REKLAMA

„Szarlatan” to film, w którym można się zatracić. Ale łatwo też o nim zapomnieć

„Szarlatan” pachnie ziołami, wilgotną od deszczu leśną trawą i pieści nas światłem słonecznym, aby potem zamknąć widzów w ciasnej celi. Nowy film Agnieszki Holland z pewnością dostarcza wielu zmysłowych doświadczeń, ale do ideału nieco mu brakuje.

Szarlatan recenzja agnieszka Holland
REKLAMA
REKLAMA

Na słowo „szarlatan” staje nam przed oczami Jerzy Zięba, który leczy każde schorzenie lewoskrętną witaminą C i sokiem z kiszonej kapusty. Bohater filmu Agnieszki Holland jest zupełnie inny. Jan Mikolášek istniał naprawdę i nikomu nie chciał zaszkodzić. Kiedy nie mógł im pomóc, odsyłał pacjentów do lekarzy. Uważając się za zielarza, wszystkim innym przygotowywał odpowiednią dawkę ziół. Ich schorzenia rozpoznawał na podstawie próbki moczu i zwykle trafiał bez pudła. Taki dar odkrył dzięki swojej mentorce, uzdrowicielce Mühlbacher. To ona wprowadziła go w tajniki fachu i powiedziała, jakie rośliny pomogą chorym wyzdrowieć. Leczył wysoko postawionych urzędników i monarchów, a jednak władza uznała, że jest niebezpieczny i oskarżyła o współpracę z nazistami w czasach II wojny światowej. Zarzuty i wyrok skazujący zniszczyły mu karierę.

Oś fabularną produkcji wyznaczają oskarżenia postawione znachorowi.

Od początku filmu zmaga się on z bezpodstawnymi zarzutami stawianymi mu w gazetach. Według nich oszukuje ludzi, skazując ich na cierpienie i śmierć. Holland nie daje nam od razu jasnych odpowiedzi, czy rzeczywiście jest tytułowym szarlatanem, czy jednak po prostu stanął na celowniku komunistycznej władzy. Dopiero w miarę rozwoju akcji, dostarcza nam dowodów na jego uczciwość. Wyolbrzymia tym samym jego dramat, kiedy służby bezpieczeństwa postanawiają go aresztować. Życie protagonisty poznajemy z licznych retrospekcji, które pokazują w jaki sposób rozwijał swój dar. Reżyserka ciągle gra na ambiwalencji, czyniąc głównego bohatera niejednoznacznym i pełnym sprzeczności.

Przedstawiając jego losy, Holland tworzy portret człowieka poczuwającego się do swojej misji i dobrego, ale również niepozbawionego wad i zagubionego. Wzbudza naszą sympatię, bo potrafi z sfinansować biednej rodzinie wycieczkę, która ma uratować życie małego dziecka. Jednocześnie jednak widać, że nie jest nieskazitelny. Droczy się z siostrą doprowadzając ją do łez, czy przez własny egoizm namawia przyjaciela do tragicznych w skutkach działań. Reżyserka nie stawia mu pomnika trwalszego niż ze spiżu. Zamiast tego eksponuje jego wady. Czyni go momentami wręcz bohaterem antypatycznym, pokazując wszystkie jego fobie i dziwactwa. Mimo to „Szarlatana” ogląda się z niesłabnącym zaangażowaniem. I to nie przez to, o czym opowiada tylko w jaki sposób.

Szarlatan/Gutek Film class="wp-image-450946"
Szarlatan/Gutek Film

Chociaż podejmowany temat medycyny niekonwencjonalnej daje pole do popisu, Holland opowiada swoją historię bardzo zachowawczo i w tradycyjny sposób.

Nie pozwala sobie na wymyślne ustawienia kamery, ale ciągle trzyma ją blisko twarzy bohaterów, nadając opowieści wyjątkowo intymnego wymiaru. Wraz z licznymi ujęciami natury, pozwala nam wejść to w świat przedstawiony wszystkimi zmysłami. Słońce przebijające się przez liście czuć wręcz na twarzy, sugestywnie wdychamy zapach ziół, a nawet nas zaboli kiedy Mikolášek w ramach wymierzonej sobie pokuty uklęknie na gołych kamieniach. Kiedy protagonista trafia do ciasnej celi, udziela nam się klaustrofobiczny klimat, tak bardzo kontrastujący z wcześniejszymi, przyjemnymi doświadczeniami. Reżyserka bardzo umiejętnie manewruje tu między tonacjami, dostarczając nam całego wachlarza emocji.

REKLAMA

Mimo to łatwo zauważyć, że biografia czeskiego uzdrowiciela zasługuje na kilka mocniejszych punktów i puent. Holland jest subtelna w wykorzystywanych środkach wyrazu i pozwala, aby ta historia rozmywała się w zmysłowych doświadczeniach. „Szarlatana” ogląda się przyjemnie, ale w trakcie seansu pokład emocjonalny znika wraz z konkretnymi scenami. Wypadałoby niekiedy docisnąć pedał gazu, dosadniej skrytykować władzę, bądź podkreślić którąś część osobowości bohatera. Sugestie działają, ale wnioski unoszą się gdzieś w powietrzu, domagając się, żeby opaść. Po wyjściu z kina pozostanie więc po filmie tylko miłe, ale bardzo mgliste wspomnienie.

„Szarlatan” od dzisiaj w kinach.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA