Artur "Waluś" Walczak nie żyje. Strongman zmarł po nokaucie podczas zawodów Punchdown
Artur "Waluś" Walczak nie żyje. Strongman zmarł w wyniku obrażeń poniesionych w październiku na gali Punchdown 5. Informację o śmierci potwierdziła osoba z jego otoczenia.
Artur "Waluś" Walczak nie żyje. Po feralnym nokaucie podczas gali Punchdown 5, która miała miejsce 22 października trafił do szpitala. Od tamtej pory znajdował się w śpiączce farmakologicznej. Nie udało mu się jednak wygrać z poniesionymi obrażeniami.
Podczas Punchdown 5 - zawodów, w których zawodnicy uderzają się otwartą dłonią w twarz - strongman zmierzył się z mistrzem slapfightingu Dawidem "Zalesiem" Zalewskim. W wyniku pojedynku Waluś doznał wylewu krwi do mózgu. Ze względu na mocno uszkodzony organ musiał zostać wprowadzony w śpiączkę farmakologiczną. W tym stanie przebywał w szpitalu do momentu śmierci.
Artur "Waluś" Walczak nie żyje
Bliscy Walusia zorganizowali w tym czasie zbiórkę na jego leczenie. Chociaż prognozy na to nie wskazywały, do końca wierzyli, że uda mu się z tego wyjść. Tak się niestety nie stało. Osoba z otoczenia strongmana potwierdziła, że zmarł 26 listopada.
W mediach społecznościowych pożegnał go jego przyjaciel Bonus BGC, który zaraz po feralnym zdarzeniu sprzed ponad miesiąca uznał, że Waluś zbyt długo czekał na karetkę. Z jego relacji wynika, że strongman dopiero po 30 minutach został zabrany do szpitala.
Prokuratura sprawdza czy zawody w slapfightingu są legalne
Zaraz po gali Punchdown 5 wrocławska prokuratura zapowiedziała, że sprawdzi czy urządzanie takich zawodów jest w ogóle w naszym kraju legalne. Dyscyplina przywędrowała do nas z Rosji, gdzie można ją oglądać w ramach Siberian Power Show. W specyfikę sportu od jego zarania wpisane jest ryzyko uszkodzenia mózgu.
*Zdj. główne: screen ze "Strongman Waluś potrafi zadać cios! | Best of Waluś" na YouTube