Resident Evil: Final Chapter zmierza właśnie na ekrany kin. Wiele wskazuje, że to faktycznie ostatnia odsłona historii Mili Jovovich. Reżyser Paul W.S. Anderson ma już bowiem plany dotyczące zupełnie nowej serii gier.
Hollywoodzka seria Resident Evil niestety nie ma wiele wspólnego z oryginałami ze świata gier. Reżyser Paul W.S. Anderson zamienił cykl o zombie w kino post-apokaliptyczne, z główną bohaterką ewoluującą do rangi superbohaterki pokroju Supermana.
To, co może się nie podobać fanom gier, zostało świetnie przyjęte w Hollywood.
Kinowe Resident Evil to żyła złota. Filmy tworzone są typowo pod sceny 3D, przyciągając do ekranu fajerwerkami oraz niesamowitymi sekwencjami akcji. To takie Za Szybcy Za Wściekli w świecie horroru. Popkulturowy produkt do szybkiego skonsumowania i zapomnienia, świetnie na siebie zarabiający.
Jako wielki fan gier z serii Resident Evil, oddycham z ulgą, gdy słyszę, że Final Chapter faktycznie ma być ostatnią odsłoną kinowej serii. Po cichu liczę, że prawa do marki przejmie ktoś, kto wyzeruje historię i opowie ją od początku, ze znacznie mocniejszym zaakcentowaniem horroru, niżeli filmu akcji.
Nie oznacza to jednak, że Paul W.S. Anderson, wzorem Uwe Bolla, przechodzi na emeryturę.
Reżyser już ostrzy sobie zęby na kolejną markę ze świata gier. Tym razem padło na nie tak popularną w naszym kraju serię Monster Hunter. Andersonowi marzy się polowanie na wielkie potwory, zapewne z efektownymi sekwencjami walk łowców i maszkar.
Tym razem nie mam nic przeciwko. Gry z serii Monster Hunter nigdy nie stanowiły wzoru do naśladowania, jeżeli chodzi o scenariusz i narrację. Opowieść zawsze była jedynie tłem dla Monster Huntera, w którym pierwsze skrzypce odgrywają zręcznościowe, wymagające starcia z wielkimi potworami. Z tego punktu widzenia to idealna marka dla Andersona.
Reżyser Paul W.S. Anderson nie będzie mógł zepsuć historii z gier Monster Hunter, bo historii niemal tam nie ma. To pozwala filmowemu twórcy rozwinąć skrzydła i zaproponować coś naprawdę ciekawego. Coś, co tak jak w grach wideo, będzie jedynie tłem i marnym pretekstem do efektownych polowań na wielkie, komputerowo generowane bestie.
Jestem na tak.