Oglądanie produkcji z TOP 10 Netflix Polska to loteria. Widzieliśmy hiszpański romans "Przez moje okno"
"Przez moje okno" cieszy się ogromną popularnością. Film uplasował się blisko szczytu listy TOP 10 Netflix Polska. To hiszpańska produkcja, która z młodzieżowych romansów i telenowel czerpie wszystko, co najgorsze. Co dokładnie poszło nie tak? Oceniamy "Przez moje okno" Netfliksa.
OCENA
"Przez moje okno" to adaptacja wattpadowej twórczości Ariany Godoy. Twórcy filmu Netfliksa przenieśli na ekran popularną fabułkę wraz ze wszystkimi jej przywrami. Główną bohaterką filmu Marçala Forésa jest Raquel (Clara Galle), uczennica liceum obdarzona talentem do zgrabnego przelewania myśli na papier, podobnie jak jej nieobecny ojciec. Niestety, brakuje jej pewności siebie, by zapoznać kogokolwiek ze swoją twórczością. To jedna z niewielu wyróżniających bohaterkę cech osobowości - poza tym twórcy zadecydowali, że Raquel będzie definiować szaleńcze uczucie, którym darzy swojego bogatego, przystojnego, świetnie zbudowanego, tajemniczego sąsiada - Aresa. Sąsiada, z którym - dodajmy - dotychczas nie zamieniła ani słowa.
Wzdycha do niego na odległość i bacznie mu się przygląda, chociaż zdecydowanie lepszym słowem byłoby: "stalkuje". Zapisuje wszystkie jego zdjęcia na swoim twardym dysku, obserwuje jego treningi, śledzi go. Nie brzmi to zdrowo, a na pewno jest niepokojące. Największym marzeniem dziewczyny i jej nadrzędnym celem jest sprawić, by Ares odwzajemnił jej uczucie. Uwaga, odnotowano znamiona obsesyjnego zainteresowania! Dziewczyna jest gotowa zrobić wszystko, by zrealizować swój cel (sic!).
Pewnego dnia bogacz podkrada jej hasło do Wi-Fi (dlaczego? Dobre pytanie) - wkrótce okazuje się, że Ares (uwaga: jego bracia to Apollo i Artemis, serio) doskonale zdaje sobie sprawę z uczuć Raquel. To podbijacz i łamacz serc, który widzi w Raquel kolejną zabawkę. Nie mija wiele czasu, nim bohaterowie wskoczą razem do łóżka. Ich relacja podszyta jest erotyzmem (to wiemy, bo to widzimy - co i rusz) oraz, podobno, również głębszymi uczuciami, ale w tej kwestii musimy uwierzyć postaciom na słowo. Film próbuje nam wmówić, że to coś więcej, ale nie sposób niczego takiego wywnioskować samemu.
Gdyby scenarzyści spróbowali ożywić ją pokaźniejszą dozą humoru, nadając jej więcej walorów czysto rozrywkowych, pewnie łatwiej byłoby podejść do tego filmu z większym pobłażaniem. Nic z tego - warstwa komediowa leży. Wykolejona jest też dramaturgia - scenariuszowi brakuje odrobiny subtelności w szaleńczym pędzie w kierunku kulminacji. Postacie są nakreślone powierzchownie, stereotypowo, postępują irracjonalnie (i są przede wszystkim skupione na uprawianiu seksu w dowolnym miejscu); kolejne sekwencje to festiwal ujęć scenerii Barcelony, seksu, eleganckich imprez, seksu i tony taniego melodramatu. I - upewniam się, że tego nie przeoczyliście - seksu.
"Przez moje okno" jest zbyt dosłowny, wtórny i nudny.
Wiecie: nieosiągalny, piękny bogacz i szara myszka, która ukrywa znacznie bardziej wybuchową osobowość - i to wszystko w najbanalniejszym wydaniu. A poza tym - brak dystansu. Tym bardziej zabawny, że odbiorcami filmu są głównie przecież młodzi dorośli. A tych twórcy traktują, swoją drogą, jak kompletnych idiotów, rezygnując z niuansów i podkreślając kilkakrotnie każdy drobiazg, byle przypadkiem nie umknął niczyjej uwadze. Nawet to, że bohaterowie przebyli jakaś drogę, słyszymy jedynie w ich wyznaniach - bo w ogóle tego nie widzimy. Przy wszystkich tych łopatologicznych staraniach zadziwiające jest, jak chaotyczna i pośpieszna jest ta opowieść.
Możliwe, że "Przez moje okno" miał być w założeniu swoistym peanem na cześć młodzieńczej miłości i pożądania, jednak szczerzę wątpię, by - pomimo jego absolutnie niekampowego, momentami wręcz kuriozalnie silącego się na bycie serio charakteru - ktokolwiek potraktował go poważne.
"Przez moje okno" obejrzycie na Netfliksie.