Nadchodzi tańsza wersja HBO Max z reklamami. Szkoda, że więcej serwisów streamingowych nie proponuje takiego abonamentu
AT&T, do którego należy całe WarnerMedia ogłosiło kilka dni temu, że w czerwcu 2021 roku w USA pojawi się tańsza i wsparta reklamami wersja serwisu HBO Max. To alternatywa warta zastanowienia, zarówno przed obiorców, jak i nadawców treści.
Przyzwyczailiśmy się już, że jedyny słuszny model serwisu streamingowego, to ten proponowany przez Netfliksa, czyli subskrypcja oparta na abonamencie, ale wielu właścicieli platform tego typu zapomina ciągle o modelu reklamowym. W tym kierunku podąża właśnie HBO Max. Dotychczasowa cena pakietu w Stanach Zjednoczonych wynos obecnie 14,99 dol.
Serwis WarnerMedia ma być dostępny (na razie w USA) w tańszej wersji, ale za to z reklamami od czerwca 2021. Jest jednak pewien haczyk.
W tej wersji nie będą dostępne największe światowe premiery filmów Warnera, które trafią od razu zarówno do HBO Max oraz do kin. Chodzi tu np. o takie pozycje jak „Wonder Woman 1984”, która w grudniu 2020 roku trafiła od razu do amerykańskich kin i do serwisu Warnera. Także takie filmy jak nadchodzące „Diuna”, „Matrix 4” czy „Mortal Kombat” nie będą dostępne do momentu ich „premiery” tylko w wersji cyfrowej, czyli zapewne kilka miesięcy później.
Zaznaczono również, że reklamy w serwisie nie będą się wyświetlać przy oryginalnych produkcjach HBO. To z pewnością nawiązanie do faktu, że dotychczas marka ta nie była finansowana na żadnym poziomie z treści reklamowych
Dla osób, które nie muszą oglądać kinowych premier od razu w serwisie streamingowym i są w stanie przeżyć reklamy, taka tańsza opcja platformy wideo jest całkiem niezłym rozwiązaniem.
Szczegóły ceny i oferty pakietu HBO Max z reklamami nie są na razie znane, ale liczę, że mówimy tu o nie za długich reklamach (serwis nadal będzie płatny, tylko za mniejszą cenę) plus owe reklamy będą wyświetlały się wyłącznie przed filmami. Wtedy jest to ciekawa alternatywa. W sumie dziwię się, że każdy serwis streamingowy nie ma takiej opcji w swej ofercie.
Reklama to zawsze pewnie źródło przychodu, podczas gdy abonenci raz przychodzą, raz odchodzą. Taki Netflix, czy Disney+, który w trochę ponad rok po premierze posiada już 100 mln subskrybentów, może i nie muszą się tym tak przejmować, ale mniejsze serwisy już tak. Zresztą nawet Netflix, który inwestuje olbrzymie pieniądze w zakupy licencji na filmy i seriale, oraz w produkcję własnych treści, nie jest w stanie zrobić tego wszystko bazując tylko i wyłącznie na pieniądzach od abonentów.
Model reklamowy to na dobrą sprawę sytuacja win-win dla obu stron.
Każdego roku liczba dostępnych serwisów streamingowych rośnie, a ludzi już obecnie nie stać na więcej niż maksymalnie dwa bądź trzy, przy czym mówimy tu o względnie niedużej liczbie ludzi, którzy będą mogli sobie na to pozwolić. Tak więc warto przemyśleć zmniejszenie cen pakietów i przeniesienie chociażby części tego ciężaru na reklamodawców.
Idealnym rozwiązaniem byłoby w ogóle zrezygnowanie z opłat i udostępnienie serwisu za darmo, tyle że z reklamami, ale zapewne na to jest jeszcze za wcześnie na tym etapie istnienia serwisu HBO Max.
Zagranicą serwisy dostępne w wersji z reklamami to w tej chwili m.in. Hulu czy Paramount+. W Polsce z kolei Ipla i do niedawna Player, który za to wydaje się podążać w przeciwnym kierunku, rezygnując z reklam na rzecz abonamentu.
HBO Max ma przed sobą ambitne plany na rok 2021, gdyż do jego końca planuje mieć do 70 mln subskrybentów, a do 2025 ok. 150 mln. Na ten moment serwis ma ich ok. 40 mln niecały rok po starcie usługi. Należy też spodziewać się silnego przyrostu abonentów w drugiej połowie roku, kiedy to planowana jest premiera HBO Max w 21 krajach w Europie. Wiele wskazuje na to, że wśród nich będzie też Polska.