Gdy kinowe ekrany otaczają cię z trzech stron. Widzieliśmy „Kapitan Marvel” w sali ScreenX
Cinema City uruchomiło w Polsce pierwszą salę ScreenX, w której ściany to dodatkowe ekrany. Mieliśmy okazję zobaczyć w niej film „Kapitan Marvel” i mówimy, jak jest.
Na ekrany polskich kin wchodzi właśnie „Kapitan Marvel”. To już 21. film Disneya o superbohaterach z cyklu MCU. To zarazem pierwsza produkcja tego typu z kobiecą bohaterką w roli głównej. Na naszym rynku jest ona jednak wyjątkowa również z innego powodu. Chodzi nie tylko o treść, a o formę.
„Kapitan Marvel” to pierwszy emitowany w Polsce film kręcony z myślą o salach ScreenX, w których ekran otacza widza z trzech stron.
ScreenX to technologia wyświetlania obrazu na sali kinowej, w której obraz pojawia się nie tylko przed widownią, ale również na lewej i prawej ścianie. Przekłada się to na pole widzenia o szerokości 270 stopni. Nie sposób wzrokiem objąć całości, co ma potęgować doznania podczas seansu.
Nie zdziwię się jednak, jeśli polscy widzowie z określeniem ScreenX spotykają się właśnie pierwszy raz. Sam usłyszałem o salach tego typu dopiero niedawno, chociaż na świecie pojawiły się już kilka lat temu. Polska nie była po prostu dla Cinema City priorytetowym rynkiem.
Do tej pory sieć, która chwali się, że jest 2. największą na świecie, przygotowała już kilkaset sal ScreenX w kilkudziesięciu kinach. Są one uzupełnieniem sal wyświetlających filmy 3D oraz tych specjalnych, czyli IMAX, gdzie są największe ekrany oraz takich z dodatkowymi efektami o nazwie 4DX.
Cinema City postanowiło tę lukę wreszcie zapełnić i ScreenX jest już dostępny w naszym kraju.
Jedna z sal w Cinema City w warszawskiej Galerii Mokotów została niedawno wyremontowana. Ściany pokryto odpowiednim materiałem i zamontowano pod sufitem po obu stronach pomieszczenia dwa dodatkowe projektory. To, jak ogląda się filmy w takiej sali, mogłem sprawdzić podczas seansu „Kapitan Marvel”.
No i nie powiem - do nowinki podchodziłem sceptycznie. IMAX to oczywiście potęga, ale należę do tych widzów, którzy jeśli tylko mogą, wybierają seans w 2D. W sali Skoda 4DX byłem raptem kilka razy, a do tego nie zawsze chodzę do multipleksów. Bardzo chętnie oglądam filmy w małych kinach studyjnych.
W głowie rysowałem czarne scenariusze, szukałem dziury w całym i zadawałem sam sobie pytania. Co z łączeniem ścian w rogach? Jak bardzo zniekształcony będzie obraz? Czy film nie wypadnie gorzej niż w zwykłej sali? A może będzie mnie to rozpraszało? Czy aby na pewno nie umkną mi detale?
No i co z widzami, którzy nie siedzą centralnie przed ekranem?
Podczas seansu zdziwiłem się niezmiernie, że na polskiej sali ScreenX w Cinema City Galeria Mokotów… nie da się usiąść na środku. Schody dzielą widownię na dwie niemal części. Nie dość, że wszyscy siedzą nieco pod kątem, to osoby po bokach praktycznie nie widzą nic na jednym z ekranów.
Sam efekt z początku budzi w dodatku mieszane uczucia. Przed seansem „Kapitan Marvel” miałem okazję obejrzeć fragment filmu „Bohemian Rhapsody”, który również został przygotowany z myślą o sali ScreenX. Od razu dostrzegłem czarne pionowe pasy, które łączyły poszczególne przestrzenie.
Wcześniej myślałem, że ScreenX będzie przypominać technologię Philips Ambilight, która za telewizorem wyświetla efekty świetlne dopasowane kolorystycznie do tego, co widać na ekranie. W praktyce przypomina to bardziej oglądanie jednego filmu na trzech ustawionych obok siebie pod kątem 90 stopni telewizorach.
Nie przeczę, że z początku mnie to rozpraszało.
Widać było też różnicę w kolorze, gdy kamera sunęła powoli, a przedmioty wędrowały z jednego ekranu na drugi. Ale i tak robiło to dobre wrażenie. Najbardziej uderzył mnie moment, gdy wyświetlono scenę spoza koncertu w zamkniętym pomieszczeniu. Nastąpiło wtedy wyłączenie ekranów bocznych, co tylko podkreśliło kontrast.
Później, już podczas seansu „Kapitan Marvel”, potwierdziło się też to, czego się spodziewałem. Tylko wybrane sceny korzystały z dodatkowych ekranów. Uaktywniały się one głównie podczas sekwencji akcji i tam fajnie potęgowały wrażenie tego typowego dla Marvela galimatiasu.
Szkoda też, że Cinema City nie poszło za ciosem. Jeszcze lepsze wrażenie bycia w centrum akcji mogłoby dać zrobienie dodatkowego ekranu z sufitu. Na razie osobom, które chciałyby spróbować czegoś nowego w kinie, muszą wystarczyć trzy ekrany zamiast jednego.
No ale dobra: to warto czy nie warto obejrzeć „Kapitan Marvel” w sali Cinema City ScreenX?
Pewnie, że warto - ten film lub dowolny inny blockbuster w przyszłości. ScreenX to coś nowego na rynku i warto wybrać się na taki seans tylko po to, by nowość samemu ocenić. Bilety będą zaledwie kilka złotych droższe od zwykłych, więc nic nie stoi na przeszkodzie, by przynajmniej raz sprawdzić tę salę w praktyce.
Nie jestem jednak przekonany, czy ScreenX to coś, co faktycznie było nam potrzebne i niezbędne. To fajna ciekawostka, ale na podobnym poziomie co Skoda 4DX. Dlatego też, jeśli miałbym wybierać w przyszłości seans pomiędzy salą ScreenX a seansem typu IMAX, to wybrałbym ten drugi wariant.
Zdecydowanie bardziej podoba mi się jednak pomysł na ScreenX od kina z okularami 3D. Tam pod koniec filmu zwykle boli mnie głowa. Tutaj przez pierwsze pół seansu dodatkowy efekt mi przeszkadzał i mnie rozpraszał, ale z biegiem czasu przestałem o nim myśleć i… zwracać na niego uwagę.