Ach, wiosna. Jak to mówią: wszystko spod ziemi wyłazi. Jest to więc idealna pora, by zapoznać się z jakimś filmem o zombie, prawda?
Przeglądając zasoby VOD.pl, byłem odrobinę zaskoczony, że o ile pełno w katalogu filmów o wilkołakach, duchach czy wampirach, to reprezentacja zombie jest nader skromna. Jeśli więc miałbym polecić wam jakiś film zaliczający się do sub-gatunku zombie movie, to wybrałbym pozycję prześmiewczą, biorącą całą konwencje w cudzysłów - Planet Terror Roberta Rodrigueza.
Jest to jedna z części dyptyku Grindhouse, której pierwszy człon swego czasu streścił dla was Piotrek. Projekt ten składał hołd niskobudżetowemu kinu klasy Z z gatunku exploitation (które swoją drogą do dziś trzyma się dzielnie, dzięki Rodriguezowi właśnie czy innym fanom tego typu rozrywki, jak Rob Zombie czy Joseph Guzman), jednak Rodriguez w przeciwieństwie do Tarantino, zafascynowanego carsploitation z elementami slasherów, sięga raczej w kierunku klasycznych tanich horrorów, pełnych zdeformowanych ciał i ogólnego obrzydlistwa - fani Powrotu Żywych Trupów, filmów Johna Carpentera czy włoskich klasyków Lucia Fulciego lub Dario Argneto powinni być z tematem doskonale zaznajomieni.
Pozostali mogą mieć małe problemy z odnalezieniem się w tej szalonej i groteskowej wręcz stylistyce - aluzji do złych horrorów jest tak wiele, a humor tak bezkompromisowy, że osoby, które z marszu podejdą do Planet Terror oczekując typowego zombie movie, będą pewnie nieźle zdezorientowane. Jeśli jednak potraficie się na horrorach nie tyle bać, co dobrze bawić, a luźne podejście do tematu wam nie przeszkadza, to będziecie zadowoleni, bo Planet Terror to szalona jazda bez trzymanki po wszystkich najbardziej zgranych horrorowych kliszach i schematach, a tam gdzie nie udało się wcisnąć jakiegoś odniesienia do filmów klasy Z, scenariusz dorzuca najbardziej chore pomysły, jakie tylko autorom przyszły do głowy.
Główna bohaterka traci nogę - cóż, czemu by nie wziąć kompletnie znikąd wielkiego karabinu i nie założyć go na ów kikut, by potem w widowiskowy sposób nafaszerować zombiaki ołowiem? Potrzebujemy do jednej z ról żołnierzy (oczywiście wojsko tutaj jest z gruntu złe i prowadzi niebezpieczne eksperymenty) jakiegoś badassa - czemu nie zaangażować Bruce’a Willisa i nie kazać mu opowiadać jakichś bzdur, że zabił bin Ladena? Do tego dorzućmy trochę kobiet w negliżu, sporo gore, eksplodujące głowy, Danny’ego Trejo, a dłużący się środek filmu wywalmy w cholerę, rzucając tylko komentarz o zaginionej rolce - w końcu widzowie i tak czekają na finałową rozwałkę, po co mają tracić czas? Ot, proszę, odtworzyłem dla was prawdopodobny proces twórczy stojący za pracą nad skryptem. Czyż nie brzmi kapitalnie?
Ach, minęły cztery akapity, a ja nie powiedziałem jeszcze nic o fabule. Ale na dobrą sprawę... nie jestem pewien czy jest ot wam specjalnie potrzebne. Ale gwoli ścisłości - w lokalnym szpitalu wybucha epidemia spowodowania wyciekiem chemikaliów z pobliskiej jednostki wojskowej. Bum, zombie! To tak jakby tyle - armia nieumarłych pożera wszystko, co się rusza, a grupka niedobitków próbuje połączyć siły i jakoś to piekło przetrwać. W tle rozgrywają się jeszcze liczne dziwaczne wątki poboczne, w tym jeden szczególnie ciekawy, zabawny i niepokojący jednocześnie, z nie najlepiej funkcjonującym małżeństwem lekarzy, który to wątek prowadzi do kilku nieoczekiwanych zwrotów akcji, fajnie bawiących się tutaj z przyzwyczajeniami widzów.
Planet Terror to raj dla fanów krwawej i obrzydliwej zabawy, idealny materiał na luźny seans przy napojach wyskokowych i potężna dawka dobrej zabawy, a przy okazji też jeden z najzabawniejszych filmów, jakie widziałem. Polecam gorąco, tym bardziej, że możecie sobie obejrzeć ten film za darmo.