Nie wierzę, że to piszę, ale serial „Rick i Morty” zrobił się... nudny. Smutna premiera 4. sezonu animacji
„Rick i Morty” od momentu premiery 1. sezonu znajduje się w absolutnej czołówce najbardziej popularnych seriali. Fani produkcji musieli jednak czekać ponad dwa lata na nowe odcinki. Niestety, wszystko wskazuje na to, że ich cierpliwość nie zostanie nagrodzona. Dostępny od wczoraj na Netflix Polska 4. sezon zawodzi.
OCENA
Serial stworzony przez duet Justin Roiland i Dan Harmon dawno temu wyszedł z niszy najlepszych seriali animowanych. To obecnie jedna z najmocniejszych popkulturowych marek na świecie. Dość powiedzieć, że „Rick i Morty” w ocenie widzów zajmuje 1. miejsce wśród wszystkich seriali komediowych dostępnych na Netfliksie. Produkcja słynie przy tym z bardzo długich okresów produkcyjnych, które z jednej strony irytują fanów, a z drugiej tylko podsycają emocje przed premierą. A najnowsza przerwa była rekordowo długa.
Wielbiciele sadystycznego geniusza i jego wnuka w międzyczasie otrzymali co prawda kilka pobocznych projektów związanych ze światem „Ricka i Morty'ego” (m.in. album i serię komiksów od wydawnictwa Egmont oraz książkę popularnonaukową „The Science of Rick and Morty”), ale w ich oczach nic nie mogło równać się z premierą 4. sezonu. A właściwie jego 1. połową, bo do tej pory do widzów trafiło pięć z dziesięciu epizodów. Od wczoraj są one dostępne również na Netflix Polska.
Szkoda, że 4. sezon „Ricka i Morty'ego” okazał się niegodny tak wielkiego zainteresowania, bo jest pod każdym względem przeciętny.
Wbrew temu, co twierdzi najbardziej zaangażowana (i przy okazji toksyczna) część fandomu, animacja Roilanda i Harmon nigdy nie była idealna. Premierowy sezon potrzebował trochę czasu zanim znalazł swoją tożsamość, a w 3. serii zdarzyło się kilka odcinków wyraźnie odstających od dotychczasowego, wysokiego poziomu. Najbliższy ideału był 2. sezon, ale też nie można powiedzieć, że za każdy odcinek należała się ocena 10/10.
O każdej z poprzednich odsłon „Ricka i Morty'ego” można było powiedzieć kilka rzeczy: dało się tam dostrzec głębszą ideę na temat nauki i człowieczeństwa, twórcy byli mocno zainteresowani dekonstrukcją popkulturowych motywów, a kloaczny, często nonsensowny humor, stanowił przeciwwagę dla nihilizmu głównego bohatera. Z tych trzech podstawowych filarów serialu w nowych odcinkach ostał się tak naprawdę tylko ten drugi. Debiutujący właśnie sezon jest niezwykle mocno oparty na parodiowaniu kulturowych motywów utożsamianych z fantasy i science fiction.
Czy to źle? Gdybyśmy mówili o jakiejkolwiek innej produkcji, to zapewne nie. W dzisiejszych czasach rynek jest jednak wypełniony po brzegi doskonałymi serialami animowanymi dla dorosłych. Właściwie każdy z nich opiera swój humor na popkulturowych nawiązaniach. Mówiąc wprost, to nierozerwalna cecha współczesnej komedii. „Rick i Morty” wyróżniał się wcześniej z tego tłumu, a teraz stanowi tylko jego część.
„Rick i Morty” nagle nie ma nic ciekawego do powiedzenia o świecie. A powtarzane w kółko żarty są w stanie zmęczyć nawet najbardziej odpornych widzów.
Spośród pierwszych pięciu epizodów tak naprawdę tylko „Na skraju juRicka: Żyj, giń, poMortuj” wychodzi poza granice prostej parodii (to samo można też powiedzieć o ostatniej scenie 2. odcinka). Po części dlatego, że rozłączenie obu bohaterów pozwala na pokazanie ciekawej strony osobowości Morty'ego. Siłą rzeczy Rick przeważnie dominuje, gdy wnuk i dziadek wyruszają razem na przygody. Nie warto tego schematu wyrzucać do kosza, ale zawsze ciekawe zobaczyć, co dzieje się oboma bohaterami, kiedy ten zostaje do pewnego stopnia naruszony.
Pozostałe odcinki wydają się w porównaniu wyjątkowo miałkie. Zastanawia brak pomysłu na pozostałych członków rodziny: Summer, Jerry'ego i Beth. Na przestrzeni trzech poprzednich sezonów właściwie każdy z członków rodziny Smithów miał swoje momenty, a tutaj całkowicie zlewają się z tłem. Zresztą równie szybko wylatują z pamięci fabuły każdego z wyemitowanych epizodów.
Fani zareagowali wyjątkowo negatywnie na początek nowej serii i trudno im się dziwić.
Roiland i Harmon nie próbują też w żaden sposób poszerzyć rozbudowanego i wciągającego świata, a to zawsze był niezwykle silny element serialu. Wszystko gubi się w zalewie powtarzanego do znudzenia dowcipu. Cały pomysł na „Lot nad Rickulczą ekipą” opiera się na idei, że filmy o zbieraniu ekipy do kradzieży są nadmiernie pogmatwane i wypełnione głupimi twistami. Z kolei w 4. i 5. odcinku widzowie w kółko będą musieli wysłuchiwać żartów o seksualnie niewyżytych smokach i rasistowskich wężach.
Każdy następny epizod 4. sezonu może się obecnie pochwalić coraz gorszą średnią na portalu Metacritic. W tym wypadku gniew i rozczarowanie fandomu jest całkowicie na miejscu. „Rick i Morty” z serialu prowokującego i nastawionego na przesuwanie granic, nagle przemienił się w nudną i pozbawioną energii komedyjkę. Pierwsze symptomy wypalenia można już było dostrzec w poprzedniej odsłonie, ale mimo wszystko mało kto spodziewał się, że powrót animacji będzie tak nijaki. Oczywiście wciąż istnieje szansa, że następne pięć odcinków serialu Adult Swim będzie czymś genialnym, ale osobiście nie obstawiłbym na to żadnych pieniędzy.