REKLAMA

Pokemony już nie uczą, że przegrana to nie koniec świata. Ash po 20 latach został mistrzem

Przez lata anime „Pokemon” wpajało młodym ludziom, że w życiu liczy się coś więcej niż wygrana. To się jednak zmieniło z chwilą, gdy Ash Ketchum został mistrzem.

pokemon
REKLAMA
REKLAMA

Najlepszym być naprawdę chcę
Jak nigdy do dotąd nikt
Zdać muszę ważny test
Wyszkolić wszystkie z nich

Już w intro do anime „Pokemon”, które swoją premierę miało już przeszło dwie dekady temu, wiadomo było, o co w tym wszystkim chodzi. Główny bohater wyruszył w pełną przygód podróż, aby złapać je wszystkie i na koniec zdobyć tytuł mistrza.

Jakież to było zdziwienie dzieciaków, gdy się okazało, że Ash odpadł w przedbiegach.

Pokolenie dzisiejszych 30-latków dorastało z Pokemonami w tle. Pamiętam jak przez mgłę czasy mojej szkoły podstawowej, gdy to japońskie szaleństwo do nas dotarło. Razem z kolegami i koleżankami wymienialiśmy się kartami, graliśmy na GameBoyach i… siadaliśmy co tydzień przy ogromnych telewizorach CRT.

Pokemony potrafiły przyciągnąć do ekranów wszystkich. Z perspektywy czasu widzę, jak bardzo infantylna była to rozrywka i nie jestem w stanie obejrzeć tego anime jeszcze raz dziś na Netfliksie, ale w 2000 roku mi to w ogóle nie przeszkadzało. Dopiero teraz jednak rozumiem walor edukacyjny tej animacji.

Jako dzieciak byłem przecież przyzwyczajony do tego, że główny bohater zawsze wygrywa. Jasne, po drodze protagoniści musieli przezwyciężyć liczne przeciwności, ale koniec końców Mario zawsze ratował księżniczkę, a Luke Skywalker pokonał Imperium. Ash Ketchum to inna para kaloszy.

Główny bohater anime „Pokemon” nie wygrał Indigo League pod koniec pierwszego sezonu.

Chociaż szykował się do tego przez kilkadziesiąt odcinków, nie dał rady pokonać innych, znacznie bardziej doświadczonych trenerów. Wszystko dlatego, że jego Charizard... przestał się go słuchać. Ash Ketchum nie był bowiem typowym bohaterem bez skazy. To de facto rozwydrzony gówniarz, który ewoluował razem z widzami.

Nagroda w postaci pucharu nie była mu pisana. Ash nie tylko przegrał swój pierwszy turniej, ale w dodatku nie doszedł nawet do ćwierćfinałów. W kolejnych latach sytuacja się powtarzała - bohater próbował swoich sił w kolejnych ligach, ale zwyciężał kto inny. Najpierw musiał popracować nad sobą.

Z tego właśnie płynęła do dzieciaków lekcja: w życiu tak naprawdę nie liczy się zwycięstwo w zawodach. To jest cel, do którego warto dążyć, ale nie za wszelką cenę. Dużo istotniejsza jest np. przyjaźń, którą kultywuje się w drodze do tegoż celu. I co by o Pokemonach nie mówić, to było po prostu fajne przesłanie.

Wraz ze zwycięstwem Asha wszystko się zmieniło.

W wyemitowanym wczoraj odcinku anime „Pokemon” stała się rzecz niebywała. Po sześciu nieudanych próbach - w regionach Kanto, Johto, Hoenn, Sinnoh, Unova i Kalos - główny bohater wreszcie został mistrzem kolejnego z nich. Stało się to w 139. odcinku serii „Sun & Moon”. Ash, by wygrać, musiał udać się do tropikalnego regionu Alola.

Przeciwnikiem bohatera w lidze Alola był Gladion. Walka trwała dwa odcinki, a pod jej koniec znany widzom od dwóch dekad Pikachu oraz Zoroark Gladiona wyeliminowali się nawzajem z walki. Turniej zakończył pojedynek dwóch Lycanroców, z których ten należący do Asha okazał się silniejszy.

Oczywiście warto przy tym wspomnieć, że bohater w przeszłości wygrywał już zawody – w tym na Pomarańczowych Wyspach oraz pojedynki w Battle Frontier – ale po raz pierwszy stał się zwycięzcą w oficjalnej lidze całego regionu. Tym samym wysyła do obecnych 30-latków wiadomość:

Pora wreszcie wziąć się do roboty.

Dobre serduszko i towarzystwo przyjaciół wystarczały co prawda przez ostatnie lata, by z uśmiechem patrzeć w lustro, ale nadszedł już najwyższy czas, by nawet ten wieczny, niestarzejący się od dwóch dekad 10-latek osiągnął jakiś sukces. To taki symboliczny i nieco spóźniony koniec dzieciństwa.

REKLAMA

Nie jest przy tym wykluczone, że historia Asha się właśnie na naszych oczach zakończyła. Od jakiegoś czasu krążą plotki, jakoby kolejny sezon anime „Pokemon” powiązany z grami „Pokemon Sword” i „Pokemon Shield” na konsole Nintendo Switch wprowadziłby nowego protagonistę...

Warto przy tym wspomnieć, że celem w serii zawsze było „bycie najlepszym” oraz „złapanie ich wszystkich”. Również i w tym drugim przypadku Ash Ketchum nie bryluje. W przeciwieństwie do milionów graczy, protagonista serii zadowala się wyłącznie kilkoma wybranymi gatunkami z danego regionu…

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA