Joe Abercrombie otwierającym cykl "Morze drzazg" "Pół króla" odchodzi od pełnej brutalności i cynizmu konwencji znanej z jego poprzednich książek, nową powieść kierując przede wszystkim do czytelników z grupy young adult. Cierpią na tym dojrzalsi odbiorcy.
Abercrombie otwarcie przyznaje, że jego najnowsza powieść przeznaczona jest do czytelnika nastoletniego, zarzekając się przy tym, że również ci starsi będą się przy niej dobrze bawić. To nie do końca prawda. I chociaż George R. R. Martin grzmi z okładki, że "Pół króla" jest "wartką opowieścią o zdradzie i zemście, która wciągnęła go od pierwszej strony i nie puściła do końca", to wśród nowości z gatunku fantasy coraz trudniej obecnie znaleźć książkę, której by nie rekomendował.
Lektura może co prawda sprawiać nieco przyjemności, pod warunkiem, że nie będzie się zbyt wiele od niej wymagać.
Yarvi ma zostać królem. Dysponującemu tylko jedną sprawną ręką, nie potrafiącego utrzymać tarczy, przeznaczona miała być inna rola - ministra - zarezerwowana przede wszystkim dla kobiet. Gdy jednak ojciec, król Gettlandu i starszy brat Yarviego zostają zamordowani, następny w linii sukcesji jest właśnie on.
Pogardzany przez możnych i wojowników przysięga zemstę zabójcom jego ojca króla. Wkrótce jednak pada ofiarą zdrady i zostaje sprzedany w niewolę jako galernik. Tam rozpoczyna się jego długa odyseja, która zakończyć ma się wypełnieniem przysięgi. Obdarzony jedynie bystrym umysłem, musi najpierw znaleźć sojuszników wśród innych wyrzutków.
„Pół króla” ma dwie znaczące bolączki.
Pierwszą jest banalna, bardzo przewidywalna fabuła, w gruncie rzeczy jednowątkowa, która nie jest w stanie zaskoczyć absolutnie niczym. O ile jeszcze pierwszy, najistotniejszy zwrot akcji, może być w miarę emocjonujący, tak od tego momentu całą resztę tej historii można sobie dopowiedzieć samemu i wcale nie potrzeba do tego wyjątkowo lotnego umysłu.
Drugą ważną wadą jest konstrukcja bohaterów – płaska, do cna wyprana z próby nadania im jakiejkolwiek psychologicznej głębi. Postaci są naiwne, podobnie jak motywacje, którymi się kierują. Yarviego motywuje jedynie rzucona na wiatr przysięga, a przemiana, która się w nim dokonuje - z zakompleksionego, wycofanego chłopca w zdeterminowanego i odważnego mężczyznę - wypada niewiarygodnie.
Z drugiej strony, dzięki temu spłyceniu, „Pół króla” jest lekturą bardzo lekką, odprężająca i dającą się szybko przeczytać.
Napisaną poprawnie, choć rozczaruje się ten, kto da się zwieść obietnicy dowcipnych dialogów – humor jest w nich w najlepszym wypadku paździerzowy.
Gdybym znów miał te piętnaście lat, zapewne przy „Pół króla” bawiłbym się wybornie i zarwał nad nim nockę lub dwie. Będąc jednak sporo starszym, przeczytałem i zapomniałem - bez zgrzytania zębami ale i bez szczególnej satysfakcji.