W filmie „Przebudzenie Mocy” pojawiła się Rey Kenobi — przynajmniej z pewnego punktu widzenia
Daisy Ridley polała wodę na młyn fanów, którzy snuli teorię, iż Rey jest spokrewniona z Obi-Wanem Kenobim. Sam się do nich zaliczam i okazuje się, że od samego początku miałem rację — z pewnego punktu widzenia.
Powiedzieć, że „Gwiezdne wojny” pod egidą Disneya się stoczyły, to jak nic nie powiedzieć. Tak jak spin-offy są co prawda niezłe, a „The Mandalorian” i Baby Yoda zebrali rzeszę oddanych wielbicieli, tak niestety te trzy najważniejsze filmy, czyli zwieńczenie sagi Skywalkerów, podzieliły społeczność fanów marki „Star Wars”. Jedną z kości niezgody była tożsamość Rey.
Rey Who? Rey Random?
„Przebudzenie Mocy” sugerowało, że wśród przodów Rey jest co najmniej jedną z postaci, którą dobrze znamy. Fani obstawiali bardzo różnie — od tzw. Wielkiej Trójcy, czyli Luke’a, Hana i Lei, poprzez Obi-Wana Kenobiego, aż po samego Imperatora, który miał stworzyć ją sztucznie z pomocą Mocy tak jak lata wcześniej samego Anakina Skywalkera (co w nowym kanonie nie zostało nigdy wprost potwierdzone, ale było wielokrotnie implikowane).
„Ostatni Jedi” wyjawił z kolei, że rodzice Rey byli „nikim”. Te słowa padły z ust Kylo Rena i nie mieliśmy powodu, by mu nie wierzyć. Okazuje się w dodatku, że Colin Trevorrow w niezrealizowanym scenariuszu IX epizodu pod tytułem „Duel of the Fates” uszanował wolę twórcy poprzedniego filmu i dał Rey nazwisko Solana. Niestety J.J. Abrams w filmie „Skywalker. Odrodzenie” wyrzucił wytłumaczenie Riana Johnsona prosto do kosza.
Okazało się, że ojcem Rey był nie kto inny, jak „syn” samego Imperatora, który jakimś cudem powrócił do życia. Jak doprecyzowała książkowa adaptacja 9. epizodu sagi Star Wars, Palpatine nie miał nałożnicy, a jego potomek był de facto nieudanym klonem. Mimo to Mroczny Lord Sithów traktował dziewczynę z Jakku jak wnuczkę. Ta jednak go pokonała z pomocą Bena Solo i za zgodą Luke’a i Lei przyjęła nazwisko Skywalker.
Teraz dowiedzieliśmy się, że pierwotnie koncepcja wyglądała zupełnie inaczej i faktycznie mogliśmy mieć do czynienia z Rey Kenobi.
Daisy Ridley zdradziła właśnie, że pierwotna koncepcja zakładała, że Rey faktycznie będzie spokrewniona z Obi-Wanem Kenobim — ale tylko na pewnym etapie. Sam zakładałem, że jest jego wnuczką, biorąc pod uwagę jej wiek. Potem twórcy mieli inne pomysły, aż w końcu faktycznie stanęło na tym, że jej rodzice byli „nikim”, czyli nie byli związani z żadnym z ważnych rodów Odległej Galaktyki.
Pomysł na to, by Rey była jednak wnuczką Palpatine’a, przekazał aktorce J.J. Abrams podczas prac nad IX epizodem, ale i tutaj koncepcja się zmieniała kilkukrotnie. Daisy Ridley przyznaje, że pod sam koniec sama się już w tym pogubiła i do tego podkreśla, że jeśli chodzi o to, kim była matka jej bohaterki, tej wiedzy również nie ma i… najpewniej nie ma jej nikt inny, bo to nigdy nie zostało ustalone.
Rozmowa z Daisy Ridley, którą odbył Josh Gad w programie Jimmy Kimmel Live, w której odniesiono się do kwestii dziedzictwa Rey (pisał o tym IGN), potwierdza niestety to, że włodarzom Disneya całkowicie zabrakło wizji nowej trylogii. Kolejne rozdziały sagi Skywalkerów wyglądają tak, jak gdyby były dopisywane na bieżąco na kolanie, bo… faktycznie tak było. Smutne.