REKLAMA

Hycnar jak Zełenski. Sprawdzamy, jak wypadł serial "Sługa narodu"

W Ukrainie ten serial był hitem, w naszym kraju również może być. "Sługa narodu", bo o tej produkcji mowa, zadebiutowała w Polsacie w sobotę, 4 marca. Pierwsze odcinki z rolą główną Marcina Hycnara, który będąc nauczycielem historii w liceum zostaje prezydentem Polski, są niezłe, choć do doskonałości sporo im brakuje. Za to rola Hycnara jest wyśmienita.

Marcin Hycnar w "Słudze narodu"
REKLAMA

Emitowany w latach 20015-2019 roku w Ukrainie serial "Sługa narodu" doczekał się miana hitowego. To właśnie tam ówczesny komik Wołodymyr Zełenski zaskarbił sobie sympatię ludzi, brawurowo wcielając się w nauczyciela historii, który właściwie przypadkiem zostaje prezydentem. Ta rola tak bardzo przypasowała Zełenskiemu, że w prawdziwym życiu postanowił wystartować w wyborach prezydenckich.  Wygrał w drugiej turze z wynikiem 73,2 proc. głosów. 21 kwietnia 2019 roku objął urząd. Nie wiem, jak Marcin Hycnar podchodzi do polityki prywatnie, lecz w roli nauczyciela, który przypadkiem zostaje prezydentem Polski wypada świetnie i przekonywująco.

REKLAMA

Polski "Sługa narodu" wypada nieźle, choć i wad w serialu nie brakuje.

Za polskiego "Sługę narodu" zabrali się Okił Khamidov i Maciej Bieliński. Okil Khamidov, który jest odpowiedzialny za naładowany po brzegi absurdem "Świat według Kiepskich", również i w "Słudze narodu" stawia na absurd i komediową stronę, choć jest ona oczywiście inna od tej w "Kiepskich". Głównym bohaterem w "Słudze narodu" jest nauczyciel historii Ignacy Konieczny. Po rozwodzie wrócił do mieszkania rodziców, gdzie znów wspólnie jada śniadania z nimi i prosi mamę o wyprasowanie koszuli. Ten nieco roztargniony facet ma jednak swoje mocne zdanie o politykach, które wyraża podczas pewnej rozmowy w szkole z nauczycielem wychowania fizycznego. Scena, gdzie bohater grany przez Marcina Hycnara puszcza piękną, pełnokrwistą, napakowaną bluzgami wiązankę na temat rządów obecnych polityków jest po prostu świetna. Gdyby przekleństwa nie zostały wypikane, byłoby jeszcze mocniej i barwniej. Cóż, taki urok komercyjnej telewizji. Bluzgi belfra zostają nagrane przez jednego z uczniów, a krwiste wideo trafia do sieci, stając się viralem i wzbudzając sympatię narodu. Bo takiego prezydenta, jakim jest Konieczny, chcieliby mieć ludzie.

Pierwsze dwa odcinki "Sługi narodu" wyemitowane w sobotni wieczór w Polsacie pokazują nam naprzemiennie życie przed prezydenturą Koniecznego i po. Przyglądamy się, w jaki sposób ten uroczy, nieco ciamajdowaty i niepewny siebie mężczyzna, uczy się wchodzić w nową rolę, gdzie będzie podejmować najważniejsze decyzje dla narodu. Jednocześnie chce być sobą, skromnym facetem, który jeszcze nie dowierza, że został wybrany na głowę państwa. Już w początkowych odcinkach można zobaczyć zaczątek politycznych machlojek, układy, układziki, kolesiostwo, choć mocno polane komediowym i przerysowanym sosem. Bo gdy zostaje się prezydentem, nagle wszyscy stają się mili, drzwi otwierają się zewsząd, a dyrektorka liceum z wrednej baby, w tej roli świetna Izabela Dąbrowska, nagle staje tak miła, że już bardziej się nie da.

Choć początkowe odcinki "Sługi narodu" wybitne nie są, to jednak sprawiają, że serial chce się dalej oglądać. Zresztą od 4 marca, cały sezon serialu liczący 24 odcinki dostępny jest już na Polsat Box Go. W polskiej odsłonie ukraińskiego hitu żart bywa niekiedy ciężki, piosenka tytułowa kiepska, a niektóre dialogi sprawiają, że można wywracać oczy od sporego zażenowania. Jak na polski serial w komercyjnej stacji nie jest jednak aż tak źle, bo momentami można się uśmiechnąć, przyklasnąć głównemu bohaterowi za jego szczerość: widać to w scenie, gdzie trwa konferencja prasowa z dziennikarzami, lub pokiwać głową na niektóre zachowania polityków.

REKLAMA

Obsada "Sługi narodu" to mocny punkt tego serialu

Mocną stroną "Sługi narodu" jest obsada. Marcin Hycnar rolę prezydenta gra brawurowo i myślę, że ci, którzy go jeszcze nie znają, błyskawicznie zainteresują się jego osobą. Bardzo dobrze wypadają również Sławomir Orzechowski w roli ojca Koniecznego, Krzysztof Dracz jako premier, Izabela Dąbrowska w roli dyrektorki liceum czy Dorota Kolak jako troskliwa i opiekuńcza mama głównego bohatera. "Słudze narodu" daleko do doskonałości, choć przypuszczam, że może stać się on hitem Polsatu. W końcu sama historia prezydenta Zełenskiego jest niezwykła, więc wiele widzów z pewnością będzie chciało zobaczyć, jak została przełożona na język polski. Wyszło naprawdę nieźle.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA