydaje się, iż takie zawężenie ram czasowych da nam sporo przestrzeni na pokazanie wydarzeń mniej eksponowanych w oficjalnym obiegu (mam oczywiście na myśli obieg szkolny).
Niestety film „Piłsudski” nie ma w sobie ambicji. Historia zaczyna się od zakładu dla psychicznie chorych, by kilkanaście scen później przeskoczyć do innej lokacji i przedstawić nam odmiennych bohaterów i inny etap życia Marszałka. Każda z oddzielonych od siebie sekcji poprzedzona jest animowanymi planszami, które wprowadzają nas to w życie Ziuka, to w różne historyczne zawiłości. A to ostatnie wymagają wyjaśnień, bo początek XX wieku to burzliwy i złożony czas.
Obraz Michała Rosy, który jest jednocześnie scenarzystą i reżyserem, poległ właśnie na skrypcie. „Piłsudski” jest tak poszatkowany, że żadne z istotnych wydarzeń nie jest w stanie wybrzmieć, a tym bardziej rezonować. W dyskusji o Marszałku często powraca jego młodość i zamachy terrorystyczne, które organizował. I tu, w filmie Rosy, są one obecne. Ale z uwagi na to, że są tylko jednym z bladych wątków, nie widać w nich moralnej dwuznaczności. A nawet więcej! Tam, gdzie twórcy chcą ją pokazać, wychodzi ona wyjątkowo bezdusznie i martwo.
Te problemy „Piłsudskiego” sprawiają, że film jest zwyczajnie nudny i wtórny.
To zachowawcza opowieść, która zapowiadała inne spojrzenie ma Marszałka. I rzeczywiście, Piłsudski nie jest tu postacią pomnikową, tylko co z tego, skoro jego ludzka strona została tu tylko zarysowana, a on sam miota się od zamachów do przemów o wartościach. Wszystko to wygląda jak przewodnik po życiu, nawet nie fabularyzowana biografia.
Jasnym punktem jest jednak Borys Szyc, który naprawdę stanął na Maciejówce i dał nam Piłsudskiego innego niż pomnikowe przedstawienia zdobiące rynki miast i miasteczek. Chociaż scenariusz wyjątkowo go ograniczał, to jednak udało mu się pokazać najpierw człowieka, a potem postać historyczną. Jego kreacja jest na tyle przekonująca, że dźwiga ten obraz do końca długiego seansu i pozwala przetrwać go bez głośnego zgrzytania zębami.
Jest to zasługa również języka, który został bardzo sprawnie wystylizowany.
Tu należą się wyjątkowo gromkie brawa, bo polszczyzna pokazana w obrazie Michała Rosy została naprawdę elegancko wyszlifowana. Podobnie zresztą jak niektóre lokacje - część z nich wygląda tak zjawiskowo, że z całą pewnością warto zobaczyć je na żywo. Niestety, nie wszystkie miejsca i zdarzenia wyglądają równie dobrze. Niestety, widać, gdzie brakowało budżetu, a sceny rozruchów czy nawet słynnego napadu na pociąg rozczarowują.
„Piłsudski” nie jest w stanie obronić się jako filmowa produkcja o ważnym, ale też złożonym bohaterze. To raczej zwykła biografia, która niezłą kreacją aktorską i niezłym marketingiem ukrywa, że niewiele różni się od szkolnej rozprawki. Szkoda, bo wielu bohaterów i wiele spraw pokazanych w filmie zostało potraktowanych po macoszemu, bo zwyczajnie brakło dla nich czasu i pomysłu, jak dobrze je ograć. A wystarczyłoby spojrzeć na postać Walerego Sławka, bliżej przyjrzeć się ludziom, którymi otaczał się Piłsudski. To opowieści często nieznane, zapomniane, a wielu przypadkach to one nadawały bieg XX wiecznej Polsce. Cóż, przyjdzie nam poczekać na inny, bardziej ambitny obraz.
Autorem zdjęcia tytułowego jest Jarosław Sosiński.