Strongman w śpiączce po zawodach w strzelaniu z liścia. Będzie śledztwo
Strongman Artur "Waluś" Walczak został znokautowany w czasie gali PunchDown 5. Jego stan był tak ciężki, że musiał trafić do szpitala. W półświatku tego pato-sportu rozpętała się burza. Prokuratura wszczęła dochodzenie w tej sprawie. Organizatorom grożą nawet trzy lata więzienia.
Punchdown to wydarzenie sportowe z tej samej ligi co Fame MMA. Zamiast walczyć w klatce, celebryci stają naprzeciw siebie i uderzają się z otwartej dłoni w twarz – nazywa się to profesjonalnie slap fightingiem. Np. w czasie 3. edycji udział wzięła jedna z sióstr Godlewskich, która pokonała uczestniczkę "Warsaw Shore". Wystąpiła też w ostatniej edycji, ale nie dała rady niejakiej Patusi Show (doskonała ksywa w tych okolicznościach przyrody) z "Projektu Lady".
Jednak to nie o tej walce mówi spora część internetu. Fatalny w skutkach był pojedynek turniejowy Walusia z Dawidem "Zalesiem" Zalewskim – dwukrotnym mistrzem Punchdownu. Strongman wygrał wcześniejsze starcie z Adrianem "Dzikiem" Żebrowskim. Jego ciosy jednak tylko pozornie nie zrobiły na nim wrażenia.
W kolejnej walce z Dawidem Zalewskim otrzymał tak mocne uderzenie, że aż osunął się na ziemię. Zwycięzcą turnieju rozgrywanego w systemie pucharowym po raz trzeci został Zaleś – zainkasował 50 tysięcy złotych. Fanfary zostały jednak zagłuszone przez sygnał karetki.
Do sieci trafiło wideo z walki Walusia z Zalesiem. Widzimy jak strongman jest nokautowany.
Na udostępnionym w sieci nagraniu widzimy, że Artur Walczak został złapany przez osoby zabezpieczające pojedynek. Po chwili podbiegają do niego ratownicy medyczni i układają go na noszach. Waluś nie stracił od razu przytomności – machał ręką do pozostałych, jakby pokazywał, że nic się nie stało.
Zawodnik zachowywał przytomność, ale zaobserwowane przez ratowników niepokojące symptomy neurologiczne skłoniły ich do wezwania na miejsce pogotowia ratunkowego, co niezwłocznie uczyniono. Następnie pogotowie przetransportowało Artura do jednego z wrocławskich szpitali w celu udzielenia mu dalszej specjalistycznej pomocy. Na początku przyszłego tygodnia zostanie przygotowany szczegółowy raport medyczny z przebiegu zdarzenia
- czytamy w oświadczeniu organizatorów.
Afera wokół Punchdown 5. Bonus BGC twierdzi, że Waluś czekał 30 minut na karetkę. Strongman jest w stanie krytycznym.
Swoją wersję wydarzeń ma jego znajomy, aspirujący raper i od niedawna fighter, Bonus BGC. Uważa, że Waluś zbyt długo czekał na karetkę. Na Instagramie napisał serię komentarzy, z których wynika między innymi, że strongman został zabrany dopiero po pół godziny do szpitala.
Czekam na oficjalne oświadczenie federacji PunchDown w sprawie mojego bliskiego przyjaciela Artura Walczaka, dlaczego nieprzytomny 30 minut czekał za karetką! Tego tak nie zostawimy. Artur Walczak jest obecnie w stanie krytycznym. Odciągnęli mu krew z połowy półkuli, reszty nie dali rady. Po uderzeniu wytworzył się ogromny krwiak. To czekanie na karetkę mogło zadecydować o jego zdrowiu
– pisał Bonus BGC.
Do jego słów, które wywołały niemałe zamieszanie, odnieśli się organizatorzy w kolejnym oświadczeniu. Zapewniają, że zawodnik otrzymał natychmiastową pomoc medyczną.
Przytaczane informacje w sposób kłamliwy zarzucały organizatorom gali m.in. brak zapewnienia obecności służb medycznych podczas wydarzenia, brak zapewnienia transportu medycznego, opieszałość w podjęciu decyzji o transporcie Zawodnika do szpitala, w tym podjęcie tej decyzji już po tym, gdy Zawodnik stracił przytomność, a także zawierały nieprawdę co do czasu oczekiwania na przyjazd służb państwowego ratownictwa medycznego. Wiadomości te często opierały się na relacjach osób, które nie były obecne podczas wydarzenia, a także nie miały żadnego kontaktu zarówno z organizatorami wydarzenia, jak i bliskimi Pana Walczaka
– piszą organizatorzy Punchdown.
Bonusa BGC nie było na zawodach, a swoje relacje opierał na rozmowie z samym Zalesiem. Zawodnik, który znokautował Walusia, napisał na Instagramie, że wysłał wiadomość "pod wpływem emocji i alkoholu". Sprostował, że karetka była na miejscu, ale stała zaparkowana na parkingu i nie miał o tym pojęcia.
Prokuratura bierze się za organizatorów Punchdownu. Czyżby to była ostatnia edycja zawodów?
Wrocławska prokuratura sprawdzi między innymi, czy robienie takich zawodów jest w ogóle legalne. Śledczy wezmą pod lupę organizatorów Punchdown i skontrolują, czy zapewnili oni bezpieczeństwo zawodnikom.
Prokuratura rejonowa Wrocław Stare Miasto zleciła czynności sprawdzające dotyczące wydarzeń z gali. Wszczęto również dochodzenie z urzędu z artykułu 160 par. 1 Kodeksu Karnego stanowiącego, że kto naraża człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu podlega każe ograniczenia wolności do lat trzech
- powiedziała Onet Sport rzecznika prasowa Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu, Małgorzata Dziewońska.
5. edycja jest szeroko krytykowana przez internautów i dziennikarzy. Krzysztof Stanowski napisał, że to "idiotyczny konkurs w napierd*laniu się". Wyjaśnił też zarówno Bonusa BGC, jak i samego Walusia.
Pomysłodawcami polskiego Punchdown są Jakub "Ptyś" Henke z "Warsaw Shore" oraz streamer Patryk "Easy" Dzięcioł. Pierwsza edycja odbyła się w grudniu 2019. Sam niszowy "sport" przywędrował do nas z Rosji (zawody nazywają się tam Siberian Power Show) i od zawsze w jego specyfikę wpisane jest ryzyko uszkodzenia mózgu.
Były już nawet przypadki śmiertelne, choć nie w oficjalnych zawodach. W 2019 roku w USA od spoliczkowania zmarł 48-letni były żołnierz. Grał na ulicy... z własnym synem. Po ciosie 19-latka uderzył głową o asfalt. Zmarł dzień później w szpitalu po "katastrofalnym uszkodzeniu mózgu".
* zdjęcie główne: screen z Szyderczy Komentator / YouTube