Podobno przyjaciół poznaje się w biedzie. Sofokles mawiał też, że nie ma człowieka bez wad, bo taki nie miałby przyjaciół. A może słyszałeś, że przyjaciel to ktoś, przy kim można głośno myśleć? Jim Morrison natomiast wyśpiewał sobie, że przyjaciel to ktoś, kto daje Ci totalną swobodę bycia sobą. W końcu przyjaciele to podobno jedna dusza, w dwóch ciałach.
Czy nie jest to przypadkiem temat poważny, nad którym można by się rozwodzić długimi miesiącami w ogromny skupieniu? Twórcy Przyjaciół pokazali nam, że wcale nie! Ponad czternaście lat temu zaserwowali nam doskonały, lekki serial, pełen życiowych prawd i złotych myśli, lecz podanych w taki sposób, że mógł je przyjąć bez wrzodów na żołądku każdy przeciętny Amerykanin, uwielbiający usiąść sobie pod wieczór z rodzinką przed małym, świecącym pudłem i pałaszować tłuste hamburgery. Najlepiej jeszcze, żeby to małe, świecące pudełko go nie rozpraszało. Wracając do tematu, w każdym kolejnym odcinku poruszane są ważne sprawy, ale tak naprawdę, są schowane pod grubą warstwą świetnego, lekkiego, ale także uniwersalnego humoru, dzięki czemu szóstka przyjaciół rozbawi największego nawet ponuraka.
Zacznijmy jednak od samego początku. Serial przedstawia perypetie szóstki młodych przyjaciół mieszkających w Nowym Jorku, którzy spędzają ze sobą każdą, wolną chwilę. Nie straszne są dla ich przyjaźni kłótnie, zamiany mieszkań, potłuczone talerze, zepsute fotele, kradzieże życiowego dorobku czy nawet ciągłe zdrady. Jedynie posiłki mogą być drażliwym tematem (Joey nie dzieli się jedziem! Nigdy!). Trzeba przyznać, że Bright/Kauffman/Crane Productions z małą pomocą Warner Bros. wyprodukowało serial najwyższych lotów. Jego emisja rozpoczęła się w 1994 r. na antenie NBC i trwała aż dziesięć lat. Przez ten czas Przyjaciele zdołali podbić nie tylko całe Stany Zjednoczone, ale także stary kontynent, łącznie z Polską. Mało tego, podczas emisji 236 odcinków serial nie raz został nagrodzony, m.in. nagrodami Emmy czy Złotymi Globami. Przez całe swoje życie na pewno, jeśli nie oglądałeś ani jednego odcinka, to przynajmniej słyszałeś tę nazwę i zawsze pochlebne opinie krążące wokół niej.
Dzięki temu serialowi zostali wypromowani mało znani (w chwili premiery) aktorzy. O ile w pierwszej połowie lat '90 z całą pewnością miałbyś problem, gdyby ktoś zapytał Cię o Jennifer Aniston lub o Courteney Cox, tak teraz każdy z aktorów radzi sobie wyśmienicie i jest doskonale wszystkim znany. Chociaż niestety, dwaj moi ulubieńcy z męskiej części obsady - David Schwimmer i Matt LeBlanc - są ostatnio nieco zapominani przez twórców, tak już serialowa Rachel i Monica takiego problemu nie mają. Z pozostałej niewymienionej dwójki pozostała jeszcze Lisa Kudrow i Matthew Perry. I tym oto sposobem znamy już całą, telewizyjną rodzinkę. Co prawda wymieniłem już wyżej moich faworytów, lecz tak naprawdę każdy z aktorów sprawdził się wyśmienicie w swojej roli, tworząc niezapomniane kreacje. Nawet to, że pominąłem Chandlera i Phoebe, nie znaczy, że są w jakiś sposób gorsi od reszty.
Każdy dialog, każda scena, którą mamy możliwość oglądania, potrafi rozbawić do łez. Oczami wyobraźni wciąż wracam do wielu kłótni Rachel z Rossem, do głupkowatych żarcików Chandlera, do scen z beztroskim Joeyem czy pedantycznego zachowania Moniki. W przypadku tego serialu twórcy nie poszli na łatwiznę i każdy odcinek dopracowywali niemal do doskonałości. Brakuje tutaj zapychaczy tak charakterystycznych dla innych telewizyjnych produkcji oraz chwil ciągnących się niemiłosiernie w nieskończoność. Czas przed ekranem mija niezwykle szybko i nim się obejrzysz, a oglądasz już napisy końcowe i żałujesz, że tak szybko się skończyło. A najlepsze w tym wszystkim jest to, że bez wahania możesz wracać do przygód szóstki bohaterów i nawet za n-tym razem Ci się one nie znudzą. Naprawdę, w tym coś musi być...
Być może serial zdobył tylu widzów dzięki ciepłu płynącemu z małego telewizorka pod ścianą, z autentyczności domowej atmosfery. Uważny widz bez problemu zauważy, jak wystrój wnętrza zmienia się z biegiem czasu, gdzieniegdzie pojawiają się stare kubki, talerze, na stole poniewiera się gazeta, także i meble są zmieniane przez bohaterów, czego mi brakowało w innych tego typu serialach, gdzie nawet przez lata kręcenia nawet aktorzy widocznie starzeli się, a ich mieszkania nie zmieniały się nawet odrobinę. A i jeszcze jedna ciekawostka. Na pewno na drzwiach do mieszkania Joeya i Chandlera zauważyłeś planszę z rysikiem. W każdym odcinku pojawia się na niej inny wzór bądź napis, będący często komentarzem do bieżących wydarzeń. Ja dopiero na to zacząłem zwracać uwagę, gdy po raz kolejny zaliczałem maraton, a warto...
Co jeszcze? W całej serii pojawia się dosyć sporo gwiazd, które zawsze są obsadzane w jakiś ciekawych i charakterystycznych rolach. Wierzcie mi, zobaczenie Brada Pitta jako geeka, bojącego się wszystkiego co ma cycki jest niezłą alternatywą, dla tych wszystkich twardzieli i podrywaczy jakich gra normalnie. Natomiast w role nieźle zwariowanych i rozpieszczonych sióstr Rachel wcieliła się Reese Witherspoon i Christina Applegate (Świat wg Bundych). Miło było także zobaczyć po raz kolejny najbardziej charakterystyczne wąsy, czyli Toma Sellecka (Magnum, P.I.) we własnej osobie. Oprócz wyżej wymienionych, mogliśmy spotkać także m.in. Bruce'a Willisa, Danny'ego DeVito, Jeffa Goldbluma oraz Giovanniego Ribisi i wiele, wiele więcej osobistości.
Szkoda, że Przyjaciele musieli się kiedyś skończyć. W każdym bądź razie zakończenie jest wyśmienite i zaspokoiło mnie w stu procentach. Co prawda czasami można usłyszeć plotki, jakoby aktorzy z zaangażowaniem mówili o produkcji kolejnego krótkiego sezonu, bądź filmu kinowego. Ja jednak mówię stanowcze nie! Może i dobrze, że po dziesięciu sezonach zdecydowano się zakończyć emisję, w końcu co za dużo to niezdrowo. A próby wskrzeszania mogłyby zepsuć dobrą pamięć o zmarłym. ;)
Na tym zakończę ten tekst. Może i krótko, może i dosyć pobieżnie, lecz nie ma sensu tak doskonałego serialu rozbierać na czynniki pierwsze i psuć sobie zabawę płynącą z oglądania w kółko tych samych epizodów. Każdy, kto chciał Przyjaciół obejrzeć, już to zrobił. A jeśli znajdzie się ktoś, kto jakimś cudem przeżył tyle lat bez wiedzy o tym serialu... Cóż, można go dostać w każdym większym, szanującym się sklepie multimedialnym, a także w większości wypożyczalni DVD. Zaległości nadrobić warto, bowiem jest to pozycja obowiązkowa... Dla każdego!