W ósmym odcinku trzeciego sezonu Twin Peaks wybuchła bomba. Konkretnie bomba atomowa. Wszystko, co wydarzyło się później, pozornie nie miało sensu, ale Kyle MacLachlan przekonuje, że będzie lepiej.
![Wątpliwości 3 sezon Twin Peaks](/_next/image?url=https%3A%2F%2Focs-pl.oktawave.com%2Fv1%2FAUTH_2887234e-384a-4873-8bc5-405211db13a2%2Fsplay%2F2017%2F05%2Ftwin-peaks-pytania.jpg&w=1200&q=75)
Nie będę ukrywał, że jestem fanem trzeciego sezonu i uważam, że Twin Peaks zaliczyło naprawdę spektakularny powrót. Co do ósmego odcinka mam bardzo ambiwalentne odczucia. Z jednej strony wiem, że to typowe zagranie Lyncha, z drugiej odnoszę wrażenie, że zlepek surrealistycznych obrazów nie był tak bardzo wyszukany i tajemniczy, na jaki wyglądał.
Podobnie sprawa ma się z całą fabułą serii. Na pierwszy rzut oka wszystko wygląda bardzo dobrze i ciekawie, ale im dalej zagłębiamy się w ten tajemniczy świat, tym więcej wątków wydaje się niejasnych. Trudno odnaleźć punkty zaczepienia i wskazać zagadki, które zbliżają się do rozwiązania.
Dla części fanów może to być frustrujące i zniechęcać do dalszego oglądania.
Kyle MacLachlan zapewnia jednak, że wszystko pójdzie jeszcze we właściwym kierunku. W wywiadzie dla Hollywood Reporter powiedział, że zdaje sobie sprawę z wymagań, które serial stawia przed widzem.
Sposób opowiadania historii przez Davida Lyncha jest wypełniony różnymi perspektywami i postaciami. To może być bardzo mylące dla widzów, ale ostatecznie wszystko nabierze sensu i będzie jasne - mówił MacLachlan.
Nie do końca ufam tym słowom, bo przypominam sobie, jak wiele niewiadomych pozostawił drugi sezon serii.
Jednak biorę zapewnienia aktora za dobrą monetę. Mam szczerą nadzieję, że z pozornego chaosu wychyli się wyczekiwany sens. Mimo, że serial jest wyjątkowo odważny i wytycza nowe ścieżki, to może się okazać, że odbiorcy będą na tyle zirytowani rozwleczoną fabułą i formalnymi zabiegami, że zwyczajnie zrezygnują z seansu.
Najwyraźniej twórcy rozumieją, że gra z widzem ma swoje granice, a opowieść musi znaleźć swój finał. Obawiam się tylko, że nie zobaczymy finału, na jaki czekamy, tylko taki, który zechce nam zaserwować David Lynch.