Odcięcie Lucasa od Gwiezdnych wojen zmieniło wiele. Przekonał się o tym Spielberg przy tworzeniu Player One
Steven Spielberg wrócił – przynajmniej na chwilę – do swojego klasycznego kina przygodowego. Player One to ponoć wypełniony nostalgią film akcji, który na razie zbiera bardzo pozytywne recenzje. Jednego jednak zabrakło i to nie z winy reżysera.
Steven Spielberg i George Lucas to jedne z najbardziej rozpoznawalnych nazwisk w Hollywood. To również serdeczni przyjaciele, którzy niejednokrotnie pomagali sobie wzajemnie w toku swoich karier. Swój wzajemny szacunek wyrażali w swoich filmach, umieszczając przeróżne ukryte nawiązania, widoczne tylko dla czujnych i uważnych widzów.
Czy wiecie, że w scenach obrad Galaktycznego Senatu w Gwiezdnych wojnach widać, między innymi, przedstawicieli tego samego gatunku, jaki reprezentował sympatyczny kosmita E.T.? Albo że wizerunki C-3PO i R2-D2 znajdują się na niektórych płaskorzeźbach w ruinach eksplorowanych przez Indianę Jonesa?
Można by się spodziewać, że Player One – film, który przecież nawiązuje w sposób wręcz hurtowy do najważniejszych dzieł popkultury – będzie zawierał masę odniesień i easter-eggów związanych z Gwiezdnymi wojnami. Tak się jednak nie stało. I to nie dlatego, że Spielberg o czymkolwiek zapomniał.
Gwiezdne wojny nie należą już do Lucasa. Disney nie chciał współpracować ze Spielbergiem przy Player One.
Jak ustaliła redakcja serwisu Screen Rant, problem leży w zablokowaniu praw autorskich. Nowi właściciele marki Gwiezdne wojny nie chcieli z nim współpracować. Jest to szczególnie dziwne nie tylko z uwagi na powszechnie znaną przyjaźń Lucasa i Spielberga. Kathleen Kennedy – szefowa Lucasfilm – wspólnie z reżyserem zakładała jego wytwórnię Amblin Entertainment, która odpowiada za produkcję Player One.
Świat licencji i praw autorskich wyraźnie jest bardziej skomplikowany niż sobie wyobrażaliśmy. Zwłaszcza, że Spielberg zdradził, iż nie był w stanie dogadać się w sprawie wykorzystania nawiązań do jeszcze jednego filmu. A konkretniej, do Bliskich spotkań trzeciego stopnia, które sam reżyserował…