REKLAMA

Za wcześnie skrytykowałem drugi sezon The Grand Tour. Jest coraz lepiej

Po obejrzeniu pierwszego odcinka drugiego sezonu The Grand Tour nie miałem litości. Entuzjazm po pierwszym sezonie opadł do bardzo niskiego poziomu. Sęk w tym, że to prawdopodobnie był najgorszy z odcinków tegorocznej serii.

The Grand Tour 2 recenzja
REKLAMA
REKLAMA

Nie ukrywam, bardzo lubię to, co przez wiele lat prezentowali Jeremy Clarkson, James May czy Richard Hammond. Nie przeszkadzało mi nawet ich późniejsze cyrkowe podejście do realizowania swojego programu o motoryzacji. Jakość produkcji, wplecione ciekawostki o samochodach i humor spowodowały, że bardzo chętnie oglądałem kolejne odcinki Top Geara.

Nie inaczej było z pierwszym sezonem The Grand Tour, choć po cichu zacząłem narzekać na zmienioną formułę programu. A ta zmieniona być musiała, by uniknąć konfliktu prawnego pomiędzy BBC – właścicielami praw autorskich do Top Geara – a Amazonem produkującym nowy program. Trio dziennikarzy w mojej ocenie za bardzo uwierzyło w siłę ich niekwestionowalnego statusu celebrytów, przez co The Grand Tour coraz bardziej koncentrował się na nich, a coraz mniej na samochodach.

Owszem, bawi mnie to poczucie humoru, ale jako dodatek do programu o samochodach. Gdy ów humor sam w sobie staje się celem, robi się nudno i nużąco. Znam dużo lepszych standuperów. Niestety, początek drugiego sezonu programu również nie zapowiadał się obiecująco, a swoją frustrację z tym związaną zdążyłem już wyrazić na łamach Spider’s Web. Czas zrewidować swoją opinię.

The Grand Tour sezon 2 – im dalej jedziemy, tym droga coraz przyjemniejsza.

The Grand Tour nie zmienił formatu. To dalej jest car show – jak go nazywają twórcy – zamiast poważnego programu o motoryzacji. Nadal polega na kręceniu pięknych samochodów najlepszymi możliwymi kamerami w najbardziej malowniczych miejscach na ziemi i… na robieniu nimi przeróżnych głupot. Sęk w tym, że to nie z tym miałem problem.

Oglądając The Grand Tour nadal nie poznamy odpowiedzi na dręczące nas zapewne codziennie pytania o to, czy lepiej kupić McLarena czy Lamborghini, oraz którym zabytkowym Jaguarem najwygodniej się jeździ. Panowie z Top Geara The Grand Tour nadal chcą nas głównie bawić. Wrócili jednak do przekazywania swojej wiedzy podczas tych wygłupów.

Wróciły ciekawostki o samochodach, panowie znowu przekazują ciekawe związane z nimi informacje. Sekcje czysto rozrywkowe, takie jak Conversation Street czy Celebrity Face-Off, stały się dużo mniej męczące, a często wręcz ciekawe i zabawne. W programie znów chodzi o samochody. A przecież właśnie o to również i mnie chodziło.

Idealnie nie jest.

Panowie nadal mają problem z pisaniem scenariuszy do odcinków na potrzeby usługi VoD, gdzie nie są już limitowani czasem antenowym. Przykład? W jednym z niedawnych odcinków Clarkson stworzył parodię internetowych filmików Gymkhana spopularyzowanych przez Kena Blocka. Pomysł zabawny, na jakieś kilka minut. Tymczasem ciągnie się to, ciągnie, ciągnie i ciągnie, zachęcając do ręcznego przewijania do następnej sekcji w programie. Nadal też bardzo wierzą w siebie, często – przynajmniej w mojej ocenie – poświęcając samym sobie zbyt wiele czasu.

REKLAMA

Patrząc jednak na nowe odcinki w całości, to znowu się to bardzo przyjemnie ogląda. Czy to najlepszy program motoryzacyjny w Internecie? Nie jestem pewien, zwłaszcza że na antenie Showmax można znaleźć aż 22 sezony rewelacyjnego klasycznego Top Geara. The Grand Tour się jednak zaczął bronić. Może niezupełnie w sposób, na jaki liczy część fanów motoryzacyjnego dziennikarskiego trio, ogląda się to jednak bardzo dobrze. W moim przypadku na tyle dobrze, że jednak nie rezygnuję z abonamentu na Amazon Prime Video, gdzie The Grand Tour jest dostępny, kupionego wyłącznie z uwagi na ten program.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA