Był 1981 rok, kiedy duet Bareja & Tym wysmażył nam jeden z tych obrazów, które nawet po kilkunastu latach od premiery pozostają żywe w pamięci zbiorowości. Miś, bo o nim mowa, to i dziś doskonała ilustracja minionej epoki, oczywiście podana z przymrużeniem oka i charakterystycznym Barei przekąsem. Z Rysiem chyba wszyscy fani "wesołego Romka" wiązali niemałe obawy, ale, jak się okazuje - zupełnie niepotrzebnie.
Już przez Misia przewinęła się ówczesna śmietanka aktorska, ale w nieformalnym sequelu magia nazwisk działa jeszcze mocniej. Wyraziste epizody zagrały choćby Beata Tyszkiewicz, Krystyna Janda, czy śp. Krystyna Feldman. Do współpracy namówiono również coraz rzadziej goszczącego na ekranie Marka Kondrata, który wciela się w istotną rolę mafijnego przywódcy Kredy. Poza tym mamy jeszcze jak zwykle roztrzepaną Anię Przybylską, kontrowersyjną Agatę Buzek, rewelacyjną Zofię Merle (Marię Wafel), czy jednego z najpopularniejszych obecnie dziennikarzy telewizyjnych - Grzegorza Miecugowa. Przez ekran przewija się również kilku satyryków, znanych z czołowych polskich kabaretów (Moralnego Niepokoju chociażby).
Breaking the Law
Bohater Rozmów Kontrolowanych, wiecznie młody prezes klubu KS Tęcza Ryszard Ochódzki, choć od czasów PRL-u minęło bez mała 20 lat, radzi sobie co najmniej równie przyzwoicie jak w latach 80. Oczywiście przy jego boku wciąż trwa niezastąpiony trener Jarząbek oraz równie inteligentna, co nierozsądna sekretarka Maria Wafel. Tak jak i za dawnych czasów wykorzystuje wszelkie luki prawne i lawiruje pomiędzy kolejnymi, bzdurnymi przepisami, wiążąc koniec z końcem, a przy tym spotyka się z pięknymi kobietami i żyje w luksusie. Sielankę przerywa wizyta dwójki gangsterów, którzy (jak się później okazuje - przez pomyłkę) domagają się zwrotu rzekomo zaciągniętej przez prezesa lata temu pożyczki. Tytułowy Ryś stanie w obawie o własne zdrowie i życie na rzęsach, aby zdobyć pieniądze. Łamie wszelkie możliwe kodeksy, zasady moralne i stereotypy, przy okazji obserwując absurdy IV RP i wyśmiewając nielogiczności dzisiejszej rzeczywistości.
Ryś powstaje z jęczmienia
Ryś jest filmem o naprawdę zamotanym i momentami niepokojąco nielogicznym scenariuszu. Nie da się ukryć, że obraz jest chaotyczny i pełen nieścisłości, ale przy tym naprawdę zabawny i przyjemny. Odniosłem wrażenie, że fabuła jest zresztą tylko pretekstem do wyśmiania polityki, kultury, telewizji i polskich stereotypów. Z naciskiem na to pierwsze, bo choć Stanisław Tym zarzekał się w wywiadach, że do polskiej sceny politycznej nie będzie ani często, ani tym bardziej bezpośrednio (to akurat prawda) nawiązywał, to cóż...
Let's rock!
Sam początek filmu nie nastraja jakoś specjalnie optymistycznie, ale obraz z każdą minutą robi się coraz bardziej absurdalny i zabawniejszy. Scenarzysta, reżyser i odtwórca głównej roli zarazem, Stanisław Tym zaprasza nas w podróż po niezwykłej krainie specyficznego dowcipu i szaleństwa, którą przemierzymy ramię w ramię z paradoksalnie myślącym najbardziej trzeźwo spośród Polaków prezesem Ochódzkim. Nie zabraknie w niej inteligentnego żartu, ale również szczypty zaiste bawarskiego humoru, dzięki czemu z kina zadowolony powinien wyjść każdy. Satyryk ukrył również wiele między przysłowiowymi "wierszami", aby wychwycić wszystkie aluzje należy znać choćby polską scenę kabaretową. I choć momentami najsłynniejszy polski pesymista przekracza granicę dobrego smaku (słynny fragment ze smyczą i "rysiem", a przede wszystkim wyjątkowo niesmaczna scena, w której Jerzy Turek i Zofia Merle wymieniają się wibratorami... bardzo klozetowy humor), całość sprawia naprawdę pozytywne wrażenie.
Kostka Rubika
W kinowym fotelu trzyma również niezła muzyka będącego obecnie "na fali" Piotra "Dodobójcy" Rubika. Pomimo, że za artystą specjalnie nie przepadam, przy pracach nad Rysiem wykonał on kawał naprawdę dobrej roboty. Film trzyma w napięciu i roztacza na swój sposób nierzeczywisty i przedziwny klimat również dzięki niezwykłej ilustracji muzycznej.
Gloria!
Obraz momentami zupełnie wyprany z sensu, przydługi, bo, moim skromnym zdaniem, całkiem spokojnie można by powykrawać kilka scen, chwilami zdecydowanie niesmaczny, a jednak piekielnie zabawny i wart każdej, wydanej na bilet złotówki. Sala w pobliskim kinie dawno nie była zresztą tak pełna ani ludzi, ani szczerego śmiechu. Ryś ma wszystko, czego można było oczekiwać od kontynuacji obrazu Barei. Gwiazdorską Obsadę, świetne dialogi, które, jestem przekonany, podobnie jak te z poprzednika wkrótce przenikną do języka potocznego, no i skłaniający do przynajmniej chwili zastanowienia morał. Czy naprawdę dzisiejszą rzeczywistość możemy z czystym sumieniem nazwać "normalną"? Krzywe zwierciadło pokazujące groteskową Polskę Anno Domini 2007. Warto!