REKLAMA

Nie ma powodu do wściekłych komentarzy. Serial „Rick i Morty” wrócił do formy w wielkim stylu

Fani serialu „Rick i Morty” musieli czekać niezwykle długo na zamknięcie 4. sezonu. Seans 5 odcinków opublikowanych właśnie na platformie Netflix jednoznacznie pokazuje jednak, że warto było zachować cierpliwość. Animacja odzyskała bowiem dawny pazur i pomysłowość w przełamywaniu schematów.

Rick i Morty wrócili z najlepszymi odcinkami od końca 2. sezonu [Recenzja]
REKLAMA
REKLAMA

„Rick i Morty” to jedna z tych produkcji, które na przestrzeni lat doczekały się szczególnie wiernej i przepełnionej pasją grupy fanów. I nie zawsze są to pozytywne emocje. Nie brak nawet opinii, że fandom animacji Adult Swim jest najbardziej toksyczny tuż za fandomem „Star Wars”. A przecież mimo swojej niezaprzeczalnej jakości dzieło duetu Dan Harmon/Justin Roiland w ostatnim czasie zasługiwało na znaczną część krytyki, jaka na nie spadła.

Ostatnich 15 odcinków składających się na 3. i 4. sezon (a dokładniej mówiąc jego połowę) jako całość prezentowały się dosyć przeciętnie. Można było tam znaleźć kilka absolutnych perełek, które doskonale pokazywały jak genialnym serialem potrafi być „Rick i Morty”. Ale oprócz nich widzowie otrzymali też więcej niż niejedną wpadkę, co wywołało wśród nich małą konsternację. Największym grzechem 1. części najnowszego sezonu było to, że zaprezentowane epizody były stosunkowo nudne, nieodkrywcze i dalekie od intelektualnego poziomu, do którego Harmon i Roiland przyzwyczaili wcześniej widzów (więcej na ten temat przeczytacie w naszej recenzji).

Na szczęście pozostałe odcinki 4. sezonu okazały się jednoznacznym powrotem do formy. Serial „Rick i Morty” dawno nie był tak pomysłowy.

Nietypowy podział na dwa segmenty epizodów oddalone od siebie o pół roku początkowo wywołał wśród fanów dużą nerwowość. Z perspektywy czasu można jednak powiedzieć, że okazał się prawdziwym strzałem w dziesiątkę. Wyraźnie widać bowiem, że twórcy animacji przemyśleli na poważnie kierunek, w którym chcą z nią dalej podążać. W najnowszych odcinkach w zaskakująco jednoznaczny sposób rozprawiają się też ze swoimi najbardziej nieudanymi pomysłami z przeszłości (wskazuje na to m.in. dialog o smoku między Rickiem i Mortym w wybitnym „The Vat of Acid Episode”).

Można wręcz powiedzieć, że zakończenie 4. sezonu „Ricka i Morty'ego” jako swój główny cel stawia sobie pytanie: „Co dalej?”. Czy można dalej ciągnąć serial balansujący między większą fabułą a małymi historiami zamkniętymi w pojedynczych sezonach? W jaką stronę podążą poszczególni członkowie rodziny Smithów? Co z tajemniczą decyzją Beth? Czy Rick sam zacznie podróżować? I przede wszystkim czy twórcy serialu naprawdę chcą go zakończyć sztampową wojną dobra (Ricka i rodziny) ze złem (Zły Morty i jego armia)?

Najnowsze odcinki potwierdzają, że Harmon i Roiland doskonale wyczuwają, jaki serial powinien na powrót się stać.

Już pierwszy z opublikowanych w maju na Adult Swim (a w ostatnią środę na Netflix Polska) epizodów pokazuje, że „Rick i Morty” chce pójść jeszcze bardziej w niepokorny humor i walkę z schematami science fiction. „Never Ricking Morty” jest pełen intertekstualnych odniesień do najważniejszych momentów wcześniejszych sezonów i oczekiwań fanów związanych z epickim finałem, na jaki (w ich mniemaniu) „Rick i Morty” zasługują.

Otwierający odcinek w pewnym sensie stanowi mini-wrzechświat całego sezonu 4 i pół. Mamy tu jeszcze więcej cynizmu, jeszcze bardziej niepokorną odpowiedź klisze sci-fi niż w „The Rickshank Rickdemption” i humor, który nawet mniej niż dawniej przejmuje się przełamywaniem mentalnych i emocjonalnych barier.

rick i morty 4 recenzja class="wp-image-412309"

Następne dwie historie „Promortyus” i „The Vat of Acid Episode” idą podobnymi tropami, obracając ostrze swojego humoru równie często przeciwko bohaterom, co widzom i ich banalnym oczekiwaniom. Bo przecież w samym tytule podkreśla się, że będziemy mieć do czynienia z odcinkiem o kadzi z kwasem. Co wśród fanów „Ricka i Morty'ego” wzbudza skojarzenia z innymi epizodami kręcącymi się wokół jednego, bardzo konkretnego tricku. A tymczasem w tym przypadku prawda okazuje się dużo bardziej skomplikowana.

„Rick i Morty” na powrót zaczął też wsłuchiwać się w głosy swoich bohaterów.

Relacja Morty'ego i Ricka znów zaczyna budzić wielkie emocje, a kształtująca się z czasem między nimi swoista równość tutaj zostaje mocno zaburzona. Układ sił zmienia się także w związku Beth i Jerry'ego oraz małżeńskiej pary z Rickiem. Ojciec Morty'ego i Summer nadal bywa wykorzystywany jako worek treningowy, ale ma też kilka momentów pokazujących, dlaczego wielu widzom z początku wydał się tak ciekawą i niejednoznaczną postacią. Właściwie tylko Summer nie ma w zakończeniu 4. sezonu zbyt wiele do roboty, choć fani jej bratersko-siostrzanej relacji z Mortym mają powody do radości.

REKLAMA

Naprawdę można znaleźć wiele elementów, które sprawiają, że powrót satyrycznej animacji Roilanda i Harmona jest tak imponujący. „Rick i Morty” pokazał ponownie, że potrafi być epicki bez banału, cyniczny bez porzucenia bohaterów na łaskę obojętności oraz zabawny bez usilnego podążania za trendami. A przez kilka ostatnich lat coraz rzadziej miałem nadzieję, że twórcy serialu nie zatracili wszystkich tych umiejętności. Na szczęście półroczna przerwa posłużyła scenarzystom i animatorom. Nowy mini-sezon to najrówniejsza i zarazem najlepsza dawka „Ricka i Morty'ego” od czasu 2. serii.

Nowe odcinki serialu znajdziecie na platformie Netflix.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA